Leon Niemczyk: Żył pełnią życia. Rozpierała go energia
01.12.2014 | aktual.: 22.03.2017 18:02
Do lekarza zgłosił się nieco osłabiony, narzekając na problemy z oddychaniem. Po serii badań diagnoza brzmiała jak wyrok: rak płuc
- Ja się wcale nie boję!* - oznajmił jednak _Faktowi_ Leon Niemczyk. *- W moim wieku nowotwór jest już podobno niegroźny. Zresztą mam już prawie 83 lata, to ile mi jeszcze zostało?
Walka z rakiem trwała rok. Aktor ignorował zalecenia lekarzy – wrócił do pracy, która zawsze była jego całym światem, dalej żył pełnią życia. Rozpierała go energia.
- Chyba nie jestem w najgorszej formie. A poza tym jestem w cudownych rękach – odpowiadał, pytany o samopoczucie. Nie przestawał żartować, wciąż emanował optymizmem, którym zarażał innych.
href="http://film.wp.pl/leon-niemczyk-zyl-pelnia-zycia-rozpierala-go-energia-6025246910845569g">CZYTAJ DALEJ >>>
Leon Zawodowiec
Cudem przeżył wojnę, podróżując po całym świecie i wpadając z deszczu pod rynnę. Egzamin aktorski zdał, choć nie bez komplikacji, i natychmiast wsiąknął na dobre w filmowy światek – zagrał aż w 400 polskich filmach i serialach. Koledzy z pracy nazywali go Leonem Zawodowcem. Żenił się tyle samo razy co król Henryk VIII. A o tym, że ma córkę, świat dowiedział się dopiero po jego pogrzebie.
Życie Leona Niemczyka to doskonały materiał na film – i to niejeden.
- Nie żyję wspomnieniami, ale to prawda, że w życiu zdarzały mi się tak nieprawdopodobne i ekstremalne sytuacje, z których nie każdy potrafiłby wyjść cało – śmiał się Niemczyk w Gazecie Wyborczej.
Wielka ucieczka
Zaraz po wybuchu wojny odniósł poważne rany – z powodu przestrzelonego uda musiał poruszać się o kulach. To go jednak nie zniechęciło i nie zamierzał pozostawać biernym obserwatorem. Znowu ruszył do walki.
- W czasie wojny byłem w konspiracyjnej podchorążówce i pewnej lutowej nocy 1943 roku ledwo uciekłem gestapo, wyskakując półnagi przez okno – opowiadał w Wyborczej. - Po pewnym czasie dostałem znakomite lewe papiery i wydostałem się z Warszawy. Miałem dużo szczęścia.
Nie cieszył się jednak zbyt długo wolnością.
- Znów mnie złapali, a ja po raz kolejny im zwiałem i przedostałem się do Krakowa – dodawał.- Kiedy ruszył front wywieziono nas w głąb Rzeszy i potem z jakiejś miejscowości pod Norymbergą udało mi się uciec przez linię frontu do Amerykanów.
Początki aktorstwa
Jak opowiadał w Wyborczej, do Polski wrócił, by odszukać matkę; wtedy też bardzo przydał mu się jego talent aktorski.
- Znalazłem ją we Wrocławiu – mówił. - W tym czasie dwaj bracia prysnęli na Zachód i ja też chciałem się stąd wydostać, ale capnęli mnie na południowej granicy. I najpierw w lochach cieszyńskiego zamku, później więzieniach w Katowicach, Krakowie i wreszcie w Warszawie na Koszykowej w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego usiłowali ze mnie wydusić, że należałem do AK. Nie mogłem się przyznać. To groziło naprawdę poważnymi konsekwencjami, a ja nie chciałem zgnić w mamrze. Łgałem na tyle dobrze, że w końcu uwierzyli, że nigdy nie byłem w AK i mnie wypuścili. Może to były początki mojego aktorstwa?
''Ojciec był egocentryczny i egoistyczny''
Po zakończeniu wojny wreszcie zajął się tym, o czym marzył – zaczął występować w teatrach, a ze sceny trafił na ekrany. Wkrótce też postanowił się ożenić; jego pierwszą żoną została Tatiana Zuanar, studiująca w Łodzi na wydziale aktorskim, której zupełnie zawrócił w głowie.
- Była na roku z wieloma potem znanymi aktorami – opowiadała w Vivie ich córka Monika Misiejuk. - Z Elżbietą Czyżewską bardzo się przyjaźniła. Leon Niemczyk, o wiele od niej starszy, imponował tym młodym dziewczynom. Potrafił być czarujący. Uroczy gawędziarz. W towarzystwie zawsze go uwielbiano. Był już bardzo popularny. I zainteresował się nią.
Misiejuk dodawała, że nie zdziwiło jej, że to małżeństwo szybko się rozpadło.
- Ja nawet nie wiem, czy to była miłość. Zakochanie na pewno. Ale miłość? Do tego potrzeba czegoś więcej, jakiejś głębi. A między nimi jej nie było. Zresztą ojciec, jako człowiek, był szalenie egocentryczny i egoistyczny.
''Ojca się trochę bałam''
Po rozwodzie Niemczyk ożenił się ponownie, z Krystyną. Jak wspomina Misiejuk, spotykali się bardzo rzadko, ponieważ aktor nie był zainteresowany byciem ojcem.
- Z Leonem moje kontakty były rzadkie i chyba trochę wymuszone – mówiła w Vivie. - Sąd nakazał spotykać się z dzieckiem, a więc się spotykał. Podobno przyjeżdżał kilka razy, ale ja tego nie pamiętam. Nie mam z dzieciństwa związanych z nim zbyt miłych wspomnień. Bo ja to ojca się trochę bałam, jak twierdzi moja mama. Mało ze mną przebywał po prostu. Raz zabrał mnie na sanki, z których się ześlizgnęłam. Zgubił mnie i szedł dalej. Jakaś pani zwróciła mu uwagę: „Dziecko wypadło”. On nie miał wprawy w zajmowaniu się dziećmi.
''Jedna używa grzebyka, a druga Niemczyka''
Jak twierdzi Misiejuk, ojcostwo „nie pasowało to do jego wizerunku uwodziciela, podrywacza, jaki sam pracowicie budował. Dziecko to niepotrzebny balast”. A Niemczyk towarzystwo kobiet bardzo sobie cenił – z wzajemnością.
- Jedna używa grzebyka / A druga Niemczyka – taki wierszyk ułożył o aktorze Jan Sztaudynger, zachwycony opowieściami o podbojach sercowych kolegi.
- Podczas kręcenia filmu na Mazurach powziąłem postanowienie, że każdego dnia będę miał inną kelnerkę. I przez dziesięć dni zdjęciowych udało mi się tego dotrzymać – cytuje jedną z historyjek aktora Gazeta Wyborcza.
Nawet gdy się zestarzał, działał na kobiety niczym magnes. Jacek Bławut wspominał, jak gościli na festiwalu filmowym w Nowogardzie.
- Poszedłem spać nad ranem, schodzę o ósmej na śniadanie, a tam siedzi Leon otoczony wianuszkiem kobiet.
Związki na odległość
Trzeci ślub wziął Niemczyk z Dianą, Kubanką, którą poznał, gdy grał w filmie „Zejścia do piekła”.
Zakochali się i zaledwie po trzech tygodniach znajomości wzięli ślub w Hawanie. Dziewczynie nie udało się jednak wyjechać z kraju; a żadne z nich nie chciało trwać w związku na odległość. Rozwód przeprowadzono już, listownie, po kilku tygodniach.
Kolejne małżeństwo, z niemiecką reżyserką Dorit, również zakończyło się rozwodem, choć to dla aktora kobieta zostawiła poprzedniego męża. Powód? Znowu ten sam – związek na odległość.
''To mi zostało po sześciu żonach''
Kolejne rozstania nie zniechęciły Niemczyka do instytucji małżeństwa. Ożenił się znowu, tym razem z księgową Jadwigą. I to ona okazała się niestała w uczuciach. Jeszcze jedno małżeństwo i jeszcze jeden, szósty z kolei rozwód.
Potem Niemczyk już nie próbował składać kolejnej przysięgi. Śmiał się, że żony zmienia „jak olej w samochodzie”. A na gali Tele Kamer bez wahania pokazał puste kieszenie spodni, mówiąc, że „to mu zostało po sześciu żonach”.
Kiedy dziennikarz Gazety wrocławskiej zapytał go, czy to prawda, że miał sześć żon, bo nie potrafił odmawiać, Niemczyk odparł:
- Kobietom nie odmawiają ci, którzy stawiają gorzałę w lokalach. Czemu pan nie zapyta, ilu mężów w sumie miały moje byłe żony? Piętnastu! I kto jest lepszy statystycznie? Wydaje mi się, że one teraz trafiły w lepsze ręce: do tych nowych frajerów.
Tylko praca
Pocieszenia po nieudanych związkach szukał w pracy. Mówiono, że nie odrzucał praktycznie żadnych propozycji.
- Polski aktor nie ma tej wygody, by wybierać w rolach. Nie mieszkamy w Hollywood, nie jesteśmy amerykańskimi gwiazdami, by przebierać w kontraktach – tłumaczył Niemczyk w Gazecie Wrocławskiej.
Nie chciał przechodzić na emeryturę, nawet gdy stan jego zdrowia zaczął się pogarszać.
- Po śmierci będę odpoczywał przez całą wieczność – mówił w Wyborczej. - Dopóki szare komórki pracują, a ręce i nogi poruszają się w miarę sprawnie, trzeba pracować. Praca uszlachetnia. Podobno.
Pytany, co by zmienił w swoim życiu, odpowiadał bez wahania:
- Przede wszystkim z całą pewnością, nigdy nie wróciłbym do Polski. I wtedy uniknąłbym więzień, małżeństw i jeszcze paru innych sytuacji, których nie wspominam z sentymentem. Jednak na pewno za nic w świecie nie zmieniłbym mojego zawodu na żaden inny.
Odszedł 8 lat temu, 29 listopada 2006 roku.
(sm/gk/mn)