Kino i telewizja są za drogie? Polacy piracą na potęgę
Co piąty Polak przyznaje, że ogląda w internecie filmy, seriale lub relacje z wydarzeń sportowych, korzystając z konta, które udostępniła mu znajoma osoba - wynika z najnowszego raportu firmy doradczej PwC na temat oglądalności treści wideo. Jak powiedział PAP Paweł Wesołowski z PwC są to deklarowane dane, a skala piractwa może być faktycznie wyższa.
- Co piąty ankietowany oglądał filmy z konta, które udostępniła mu znajoma osoba. To są dane z deklaracji uczestników badania. Ja bym nawet zaryzykował, że deklarując się co do zachowań pirackich najprawdopodobniej uzyskujemy wynik niższy niż faktyczna skala zjawiska. Trudno jest się przyznać do nieodpowiednich zachowań online - ocenił partner w PwC Paweł Wesołowski.
Według niego piractwa nie da się wyeliminować zupełnie, nie udało się to na żadnym rynku, jednak w Polsce skala tego zjawiska jest znacznie wyższa niż w większości krajów zachodnich.
- Straty dla gospodarki z tytułu piractwa związanego z treściami wideo wyceniliśmy na 500-700 milionów złotych rocznie - powiedział Wesołowski. Zastrzegł, że są to wprawdzie dane sprzed dwóch lat, ale najświeższe dostępne. Jego zdaniem ten trend nie uległ radykalnej zmianie.
Według tych danych jedna trzecia ankietowanych przyznała się do płacenia za pirackie treści. - To duża patologia. Piraci są w stanie pobierać opłaty od użytkowników, którzy są często przekonani, że ta treść jest legalna, dlatego, że oni za nią płacą. Przed naszym rynkiem treści wideo jest zatem duże wyzwanie - ocenił Paweł Wesołowski.
Według niego jednym z kierunków walki z piractwem jest obniżanie cen pakietów oferowanych odbiorcom, bądź próba "monetyzacji" poprzez dobrze nakierowane reklamy, które miałyby finansować ten rynek. - Wyjściem jest oferowanie unikatowych, dobrze dopasowanych treści do potrzeb użytkowników. Ale też rozsądna polityka cenowa i rozważenie modelu finansowania treści w internecie reklamami. Ale reklamami w takiej ilości, która jest do strawienia dla przeciętnego oglądacza - ocenił.
Jak podkreślił, trudno ocenić, które pokolenie w większym stopniu włącza się w ów piracki trend. - Nie mamy twardych danych. Z jednej strony, zaczyna rosnąć świadomość wśród młodszego pokolenia, że są to treści, których wyprodukowanie kosztuje. Przy większej świadomości społecznej zjawisko to, teoretycznie, powinno więc ulec ograniczeniu. Z drugiej strony, przedstawiciele młodszego pokolenia mają zdecydowanie niższą siłę nabywczą, więc siłą rzeczy mniej pieniędzy mogą przeznaczyć na sfinansowanie tego, co chcą obejrzeć - ocenił.
Jest to zgodne z wynikami najnowszego raportu na temat oglądalności treści wideo. 40 proc. ankietowanych - pytanych o to, co jest ich zdaniem powodem oglądania wideo, za które nie zapłacili sami lub zapłacił ktoś inny - stwierdzili, że dzieje się tak, ponieważ nie stać ich na płacenie za to, co oglądają. Według ekspertów dodatkowym czynnikiem zachęcającym do korzystania z nielegalnych źródeł jest czas - 22 proc. badanych stwierdziło, że chce oglądać nowości natychmiast, a nie czekać na ich kinowe premiery.
- Rodzi się zatem pytanie, jeśli chcemy coś obejrzeć (za darmo - PAP) i w internecie można to zrobić łatwo, to jak to zablokować? To jest duże wyzwanie dla właścicieli legalnych treści - podkreślił Wesołowski.
Tym większe, że rośnie liczba źródeł, za pośrednictwem których chcemy oglądać wideo. Jak wskazują autorzy badania PwC "Jak cyfrowa rewolucja zmienia rynek treści wideo" 74 proc. respondentów przyznało, że korzysta z portalu YouTube, na drugim miejscu z niemal 45 proc. wskazań znalazł się serwis Ipla.pl, na trzecim uplasował się Player.pl, odwiedzany przez 33 proc. ankietowanych. Co najskuteczniej przyciąga widzów do konkretnej platformy? Silny magnes stanowią unikalne treści (na przykład produkcje własne) - mają one znaczący wpływ na zainteresowanie dostępem do konkretnego serwisu. Tak stwierdził niemal co drugi pytany, z czego co ósmy wskazał, że to kluczowa sprawa.
Według dyrektora ds. transformacji cyfrowej w PwC Michała Kreczmara można się spodziewać przestawienia modelu całego rynku tworzenia treści wideo. - Chodzi tu nie tylko o "krojenie" abonamentów pod potrzeby odbiorców, ale również o zmianę sposobu samej produkcji treści. Jeśli robię serial pod tzw. binge-watching (czyli oglądanie po kilka odcinków serialu z rzędu - PAP) muszę wyprodukować cały serial od początku do końca i tego samego dnia go opublikować. To przyciąga uwagę, wymaga też innej filozofii kręcenia takiej produkcji - powiedział w rozmowie z PAP Kreczmar.
- Gdy produkuję odcinek po odcinku mogę zmienić coś w trakcie (szczególnie w serialach-rzekach)
. Tutaj serial jest w całości wyprodukowany i nic z nim więcej nie zrobię. Mogę tylko odpowiednio zarządzać mechanizmem dystrybucji. Np. udostępniam go tego samego dnia o tej samej godzinie na całym świecie. To zaczyna przypominać sposób podejścia do hitów kinowych - wyjaśnił.
Jak ograniczyć łamanie prawa autorskiego? Zdaniem 43 porc. respondentów badania podstawowym sposobem jest obniżenie stawek w legalnie działających serwisach. 39 proc. twierdzi, że pomogłoby obniżenie abonamentów za telewizję satelitarną i kablową. W przekonaniu 30 porc. pomóc mogłoby też jasne oznaczenie, które serwisy działają legalnie, a które z pogwałceniem prawa autorskiego.
Czy w związku z rozwojem treści wideo w internecie zniknie klasyczna telewizja? - Nasze badanie pokazuje, że większość jego uczestników dalej widzi telewizję, jako medium, z którego będzie za kilka lat korzystać. Ale poszczególne grupy wiekowe różnie na to pytanie odpowiadają - im młodsze pokolenie, tym mniej widzi miejsca za kilka lat dla telewizji klasycznej - linearnej. Nasze badanie pokazuje, że pojęcie telewizji rozmywa się. Czym dzisiaj jest klasyczna telewizja? Treści wideo jest dużo w internecie, i na platformach, które dystrybuują klasyczne treści telewizyjne. Myślę, że jeśli telewizją nazwiemy produkowanie wysokiej jakości treści profesjonalnych i przedstawianie ich w odpowiednich momentach użytkownikom, to taka telewizja będzie miała przyszłość. Niezależnie od tego czy będzie dystrybuowana tradycyjnymi kanałami czy przez internet - ocenił Wesołowski.