Komedia o kobiecie na wózku inwalidzkim? "To nie jest film o niepełnosprawności"
Do kin weszła właśnie komedia "Skołowani", w której Agnieszka Grochowska wciela się w kobietę poruszającą się na wózku inwalidzkim. - To nie jest i nie miał być film o niepełnosprawności. Zależało mi, żeby nakręcić go tak, żeby widz zapomniał o wózku, a skupił się na relacjach między bohaterami. I to się chyba udało - mówi w rozmowie z WP reżyser filmu, Jan Macierewicz.
Karolina Stankiewicz: Twój film jest remakiem francuskiej produkcji. Jak bardzo różni się od oryginału?
Jan Macierewicz: W naszym filmie zachowany jest tylko kręgosłup tej historii. Widziałem francuską wersję w sumie dwa razy, nie inspirowałem się nią, nie czytałem też oryginalnego scenariusza. Tuż po obejrzeniu filmu wiedziałem, że chcę go zrobić inaczej, bardziej się skupić na człowieku i na emocjach, bardziej wzruszyć, a komediowość sama wyjdzie, przy okazji. W Polsce mamy zupełnie inne podejście do niepełnosprawności i do komedii. We Francji komedia jest grana na grubo, zdarzają się na przykład żarty mocno seksistowskie – wiedziałem, że u nas to może być niesmaczne. Dlatego z pełną świadomością poszedłem w bardziej miękką stronę.
Co było największym wyzwaniem przy tworzeniu "Skołowanych"?
Niekopiowanie oryginału! (śmiech). Mimo że wiele scen z oryginalnej wersji musiało zostać, bo bez nich fabuła by się nie opowiedziała, to starałem się podejść do tego filmu z innej, bardziej romantycznej strony. Oczywiście, nie mogłem też zapomnieć o komediowości. A w komedii najważniejszy jest rytm dialogu i nieschematyczne myślenie, ale z zachowaniem czasem pewnych klisz – i połączenie tych elementów jest właśnie wyzwaniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Skołowani" mają świetną obsadę, nie tylko w rolach pierwszo-, lecz także drugoplanowych. Jak udało ci się ją zgromadzić?
Od momentu, w którym dostałem ten scenariusz, wiedziałem, że chcę zebrać "niestandardową" obsadę, która będzie zapamiętywalna, ale nieoczywista. Chciałem, by nikt tego filmu nie pomylił z żadnym innym. Jerzy Bończak czy Krzysztof Materna byli od początku na mojej liście marzeń. Gabrysia Muskała oczarowała nas na castingu i cieszę się, że udało się zgrać terminy, bo jej Maria zwyczajnie rozsadza ekran. Z Marianką Zydek i Bartkiem Kotschedoffem spotkaliśmy się na "ostatniej prostej" przed filmem i od razu wiedziałem, że to najlepsze para dla siebie i cudowne rodzeństwo dla Agnieszki i Michała. Robienie filmów to spełnianie marzeń i takim spełnionym marzeniem było, chociażby spotkanie z Jackiem Fedorowiczem. Mógłbym tak mówić o każdej postaci i epizodzie w tym filmie... W tworzeniu obsady najważniejsza jest chemia między bohaterami i czy to przekłada się na ekran, a u nas się chyba przekłada.
W "Skołowanych" na drugim planie pojawiają się osoby z niepełnosprawnościami. Czy musieliście się do pracy z nimi specjalnie przygotować?
W zasadzie: nie. Pracowałem już wcześniej z osobami z niepełnosprawnościami i wiem, że ich się nie ma co bać. Nie trzeba też specjalnie na nich uważać – oni sami tego nie lubią. Chcą być traktowani normalnie. Specjalnie za to musieliśmy przygotować Agnieszkę Grochowską do wiarygodnego odegrania roli osoby z niepełnosprawnością. W końcu Julia to główna bohaterka filmu. Mieliśmy wsparcie Bogusława Glaza, który uczy ludzi po wypadkach dostosować się do wyzwań nowego życia. Agnieszka przez trzy lata miała u siebie w domu wózek inwalidzki, bo pierwsze podejście do kręcenia "Skołowanych" mieliśmy w 2019 roku. Później przeszkodziła nam pandemia i dopiero w 2022 ruszyliśmy ponownie.
Jak wielu nowych rzeczy Agnieszka Grochowska musiała się nauczyć do tego filmu?
Miała mnóstwo wyzwań. Nie dość, że jej bohaterka porusza się na wózku, to jeszcze gra w tenisa, na skrzypcach i na fortepianie. Łatwiej miał Michał (Czernecki - przyp. red.) – on miał tylko udawać, więc im gorzej mu szło na wózku, tym lepiej.
Czy myślałeś, żeby obsadzić w głównej roli aktorkę, która rzeczywiście porusza się na wózku?
Byłem przygotowany na to, że mogą pojawić się pytania, dlaczego Julię gra Agnieszka Grochowska, a nie osoba z niepełnosprawnością. Agnieszka zachwyciła mnie podczas castingów! I od razu potrafiła też zagrać niepełnosprawność. Potem wykonała dodatkowo jeszcze tytaniczną pracę, co widać na ekranie. Fundacja Avalon, która zrzesza i wspiera osoby z niepełnosprawnościami, jest patronem społecznym filmu i od początku uczestniczyła w jego tworzeniu. Jej przedstawiciele czytali scenariusz, sprawdzali, czy jest zgodny z realiami. Jako pierwsi oglądali też film po zmontowaniu i byli zgodni co do tego, że wszystko jest w porządku. A ja, szczerze mówiąc, nie znam w tym kraju aktorki poruszającej się na wózku, której mógłbym powierzyć tę rolę.
W "Skołowanych" w zasadzie nie mówisz o problemach, z jakimi borykają się ludzie z niepełnosprawnością na co dzień. Dlaczego?
Bo to nie jest i nie miał być film o niepełnosprawności. Zależało mi, żeby nakręcić go tak, żeby widz zapomniał o wózku, a skupił się na relacjach między bohaterami. I to się chyba udało… W "Skołowanych" niepełnosprawność jest motorem napędowym akcji, a nie problemem. A budując postać Julii staraliśmy się pokazać kogoś, kto żyje pełnią życia, a nie osobę, której trzeba współczuć.
Czy osobom z niepełnosprawnościami, które oglądały ten film, spodobało się takie podejście?
Z tego, co mówiły, to tak. Wiele razy słyszałem, że dla nich najważniejsze jest, żeby traktować je normalnie, jak każdego innego człowieka.
"Skołowani" to twój pierwszy film pełnometrażowy. Czy masz już plany na kolejny?
To mój pierwszy film kinowy i powiem szczerze, bo jesteśmy tuż po premierze, podoba mi się to i chcę więcej! Razem z moją agentką, Ivy Piotrowską, jesteśmy w rozmowach o paru projektach. Pojawiło się kilka interesujących propozycji i scenariuszy, nie tylko kinowych, więc obiecuję, że to mój pierwszy, ale na pewno nie ostatni film.
Rozmawiała Karolina Stankiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski