Kirk Douglas: ''Wierność nie była moją mocną stroną''
09.12.2014 | aktual.: 22.03.2017 15:52
- Nazywam się Kirk Douglas. Może mnie znacie. Jeśli nie... zapytajcie Google. Byłem gwiazdą filmową. Jestem tatą Michaela Douglasa, teściem Catherine Zeta-Joness i dziadkiem ich dzieci – przedstawiał się kilka lat temu w jednym z amerykański programów rozrywkowych.
- Nazywam się Kirk Douglas. Może mnie znacie. Jeśli nie... zapytajcie Google. Byłem gwiazdą filmową. Jestem tatą Michaela Douglasa, teściem Catherine Zeta-Joness i dziadkiem ich dzieci – przedstawiał się kilka lat temu w jednym z amerykański programów rozrywkowych.
Zbyteczna skromność. Kirk Douglas stał się legendą kina, dowodem na to, że każdy – jeśli tylko posiada talent, upór w dążeniu do celu i motywację – może spełnić swój amerykański sen.
Nawet gdy ze względu na zły stan zdrowia wycofał się z zawodu, widzowie o nim nie zapomnieli. Dla wielu w dalszym ciągu jest inspiracją. Aktor motywuje do walki z ograniczeniami i zachęca, aby nie poddawać się niepowodzeniom. 9 grudnia skończył 98 lat.
Dziecko imigrantów
Urodził się w 9 grudnia 1916 roku w Stanach Zjednoczonych, gdzie jego rodzice osiedlili się osiem lat wcześniej, po opuszczeniu Rosji.
Herszel Danielovitch i Bryna Sanglel byli ubogimi żydowskimi imigrantami, a swojemu synowi, Issurowi Danielovitchowi Demsky'emu, który przyjmie potem nazwisko Kirk Douglas, i sześciu córkom nie mogli wiele zaoferować.
- Moi rodzice byli w Ameryce nikim, analfabetami. Ja swoją edukację zacząłem więc od dobrego poznania języka angielskiego – mówił później o swoich początkach na kartach biografii.
Bieda aż piszczy
- Byliśmy naprawdę ubodzy* – wspominał aktor. *- Kiedy byłem dzieckiem, mieszkaliśmy wszyscy w małym pokoju. Codziennie pukali do nas włóczędzy, prosząc o jedzenie. Niestety, nie mogliśmy im nic dać, bo sami głodowaliśmy.
Zmuszony był pracować już od najmłodszych lat – aby dostać coś do jedzenia, dorabiał jako sprzedawca lub roznosząc gazety. Sam twierdził, że zanim został aktorem, imał się blisko czterdziestu różnych zajęć.
Ubóstwo go przerażało i chętnie oddawał się marzeniom o lepszym życiu. Już w szkole zaczął występować w sztukach teatralnych.
- Jedna rzecz, której byłem całkowicie pewny, to pragnienie, że chcę zostać aktorem – wspominał Douglas.
Pomogła mu Lauren Bacall
Gdy dostał się szkoły aktorskiej, wykładowcy byli pod wrażeniem jego talentu. Niedługo potem Douglas trafił na broadwayowską scenę i wystąpił w sztuce „Spring Again”.
I w ten sposób Douglas zadebiutował na ekranie w „Dziwnej miłości Marty Ivers”.
Prawdziwy drań
Pod koniec lat 40. był już rozpoznawalny, dekadę później stał się gwiazdą.
- Zrobiłem karierę, grając prawdziwych drani – mówił po latach w dokumencie poświęconym swojej osobie.
Nie bał się wyzwań i skandali, nie chciał być zaszufladkowany jako aktor „przeciętny”. Kiedy udało mu się pokonać wrodzoną nieśmiałość i uwierzyć w swoje możliwości, zrozumiał, że wreszcie sam może dyktować warunki.
Walcząc o swoją niezależność, mając dość warunków studia, zerwał nawet kontrakt z wytwórnią i założył własną firmę, Bryna Productions.
Oscar za całokształt
Widzowie za nim przepadali, kobiety go kochały, ale urok Douglasa nie opierał się jedynie na wyglądzie. Był przystojny, ale przede wszystkim obdarzony ogromną charyzmą i nieprzeciętnym talentem. Zagrał w wielu ważnych filmach, do dziś uchodzących za klasyki gatunku.
Za role w filmie „Champion”, „Piękny i zły” i „Pasja życia” otrzymał nominacje do Oscara, choć statuetkę dostał dopiero w 1996 roku,i to za całokształt twórczości.
Napisał również kilka książek, w tym niezwykle chwaloną autobiografię, którą zatytułował „Syn śmieciarza”.
Brukowce miały używanie
- Chyba byłem „złym chłopcem”. Tak, tak, w moim życiu było naprawdę wiele kobiet – pisał po latach. Nic dziwnego, że prasa rozpisywała się o jego randkach i romansach m.in. z Marleną Dietrich, Joan Crawford czy Ritą Hayworth.
- Wierność nie była moją mocną stroną. Do wszystkiego trzeba dojrzeć – tłumaczył Douglas.
Po raz pierwszy ożenił się pod koniec 1943 roku z Dianą Dill. Z tego związku na świat przyszedł Michael Douglas, aktor, i Joel Douglas, producent.
Z Dill rozwiódł się już po ośmiu latach. W połowie 1954 roku poślubił Anne Buydens. Jeden z ich synów, Peter, został producentem; drugi, Eric, poszedł w ślady sławnego ojca, ale bez większego powodzenia. Zmarł w 2004 roku na skutek przedawkowania środków odurzających.
Nie poddawał się
Douglas miał w życiu wiele szczęścia – w lutym 1991 roku rozbił się helikopter, którym leciał. Dwie osoby zmarły, ale aktor wyszedł z katastrofy bez większych obrażeń.
Wkrótce musiał zmagać się z innym nieszczęściem. Pięć lat po wypadku doznał wylewu, po którym stracił umiejętność mówienia. Nie poddał się.
- Pracowałem z moim terapeutą dwa razy w tygodniu – wspominał w rozmowie z The Hollywood Reporter. Dzięki ćwiczeniom i woli walki Douglas odniósł wspaniałe efekty.
Walka ze słabościami
Nigdy się nad sobą nie użalał – zawsze mógł liczyć na pomoc dzieci i żony, choć rodzina pilnowała, aby nie zaczął traktować swojej choroby jako wymówki.
Nigdy nie pozwolił, aby słabość nad nim zawładnęła. Odnosił sukcesy w branży filmowej, ale też udzielał się społecznie. Do dziś daje z siebie wszystko. Na ekranie gościł po raz ostatni w 2008 roku, w filmie telewizyjnym „Meurtres à l'Empire State Building” w reżyserii Williama Karela. (sm/gk)