"Kraina lodu" przepisem na sukces Disneya. W ten sposób zdominuje rynek filmowy
Pokryte lodem królestwo Arendelle roztopiło serca widzów "Krainy lodu". Animacja okazała się jedną z najbardziej kasowych produkcji w historii kina. Sami twórcy filmu nie przewidzieli tego sukcesu. Czy jego kontynuacja wciąż ma tę moc?
Gdy w 2013 r. "Kraina lodu" trafiła do kin, krytycy filmowi docenili kunszt produkcji, ale obstawiali, że to "Minionki rozrabiają" zdobędą większą widownię. Mocno się pomylili. Film okazał się wielkim hitem i zarobił ponad 1,27 mld dol. Kontynuacja ma szansę dorównać temu wynikowi. Tym samym Disney odnalazł upragniony złoty środek.
Walt Disney przez wiele lat marzył o ekranizacji "Królowej śniegu". Tylko jak ze wskroś złej, chłodnej postaci uczynić interesującą bohaterkę dla dzieci? Taką, która ich zafascynuje, ale nie przestraszy? Odpowiedź znalazł zespół młodych scenarzystów: przerobić mroczną baśń Andersena na pozytywną historię. Tak narodziły się Anna i Elsa, których siostrzana miłość jest silniejsza niż złowrogie moce.
Zobacz: Dlaczego bohaterowie Disneya noszą rękawiczki?
Choć "Kraina lodu" rozpoczyna się od narracji Anny, samotnej sieroty, od której odsunęła się własna siostra, to postać Elsy szybko przejmuje pierwsze skrzypce. Dziewczynka posiada siłę kontrolowania śniegu i lodu, ale boi się ją wykorzystywać. Te aspekty czynią ją znacznie bardziej interesującą od młodszej siostry. Dlatego stała się ulubienicą małych widzów.
Elsa najpopularniejszą bohaterką Disneya
- Większości dzieci łatwiej sympatyzować z postacią w pewien sposób inną i odrzuconą. Elsa jest trochę jak Edward Nożycoręki - ma dar, który w pierwszym momencie wydaje się groźny i który dopiero po oswojeniu "daje się lubić". Kiedy Tim Burton kręcił "Edwarda..." na przełomie lat 80. i 90., Edward był jeszcze postacią "dziwną", bliską estetyce punku i metalu. Wraz z Elsą ten typ bohatera wkroczył w centrum landrynkowej estetyki Disneya - ocenia krytyk filmowy Michał Oleszczyk.
W 2014 r. imię Elsa pojawiło się wśród najczęściej nadawanych imion w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii. Ponoć ich wybór rekomendowało starsze rodzeństwo.
Jednak fabularnie "Kraina lodu" wcale nie różni się od innych produkcji Disneya. Wedle schematu bohaterki pochodzą z rodziny królewskiej, wcześnie tracą rodziców i są zdane same na siebie. Po latach mierzą się ze swoją prawdziwą tożsamością. Towarzyszą im w tym postaci komiczne, takie jak bałwanek Olaf. W polskim wydaniu za dziecięcą tonację odpowiada Czesław Mozil. Jego bohater jest ulubieńcem zarówno młodych widzów, jak i dorosłych.
"Kraina lodu" to muzyczny hit
Tym, co szczególnie wyróżnia zimową opowieść z Arendelle, są piosenki. W końcu odpowiadają za nie gwiazdy Brodwayu, które na swoim koncie mają najważniejsze nagrody muzyczne. O fenomenie utworów wiedzą szczególnie rodzice, którzy przez długi czas po seansie pierwszej części "Krainy lodu" non stop słyszeli swoje pociechy śpiewające "Mam tę moc".
- Myślę, że przede wszystkim ogromny wpływ na sukces filmu ma podkład muzyczny, który stał się bardzo popularny i był jednocześnie najlepszą kampanią reklamową, jaką bajka może sobie wymarzyć - twierdzi Kamil Nowak, autor Blog Ojciec.
Według naszego redakcyjnego taty w "Krainie lodu 2" nie usłyszymy utworu, który może się okazać godnym następcą hitu z pierwszej części. To zdanie podziela Michał Oleszczyk, który nie wróży piosence "Chcę uwierzyć snom" zaszczytnych laurów.
- "Into the Unknown" będzie nominowane do Oscara, ale go nie zdobędzie. To tylko odświeżona wersja "Let it go" - zauważa.
Kontrowersje wokół "Krainy lodu"
O tym, jak wzorowy przepis na sukces stworzył Disney, niech świadczy fakt, że Elsa stała się ulubioną postacią feministek oraz środowiska LGBT. Piosenka "Mam tę moc" odczytywana jest zarówno jako bunt przeciw patriarchatowi, jak i coming out bohaterki. Choć scenarzystka i reżyserka Jennifer Lee podsycała doniesienia, że Elsa może okazać się pierwszą homoseksualną księżniczką, władze Disneya wciąż tego nie skomentowały. Prawdopodobnie wcale nie zabiorą głosu w tej sprawie.
- Disney ma za dużo do stracenia w postaci wielkiej, konserwatywnej widowni w USA. Co innego tęczowy dzień w Disney World, a co innnego wielomilionowa produkcja, na którą potencjalnie nie pójdzie połowa Ameryki. Będą pojawiały się rożne listki figowe i aluzje (jak migająca na ekranie przez chwilę para jednopłciowa w aktorskiej "Pięknej i Bestii" ), ale nie wierzę, że pojawi się główna postać księżniczki LGBT. Przynajmniej na pewno nie w mega-produkcji jak "Kraina lodu". Pamiętajmy, że Disney walczy nie tylko o zachodnie rynki, ale na wielu terytoriach, choćby muzułmańskich, taki temat stanowiłby błyskawiczne wykluczenie filmu - ocenia krytyk filmowy Michał Oleszczyk.
Dlatego też "Kraina lodu 2" ostrożnie podejmuje nawiązania do bieżącej sytuacji społeczno-politycznej. - Jest trochę aluzji do Trumpa, ale nie za mocno. Jest temat zmiany klimatycznej, ale nie wypowiedziany do końca. Jest "female power", ale jest też staroświecki romans Anna-Kristoff - punktuje.
Przepis na sukces Disneya
W 2012 r. amerykańscy psychologowie przeprowadzili badania "The Social Science of Cinema" nad 220 produkcjami filmowymi z lat 1996-2009, aby ustalić, które elementy wpływają na powodzenie filmu wśród najmłodszej widowni. Wynika z nich, że to obrazy o złożonej i zniuansowanej problematyce osiągają lepsze wyniki niż te, które poruszają bezpieczne tematy. Kluczowa jest również zawartość wątków, które zainteresują dzieci, jak i dorosłych.
Warunki te bezsprzecznie spełnia "Kraina lodu". Można przekonać się o tym, zerkając w media społecznościowe, gdzie swoje uwielbienie do produkcji Disneya deklaruje również młodzież oraz dorośli nieposiadający dzieci. Skąd taka kulturowa zmiana?
- Sam należę do pokolenia, które nigdy nie dostało swojego własnego rytuału przejścia w dorosłość - nawet moi znajomi trzydziestolatkowie z dziećmi mówią o sobie, że nie czują się dorośli. Mentalnie i emocjonalnie tkwimy w dzieciństwie i adolescencji, dlatego wybieramy kino, które pozwala nam ten stan celebrować i poniekąd go usprawiedliwia - twierdzi Michał Oleszczyk.
Wygląda na to, że o to właśnie zabiega Disney. Po zakończeniu wznowionej serii "Gwiezdnych wojen" i tak chętnie będziemy sięgać po produkcje największej filmowej korporacji. Właściciel Marvel Studios, Lucasfilm, Pixara oraz Foxa zaoferuje nam w 2020 r. m.in. "Mulan" i "Cruellę" będącą sequelem "101 dalmatyńczyków". A po pojawieniu się platformy Disney+ w Polsce może okazać się, że Netflix, Amazon czy HBO GO w wielu domach mogą pójść w odstawkę.