Oscary przegrywają walkę o widzów. Pieniądze są ważniejsze od krytyki
Utrata prowadzącego, rozdawanie Oscarów w przerwie na reklamę, wbieganie na scenę i błyskawiczne przemówienia. Tegoroczną galę trudno będzie nazwać radosnym świętem amerykańskiego kina.
John Bailey, prezes Amerykańskiej Akademii Filmowej, poinformował o zmianie formatu gali wręczenia Oscarów. W tym roku stacja ABC w transmisji na żywo nie pokaże wręczenia czterech nagród, bo w tym czasie telewidzowie będą oglądać bloki reklamowe. Powód: transmisja gali nie może trwać dłużej niż 3 godz.
Pokrzywdzone kategorie to: zdjęcia, montaż, krótkometrażowy film fabularny, charakteryzacja. Ta pierwsza jest szczególnie ważna dla Polski, ponieważ o statuetkę będzie walczył Łukasz Żal, autor zdjęć do "Zimnej wojny".
- Świat się zmienia i to, co kiedyś wydawało się atrakcyjne, dziś jest dla widzów nudne – napisał na Facebooku Tomasz Raczek, komentując pomysł Akademii i ABC. Dla Abla Korzeniowskiego, hollywoodzkiego kompozytora z Krakowa, takie podejście jest przejawem braku szacunku. Na Twitterze zapytał z przekąsem, czy właściwie potrzebujemy czterech kategorii aktorskich?
W mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo podobnych negatywnych reakcji. W całym tym przekazie umyka dalsza część komunikatu Baileya, który zapewnił, że galę bez reklam będzie można oglądać na żywo w sieci, na stronie Oscars.com, na oficjalnym kanale na YouTube itp. Ograniczenia dotyczą więc wyłącznie transmisji w amerykańskiej telewizji.
Pewnym jest również, że nie jest to jednorazowy pomysł. W przyszłym roku telewidzowie nie zobaczą wręczenia od czterech do sześciu Oscarów, by producenci widowiska zmieścili się w czasie antenowym z obowiązkowymi reklamami. Bailey dał do zrozumienia, że pokrzywdzone kategorie będą się zmieniać cyklicznie, choć trudno sobie wyobrazić sytuację, by Oscar dla najlepszego filmu czy aktorki był wręczany w przerwie reklamowej.
Jak to wpłynie na polskich telewidzów? Zapytaliśmy o to przedstawicieli stacji Canal+, która zapowiedziała emisję transmisji na żywo w odkodowanym paśmie (dla wszystkich abonentów nc+ oraz wybranych sieci kablowych). Dowiedzieliśmy się, że strona amerykańska nie podała jeszcze oficjalnego stanowiska w tej sprawie i trzeba czekać na komunikat.
Prawdopodobne są jednak dwa scenariusze. Po pierwsze, może być tak, jak w latach poprzednich, gdy Canal+ w czasie amerykańskich bloków reklamowych pokazywał komentatorów w polskim studiu. Po drugie, Amerykanie mogą dostarczyć "międzynarodowy sygnał" przypominający to, co dostaną internauci.
Pokazywanie reklam zamiast momentu wręczania czterech Oscarów i przemówień zwycięzców to nie jedyna zmiana, którą dostrzegą widzowie. Nowym odgórnym przykazem jest to, by od wyczytania nazwiska laureata do jego zejścia ze sceny ze statuetką nie minęło więcej niż 90 sek. Przemówienie nie powinno trwać dłużej niż 40 sek.
Wszystko to jest związane z próbą odświeżenia formuły święta kina, które w ostatnich latach wzbudzało liczne kontrowersje.
- Oscary umarły. Po blisko czterech godzinach mozolnego wbijania gwoździ, wieko wreszcie zostało przytwierdzone. Na zmartwychwstanie nie ma co liczyć – pisał Michał Fedorowicz po zeszłorocznej gali, która była "totalnie bezpłciowa, nudna, poprawna do granic nieprzyzwoitości i przeraźliwie długa".
Dziennikarz filmowy Krzysztof Spór również nie widzi dla oscarowej gali świetlanej przyszłości. W rozmowie z Wirtualną Polską stwierdził:
- Relacja z wręczenia Oscarów z roku na rok traci widzów i oglądalność gali jest coraz słabsza. Wszystko więc rozbija się o pieniądze i współpracę z nadającą galę stacją ABC, która naciska, aby ceremonia była krótsza, dynamiczniejsza, ciekawsza dla współczesnego - czyli młodszego - odbiorcy telewizyjnego.
W zeszłym roku gala trwała prawie cztery godziny i choć Spór nie miał z tym problemu ("Dla mnie gala mogłaby trwać i 5 godz."), to trzeba brać pod uwagę rzeczywistość amerykańskiej telewizji.
- Tam trwa wyścig o widza, o zatrzymanie go przed małym ekranem. Ma być fajnie, ciekawie i lekko. Oscary chcą być w czołówce tego wyścigu i muszą się zmieniać, jak zmieniają się przyzwyczajenia widzów, którzy z telewizji odchodzą do internetu. To najważniejsza medialna "walka" naszych czasów, walka dwóch sposobów chłonięcia małych ruchomych obrazów.
Zdaniem Spóra Oscary są w bardzo trudnej sytuacji, bo znajdują się pośrodku tej walki.
- Znamienne, że Akademia docenia produkcje kinowe, a musi poddać się dyktatowi telewizyjnemu. Charakter nagród filmowych, nudne przemówienia, stosunkowo niewiele gwiazd, a jeszcze bez komicznych wstawek i zabawnego prowadzącego, powoduje, że Akademia szuka sposobu, aby stać się atrakcyjna w tym telewizyjnym przekazie, aby nadążyć za współczesnymi odbiorcami – dodaje autor bloga "Spór w kinie".
Walka o sympatię współczesnych odbiorców odbywa się nie tylko na polu telewizyjnej transmisji. Świadczyły o tym zmiany zachodzące w szeregach Akademii po aferze "białych Oscarów" w 2016 r. Wówczas drugi rok z rzędu czterech z pięciu reżyserów i wszyscy kandydaci w kategoriach aktorskich byli biali. Nagłośniono także, że Amerykańską Akademię Filmową tworzą przede wszystkim "starsi biali panowie".
Przed tegoroczną galą kontrowersje narosły wokół Kevina Harta (na zdjęciu), który został wybrany na prowadzącego. W grudniu zrezygnował jednak z tej funkcji. Powodem było ultimatum postawione przez Akademię, która domagała się przeprosin za "homofobiczne wypowiedzi" sprzed lat. Rzecz dotyczyła starych wpisów na Twitterze i żartów opowiadanych na scenie (jeden z takich występów jest dostępny na Netfliksie), którymi Hart miał obrażać osoby homoseksualne. Komik nie zamierzał wracać do krytyki, na którą odpowiadał już kilka lat temu i sam zrezygnował z prowadzenia oscarowej gali. Od tamtego czasu organizatorzy nie podali nazwiska jego zastępcy, więc wszystko wskazuje na to, że obejrzymy pierwszą od 30 lat ceremonię bez prowadzącego.
Czy tak się stanie i czy odświeżona formuła pomoże polepszyć wizerunek amerykańskiego święta kina? Przekonamy się z niedzieli na poniedziałek 24-25 lutego. Dla Polaków będzie to przede wszystkim noc trzymania kciuków za "Zimną wojnę", która ma szansę na trzy Oscary.