Krystyna Janda i Andrzej Seweryn: ich rozstanie nikogo nie zdziwiło
„Dyrygent” Andrzeja Wajdy miał premierę 36 lat temu, w marcu 1980 roku. Krystyna Janda i Andrzej Seweryn, którzy na ekranie wcielali się w małżonków, byli już wtedy kilka miesięcy po rozwodzie.
Ich rozstanie raczej nikogo nie zdziwiło. W filmie zagrali parę tkwiącą w toksycznym, dysfunkcyjnym związku, który, jak się okazało, do złudzenia przypominał ich własny. Długo walczyli o tę miłość, choć wydawało się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko nim. Jednak oni, jakby na przekór, *postanowili być razem. *
Dopiero później zrozumieli, jaki błąd popełnili. Oboje bali się jednak podjąć decyzję o rozstaniu. To ich gosposia, nie mogąc znieść napiętej atmosfery, po jednej z kłótni namówiła Jandę do spakowania walizek i natychmiastowej wyprowadzki do rodziców. Po latach aktorka przyznawała, że była to jedna z najlepszych decyzji w jej życiu.
Studentka i wykładowca
Krystynę Jandę Andrzej Seweryn poznał w warszawskiej PWST. Ona była studentką, on asystentem Tadeusza Łomnickiego. Młoda dziewczyna od razu wpadła mu w oko. Niestety, nie mógł liczyć na podobne zainteresowanie z jej strony.
*- Widywałam go tylko na korytarzach i bardzo mi się nie podobał *– mówiła Janda w książce „Tylko się nie pchaj. Krystyna Janda opowiada o sobie Bożenie Janickiej”.
Ale wpadali na siebie coraz częściej. Spotykali się w teatrze, bufecie, wkrótce okazało się, że mają wspólnych znajomych.
- Trafiałam nieustannie na jakieś odpryski z jego życia – dodawała. I przyznawała, że z czasem wreszcie go polubiła. - Niezwykle mi imponował. Był ode mnie starszy, dojrzalszy, mądrzejszy.
Nieudany związek
Ale Seweryn miał jedną najpoważniejszą wadę, która całkowicie przekreśliła go w oczach przyjaciół i rodziny Jandy. Był żonaty.
W marcu 1970 roku poślubił Bogusławę Blajfer, działaczkę opozycyjną, którą poznał na jednym ze studenckich protestów w 1968 roku. Pomagał jej drukować ulotki i razem głośno buntowali się przeciwko sytuacji politycznej. Oboje zresztą wylądowali za to w więzieniu – Seweryn na cztery miesiące, Blajfer na trzy lata, choć ostatecznie wyrok skrócono jej o połowę. Pobrali się zaraz po wyjściu na wolność.
Jednak w ich związku szybko zaczęło się psuć i Seweryn wiedział, że rozstanie jest tylko kwestią czasu.
„Rodzice nie przepadali za nim”
To dlatego Seweryn tak uparcie zabiegał o kontakt z Jandą, nalegał na spotkania, wydzwaniał codziennie, pożyczał książki i chciał o nich dyskutować. Ona jednak wciąż pozostawała obojętna.
- Aż do pewnego wieczoru, kiedy przyjechał do Ursusa, tym razem bez żadnego pretekstu. I właśnie wtedy, jakby to powiedzieć, stało się to, co się stało – wspominała.
Dopiero wtedy spojrzała łaskawszym okiem na swojego adoratora i odwzajemniła jego uczucia, choć zdawała sobie sprawę, że jej bliscy nie darzą go sympatią.
- Musiałam go bronić, bo ani moi rodzice, ani przyjaciele nie przepadali za nim – mówiła. - Budził raczej niechęć. Rodzicom nie podobało się w nim wszystko, poczynając od tego, że nie myje włosów i ubiera się z odrobinę przesadną oszczędnością. Mama jeszcze raz błysnęła intuicją: ta cecha Andrzeja miała mi później zatruć życie.
„Był szczęśliwy”
Janda przyznawała, że związek z Sewerynem wiele ją nauczył, ale nie podobało się jej, że zawsze jest w cieniu swojego partnera.
- W tym środowisku byłam tylko kimś na przyczepkę do Andrzeja – twierdziła.
Wreszcie Seweryn – rozwiedziony już z Blajfer – poprosił Jandę o rękę. Ślub wzięli cywilny, bo aktor stanowczo nie zgodził się na ceremonię kościelną. 23 marca 1975 roku na świat przyszła ich córka Maria. Seweryn nie posiadał się z radości
*- Gdy urodziła się Marysia, Andrzej przytargał do teatru torbę wódki. O świcie wyleciał na ulicę, zatrzymywał samochody, kierował ruchem. Był szczęśliwy *- wspominał jego przyjaciel, Henryk Łapiński.
„Zawiodłam go”
Szczęście jednak nie trwało długo.
- Dziś myślę, że mój pierwszy mąż ożenił się ze mną, bo potrzebował energicznej żony, która umiałaby wszystkie sprawy załatwiać sama, zostawiając mu wolną głowę* – twierdziła Janda. *- Zorganizowałam więc dom, byłam w ciąży, urodziłam dziecko. Siedziałam z Marysią na kolanach w bujanym fotelu i czekałam, kiedy Andrzej wróci z wieczornego spektaklu. Zupełnie zapomniałam, że ja też miałam zostać aktorką.
Seweryn nie był gotowy na bycie ojcem. Gdy Marysia miała cztery miesiące, spakował walizkę i pojechał na wakacje do Bułgarii. Między małżonkami coraz częściej dochodziło do kłótni, a atmosfera stawała się coraz bardziej napięta.
- Myślę, że zawiodłam go przede wszystkim jako uczennica. Miał wobec mnie do końca zapędy wychowawcze *– twierdziła Janda. - Zaczęłam jednak rozumieć, że muszę iść swoją drogą, a on, że wymknęłam mu się z rąk.*
O rozstaniu zadecydowała gosposia
Po jakimś czasie z małżonkami zamieszkała gosposia Honorata.
- Nie potrzebowałam gosposi, ale ktoś przyszedł z wiadomością, że jakaś stara kobieta siedzi w kościele i płacze, bo nie ma dokąd pójść, wzięliśmy ją więc z Andrzejem do siebie – wspominała Janda.
Któregoś wieczoru Seweryn napił się wódki, by lepiej wcielić się w pijanego w „Dyrygencie”, i dostał zapaści na oczach córki. Janda zawiozła męża do szpitala. Gdy z niego wrócili, doszło do kolejnej awantury. Wtedy zainterweniowała gosposia. Ubrała Marysię, kazała zabrać Jandzie walizkę i pojechały do rodziców aktorki.
W 1979 roku Janda i Seweryn wzięli rozwód. W tym samym roku zagrali jeszcze na scenie parę kochanków w „Heloizie i Abelardzie”, pokazując, że są prawdziwymi profesjonalistami.
*- To nie było nieudane małżeństwo *– mówiła później w „Gali” Janda, która szczęście znalazła u boku Edwarda Kłosińskiego.
A Seweryn dodawał:
- Granie najtrudniejszej roli w teatrze jest łatwiejsze, niż bycie z kobietą.