Johnny Depp zawarł ugodę z członkiem ekipy filmowej, którego rzekomo pobił
Prawnicy Johnny'ego Deppa ostatnio mają ręce pełne roboty. Dopiero co wygrali proces z Amber Heard, która zapowiada apelację, ale aktor ma na swoim koncie więcej pozwów. Finał znalazła sprawa rzekomego pobicia na planie "Miasta kłamstw" z 2017 r.
Johnny Depp próbuje powrócić do Hollywood. Wygrana sprawa o zniesławienie przez byłą żonę otworzyła mu furtkę do kolejnych kontraktów filmowych. Jednak poza obyczajowym skandalem w życiu prywatnym gwiazdor ma też opinię człowieka trudnego we współpracy. Dowodem na to ma być sytuacja z 2017 r. na planie filmu "Miasto kłamstw", kiedy to aktor miał pobić kierownika produkcji ds. lokalizacji.
W produkcji Depp wcielał się we wschodzącą gwiazdę policji badającą sprawę zabójstwa rapera. Całe zajście było związane z ograniczeniami czasowymi w miejscu, gdzie kręcono film. Ekipa mogła realizować zdjęcia przed i wewnątrz pewnego hotelu w Los Angeles do godziny 22, jednak Depp chciał kręcić dłużej. Kierownik Gregg "Rocky" Brooks zdołał uzyskać pozwolenie na dodatkową godzinę prac, ale kiedy czas dobiegł końca, aktor nie zamierzał schodzić z planu, uparcie próbując nakręcić kolejny dubel sceny. Między mężczyznami doszło do sprzeczki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brooks twierdzi, że dwukrotnie oberwał w żebra od Deppa, po czym ten zaoferował mu 100 tys. dol., jeśli odda mu cios. Zeznał, że od gwiazdora było czuć alkohol. Niektóre osoby z produkcji zaprzeczają tej wersji wydarzeń. Członek ekipy filmowej postanowił, że nie puści tego płazem. Złamał zapisy umowy zakazujące mu opowiadania o kompromitujących sytuacjach z planu, za co został zwolniony z produkcji. Skierował sprawę do sądu i po blisko 5 latach znalazła ona swój finał.
Hollywoodzki aktor, ponownie reprezentowany przez prawniczkę Camille Vasquez, zawarł ugodę. Nie są znane szczegóły porozumienia, ale Depp ma 45 dni na wywiązanie się z jego zapisów, w przeciwnym wypadku sprawa trafi na salę rozpraw.