Komfort i nowoczesność. Tak kina walczą o współczesnych widzów
Miękkie oparcie, wysuwany podnóżek i mnóstwo miejsca. Ma być jak w domu, albo i lepiej. Walka kin o widza wchodzi na nowy etap.
14 lutego stołeczni kinomani będą mogli sprawdzić nową miejscówkę. Tego dnia sieć Helios oficjalnie wkroczy do Warszawy, gdzie funkcjonuje już kilkanaście kinopleksów i od dawna trwa zacięta walka o klientów.
Tomasz Jagiełło, prezes Heliosa i członek zarządu Agory, w rozmowie z "Businness Insider" mówił, że budowa jednej sali kinowej to koszt ok. 2 mln zł. W Helios Blue City jest osiem sal, których powstanie było o połowę droższe, ale właściciel liczy na zwrot inwestycji po 6-7 latach.
Zobacz także: Najlepsze filmy na Walentynki 2019
Warszawiaków chce przyciągnąć na kilka sposobów. Po pierwsze, Helios Blue City ma w nietuzinkowy sposób łączyć tradycję z nowoczesnością. A także Warszawę z Nowym Jorkiem. Wystrój kinopleksu jest wzorowany na amerykańskiej metropolii, z wielkoformatowymi ekranami LED przywodzącymi na myśl reklamy z Times Square. Z kolei nazwy sal odwołują się do tradycji stołecznego kina. Wejścia do każdej z nich zdobić będą fototapety z nieistniejącymi kinami Relax, Femina, Palladium czy Skarpa.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Lokalizacja w centrum miasta i wyjątkowy wystrój to nie jedyne zalety nowego kinopleksu. Kluczowe w przyciągnięciu uwagi warszawskich kinomanów wydają się być sale Dream, których nie znajdziemy u konkurencji.
Nowoczesny design, szerokie skórzane fotele z regulacją nachylenia, mniejsza liczba miejsc niż w standardowej sali to cechy, które pokochali już klienci Heliosa w Gdańsku i Katowicach.
- Rozkładany fotel w kameralnej sali na kilkadziesiąt osób - za taki komfort warto dopłacić [5-7 zł - dop. red.] - mówiła Wirtualnej Polsce Ula z Gdańska, która szybko przekonała się do seansów w sali Dream.
Sprzedaż biletów w polskich kinach w 2018 r. przekroczyła 57 mln. Rok wcześniej frekwencja osiągnęła 56,6 mln i pobicie tego wyniku było możliwa wyłącznie dzięki "Klerowi" (5,1 mln widzów). Wzrost zainteresowania kinem cieszy polskich dystrybutorów, ale wcale nie wiążę się ze świetlaną przyszłością dla tej formy rozrywki.
Na tle innych krajów Unii Europejskiej jesteśmy ewenementem. Przy okazji trwającego festiwalu Berlinale Europejskie Obserwatorium Audiowizualne opublikowało dane, potwierdzające spadek frekwencji w kinach po trzech latach wzrostu. W 2017 r. europejscy widzowie kupili 984 mln biletów, zaś rok później 955 mln. To wynik gorszy o 3 proc., do którego w głównej mierze przyczynił się rynek niemiecki, gdzie spadek frekwencji w latach 2017-2018 był na poziomie -13,9 proc.
Obejrzyj: Boberek porównuje kino Vegi i Tarantino
W Polsce kina walczą o klienta rozkładanymi fotelami, jakością obrazu i dźwięku czy konkurencyjnymi cenami biletów. Tymczasem za granicą takie zabiegi nie robią już na nikim wrażenia. Wystarczy przyjrzeć się wyjątkowym salom kinowym, które przyciągają turystów z całego świata. W takich kinach jak poniższe obcowanie z dziełami dziewiątej muzy to z pewnością niezapomniane przeżycie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Czy tak wygląda przyszłość polskich kin? Czas pokaże. Pewnym jest, że konkurencja w postaci usług streamingowych rośnie w siłę. Z plakatów i wielkich billboardów dowiadujemy się o nowościach na Netfliksie czy HBO GO, które w niczym nie ustępują kinowym hitom. Na zakup dużego telewizora i porządnego zestawu kina domowego stać już nie tylko najbogatszych. Wszystko to sprawia, że dystrybutorzy filmów i właściciele kin muszą myśleć nad nowymi pomysłami odciągnięcia ludzi sprzed Smart TV z usługą streamingową. Bo rozkładane fotele w kameralnych salach mogą na długo nie wystarczyć.