Joanna Kulig w "Guardianie". Wspomina reakcję męża po premierze "Zimnej wojny". Piękna
Hollywood stoi przed naszymi otworem – taki wniosek mamy po ostatnich doniesieniach o sukcesach Joanny Kulig, Tomasza Kota, a ostatnio Rafała Zawieruchy, który zagra w najnowszym filmie Tarantino. Głosy uwielbienia dla Kulig nie milkną. Oto kolejny.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Możemy być dumni z polskich aktorów. Rafał Zawierucha je właśnie obiad z Quentinem Tarantino i pewnie szczerze nikt nie spodziewał się, że aktor po graniu epizodycznych ról (ostatnio wcielał się w postaci takie jak: Malarz na komendzie, Strzelec Wacek, Współlokator czy Młody sprzedawca), wystąpi w jednym z najgłośniejszych filmów ostatnich miesięcy. Ogromny sukces odnosi także Joanna Kulig. Pewnie jak Polska długa i szeroka większość osób słyszała, że aktorką zachwycają się zagraniczne gwiazdy i dziennikarze.
I jeśli komuś wydaje się, że to było tylko chwilowe zauroczenie, myli się bardzo. W brytyjskim "Guardianie" właśnie ukazał się duży materiał o Joannie. Pieśń pochwalna – można by tak to nazwać.
Ryan Gilbey namówił Kulig na zwierzenia i wspominki. W swoim tekście opowiada o początkach kariery aktorki – wspomina m.in. jej udział w "Szansie na sukces", gdy miała 15 lat i zerową znajomość polskiego show-biznesu. Skupia się jednak szczególnie na współpracy Kulig z Pawłem Pawlikowskim. Po trzech filmach ("Kobiecie z piątej dzielnicy", "Idzie" i "Zimnej wojnie") Kulig spokojnie można nazwać muzą reżysera.
- Na plakacie, który mi dał, napisał: "Dla mojej muzy Joanny" – mówi aktorka brytyjskiemu dziennikarzowi. – Mamy taki wspaniały sposób komunikowania się. Wiem, czego on chce, bez mówienia; czasem nawet sam nie wie, czego chce – przyznaje w rozmowie.
Ryan Gilbey zachwyca się grą aktorską Kulig, pisząc, że jak nikt inny potrafi żonglować emocjami. – W jednym momencie musi pokazać ze sceny, że rozpoznała znajomą twarz na widowni, chwilę później jest w szoku, bo widzi puste miejsce, a potem wraca do śpiewania swojego numeru, co jest idealnym przykładem artysty mierzącego wysoko – zauważa.
Kulig w rozmowie z dziennikarzem zdradziła, że budując swoją postać w "Zimnej wojnie", inspirowała się związkiem Marylin Monroe i Arthura Millera. W "tworzeniu" Zuli pomagały też wspomnienia o Amy Winehouse. – Zula ma coś z niej. Jest miła i utalentowana, ale w tym samym czasie chce coś zniszczyć – mówi aktorka.
Gilbey przyznaje, że Kulig w nadchodzących tygodniach czeka jeszcze sporo pracy, bo o "Zimnej wojnie" nie przestaje być głośno. I pewnie to nie ostatni wywiad w zagranicznej prasie, który ukazał się z Joanną w roli głównej. A temu możemy tylko przyklasnąć. Brytyjczyk zwraca uwagę, że wieści o tym, że Kulig powinna zostać nominowana do Oscara, nie są przesadzone. Ale to, jak pisze, nie jest wcale ważne dla aktorki. Najważniejsza była reakcja jej męża po premierze w Cannes. – Płakał na końcu, bo my mieliśmy być ze sobą i nie było nam tak trudno jak Zuli i Wiktorowi – wspomina.
Zobacz też: Zazdrosna Tamara Arciuch o "Zimnej Wojnie": "Wiadomo, że się tęskni za takim sukcesem dla siebie"
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.