Kate Winslet: w szkole wołali na nią "Tłuszcz". Dziś trudno uwierzyć w taką metamorfozę!
04.08.2017 | aktual.: 04.08.2017 15:16
Kiedy wspominała, że chce być aktorką, mało kto wierzył, że pulchna i mało atrakcyjna nastolatka faktycznie mogłaby zostać gwiazdą. W szkole złośliwe koleżanki nadały jej ksywkę "Tłuszcz". Dziś, patrząc na najnowsze zdjęcia Kate Winslet, pewnie z trudem mogą uwierzyć w jej spektakularną przemianę.
Wystarczyło zrzucić kilka kilogramów i nabrać pewności siebie. I tak niegdyś zakompleksiona dziewczyna została jedną z cenionych hollywoodzkich aktorek. Dziś twierdzi, że ma do swojego wyglądu ogromny dystans. Kiedy media rozpływają się nad jej urodą, tylko wzrusza ramionami.
Nie przepada za imprezami, rzadko się stroi, nie uległa też modzie i nie próbuje wcisnąć się w legendarny rozmiar „0”. Unika skandali, rzadko opowiada o sobie. A kiedy dziennikarze mało pochlebnie komentują jej bogate życie uczuciowe, grzecznie prosi, by zajęli się swoimi sprawami.
Wielka przemiana
Jako młoda dziewczyna faktycznie zmagała się z otyłością. W wieku 15 lat ważyła ponad 80 kg, a okrutne uwagi koleżanek z klasy spędzały jej sen z powiek.
Wreszcie, zamiast użalać się nad sobą, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Przeszła na restrykcyjną dietę i wkrótce udało się jej zrzucić nadwagę.
Wtedy, lżejsza o 20 kg, zaczęła chodzić na przesłuchania i po kilku mało istotnych epizodach dostała rolę w "Niebiańskich istotach" Petera Jacksona. Ten film, jak podkreślała, zupełnie zmienił jej życie i otworzył drzwi do dalszej kariery. Rok później, za występ w „Rozważnej i romantycznej", otrzymała nominację do Oscara.
Osobisty dramat
I chociaż nie mogła narzekać na pracę - dostała w końcu rolę w "Titanicu", jednym z największych kinowych hitów wszech czasów - w tym okresie przeżywała ogromny osobisty dramat.
W 1991 r. 16-letnia Winslet zaczęła się spotykać z poznanym na planie serialu "Dark Season" Stephenem Tredre. Rozstali się po ponad czterech latach, ale mimo to pozostali bliskimi przyjaciółmi.
W 1997 r., gdy do kin wszedł "Titanic", Winslet nie potrafiła cieszyć się z sukcesu filmu. Nie zjawiła się nawet na premierze. Opłakiwała wówczas Tredre'a, który zmarł na raka kości.
Traumatyczny film
Zresztą twierdzi, że dziś oglądanie "Titanica" to dla niej prawdziwa trauma, a gdy widzi siebie na ekranie, robi się jej słabo.
- Kiedy oglądałam sceny ze swoim udziałem, byłam w szoku. Myślałam sobie: "Serio? Ale serio? Tak to zagrałam?". I jeszcze ten mój amerykański akcent. Generalnie nie lubię oglądać filmów ze swoim udziałem, ale kiedy widzę "Titanica", myślę tylko: "Pozwólcie mi to nagrać od nowa" - śmiała się.
Nie znosi też promującej film piosenki "My Heart Will Go On" Celine Dion, ponieważ, chociaż od premiery minęło 20 lat, na jej widok ludzie wciąż zaczynają nucić ten nieśmiertelny przebój.
"Zjedz coś"
To właśnie po "Titanicu" została okrzyknięta symbolem seksu. I nie kryje, że ten tytuł wyjątkowo ją bawi. Zapewnia, że nie uważa się za piękność, nie przywiązuje też uwagi do swojego wyglądu.
Kiedy słyszy o swoich koleżankach, które próbują wcisnąć się w jak najmniejszy rozmiar, jest przerażona. Podkreśla, że nie zamierza ulegać żadnej presji ani drastycznie się zmieniać.
- Pewnie, na filmach czasem wyglądam świetnie, ale to tylko dlatego, że czeszą mnie i przez dwie godziny nakładają makijaż – mówiła. - Nie myślę za dużo o swoim wyglądzie. Według mnie w Hollywood rośnie nowa generacja anorektyczek. Patrzę na tych ludzi i czasem mam ochotę powiedzieć im: "Słuchaj, wszystko w porządku. Możesz już coś zjeść".
Skromna i stylowa
Chociaż nierzadko przyciąga uwagę swoimi stylizacjami na czerwonym dywanie, mówi wprost, że moda jej nie fascynuje. Na co dzień zdecydowanie preferuje wygodny, skromny strój.
- Czasem widzę na mieście kobiety, które noszą obcisłe dżinsy i wysokie obcasy, i myślę sobie, że powinnam się bardziej starać, że powinnam wyglądać tak jak one. Ale potem nachodzi mnie myśl, że chodząc na takich wysokich obcasach nie można być szczęśliwym człowiekiem – mówiła.
Alergicznie reaguje, kiedy dziennikarze wypytują ją o sprawy osobiste. Aktorka ma troje dzieci z trzema różnymi mężczyznami, ale nie uważa, by było to coś wyjątkowego. Obecnie jest w związku z Nedem Rocknrollem.
Praca przede wszystkim
Z wielką przyjemnością opowiada za to o pracy. Nie ukrywa, że aktorstwo jest jej największym powołaniem.
- Jestem szczęśliwa, bo mogę robić to, co naprawdę chcę – twierdziła, dodając, że jest prawdziwą pracoholiczką i nie może wytrzymać z dala od planu filmowego. Jednocześnie uchodzi za artystkę wybredną; sama przyznaje, że wiele propozycji odrzuca.
- Wolę grać w teatrze lub produkcjach brytyjskich, niż latać do L.A. w nadziei, że dostanę jakąś niewielką rólkę w amerykańskim filmie – mówiła.