Knapik i Czubówna o swojej pracy i ksywach. Dla nich bilety wyprzedały się w minutę
Minuta. 60 sekund. A właściwie może i mniej? Bilety na specjalny pokaz "Pulp fiction" rozeszły się tak szybko, że w internecie dało się słyszeć smutne zawodzenie fanów. A to dlatego, że kultowy film Tarantino na żywo mieli przeczytać Krystyna Czubówna i Tomasz Knapik. Zanim to się stało, opowiedzieli o swoich przygodach w zawodzie lektora.
- Opowiem wam taką anegdotę. Kiedyś mój syn opowiadał o jakimś Zyziu. Pytam, kto to jest. Odpowiedział, że tak wołają na ojca ich kolegi. Chciałem wiedzieć, jak wołają na mnie - wspominał Tomasz Knapik na spotkaniu podczas trwającego w Gdańsku Octopus Film Festiwal.
- Na początku syn zaprzeczał, że w ogóle mam jakąś ksywę. Wzięty na tortury zeznał, że mam ksywę Ramirez. Dlaczego tak? I syn powiedział: ach, bo kiedyś wieczorem wychodziliśmy z kolegami z mojego pokoju po cichutku, bo tata nagrywał film. I nagle było słychać z gabinetu twój głos "Ramirez, ku...wa, to były moje konie!" - powiedział, mocno akcentując przekleństwo.
Trzy legendy
Knapik i Czubówna to legendy jeśli chodzi o lektorów w Polsce. Ich głosy zna każdy, bo i każdy przyznajmniej raz w życiu oglądał jakiś film czytany przez jednego z nich. Podczas Octopus Film Festival mieli okazję po raz pierwszy przeczytać razem dialogi do "Pulp Fiction" Quentina Tarantino.
To niesamowita sprawa. Bilety na seanse rozeszły się tak szybko jak kosztowne obozy treningowe u Lewandowskiej. W 60 sekund sprzedano kilkadziesiąt biletów na seans z trzema legendami - Knapikiem, Czubówną i Tarantino. Dostali przed seansem długie owacje!
Zanim jednak klub B90 zapełnił się fanami kultowego filmu, Knapik i Czubówna w mniejszym gronie fanów opowiedzieli o swojej pracy.
- To zupełnie nie jest nowe doświadczenie, prawda Tomeczku? Mieliśmy już okazję razem czytać - przyznała Czubówna.
- Żeby nie być gołosłownym, to opowiem. Był taki program radziecki o Kaszpirowskim. Czytaliśmy to we dwoje. Ja teksty Kaszpirowskiego, a Krystyna całą resztę. Cała Polska to oglądała, bo było to modne. Zdarzały się też inne rzeczy. Krystyna lubi różne pszczółki i robaczki... - powiedział Knapik.
Zawodowy związek Czubówny ze światową fauną i florą to znany wszystkim temat. Czubówna to już niemal głos natury, bo trudno sobie wyobrazić, by ktoś inny czytał filmy przyrodnicze w tym kraju. A przypomnijmy, że Czubówna czytała nie tak dawno dla Netfliksa hitową serię "Nasza planeta".
Głos Tomasza Knapika najczęściej kojarzy się za to z filmami z lat 70. Słowem, z oldschoolem i kasetami VHS. Jak mówi o swojej pracy dziś?
- Są rzeczy, których nie lubię czytać. Ostatnio często proponują mi teksty o gotowaniu. Jak widzę żałosne próby celebrytów, którzy nie potrafią ugotować jajka, to taka praca mi trochę przeszkadza. Staram się nie przyjmować takich zleceń - żartuje.
- Bardzo lubię wyzwania! Przestałem ostatnio czytać filmy fabularne, bo ile można? Teraz zrobię wyjątek. Choć muszę przyznać, że "Pulp Fiction" czytałem kilkanaście razy. To było w szalonych czasach, w których królowały kasety wideo. Za każdym razem była inna lista dialogowa, bo kto inny tłumaczył. Bardziej się klęło lub mniej. Do telewizji szła najczęściej wersja ocenzurowana. "Ja cię kręcę" to było tłumaczenie na "F..ck you" - przyznał rozbawiony.
Co ciekawe, zarabia też na czytaniu zapowiedzi na automatyczne sekretarki. - Myślałem, że nic mnie nie może już zaskoczyć, bo tak wiele wpada tych zleceń. Ostatnio dostałem do przeczytania: "Dodzwoniłeś się do firmy XY. Uprzedzamy, że w trosce o komfort, wygodę i dobre samopoczucie naszych klientów rozmowy z nami NIE są nagrywane. Jeżeli ci to nie odpowiada, odłóż słuchawkę". Musiałem się zatrzymać i wybuchnąć śmiechem - wspomina.
Ramirez i... Kukułka
Knapik przyznał, że przed laty był boom na kasety wideo, ludzie walili też tłumnie do kin, by obejrzeć nowy film z lektorem na żywo. - Ludzie wiedzieli, że jeśli nie dostaną się na seans, to już pewnie nigdy nie zobaczą danego filmu. Byłem świadkiem, jak czasami pod kino podjeżdżały radiowozy policji - powiedział.
Oboje z rozrzewnieniem wspominają początki swojej pracy. I tu ważna sprawa, Krystyna Czubówna też miała ksywę.
- Miałam pseudonim, ale był związany z moją pracą w radiu. To było w latach 70. Jeśli była jakaś wyjazdowa audycja, to ja zostawałam jako "back-up" w biurze. To była wielka atrakcja móc zobaczyć spikerów i lektorów na żywo. W związku z tym prasa się nami bardzo interesowała. Dziennikarze przychodzili i robili wywiady. Któregoś razu przyszedł jeden dziennikarz, wszyscy siedzimy u szefa w gabinecie i nagle pada pytanie: "A co robi w tym męskim zespole ta kobieta?". Szef powiódł wzrokiem po nas wszystkich i mówi: "Jaka kobieta? Ta? Eee, to Kukułka". Koledzy szybko podchwycili - wspomniała podczas spotkania.
Jeśli zastanawialiście się, dlaczego kobiety nie czytają filmów fabularnych, to lektorka udzieliła na to odpowiedzi.
- Głos kobiecy brzmi inaczej. Jest wyższy, więc nie nadaje się do czytania fabuł. To byłoby irytujące, gdy dzieje się wiele na ekranie. A druga sprawa jest taka, że my, kobiety, jesteśmy istotami bardziej emocjonalnymi. Możemy łatwiej dać się ponieść, co nie jest wskazane przy czytaniu fabularnego filmu - przyznała Czubówna. - Trzecia rzecz: cieniem kładzie się historia sprzed lat. W Telewizji Publicznej było tak dużo filmów, a niewielu lektorów, że zatrudniono w końcu lektorkę. Tyle że to był niewypał. To nie był po prostu dobry wybór, ta pani nie była zawodową lektorką. Gdyby wtedy wyszło lepiej, może kobiet byłoby więcej w zawodzie - powiedziała.
- Żeby zmienić istniejący stan rzeczy, trzeba zdobyć się na odwagę - dodała Czubówna.