Nowy film Justina Kurzela, reklamowany hasłem: „Gra o tron w świecie Szekspira”, poza scenograficznym podobieństwem i motywem przewodnim nie ma zbyt wiele wspólnego z przebojowym serialem HBO. „Makbet” to stonowany, oniryczny i bardzo poetycki thriller, który stara się spojrzeć na XVII-wieczną tragedię ze współczesnej perspektywy.
Justin Kurzel postanowił opowiedzieć doskonale znaną historię szkockiego wojownika, który podstępem zasiada na królewskim tronie, skupiając się na jego słabościach i stopniowo ogarniającym go szaleństwie. Kluczowym motywem jest założenie, że Makbet cierpiał na zespół stresu pourazowego, któremu „zawdzięczał” liczne halucynacje – w tym tę najważniejszą z udziałem trzech wiedźm.
Makbet sportretowany przez Michaela Fassbendera to człowiek zniszczony przez koszmar wojny, a zarazem dotknięty osobistą traumą utraty dziecka. Oddany królowi wojownik jest przepełniony cierpieniem, jednak poczucie obowiązku i honor pomagają mu stać na dwóch nogach. Nie ugina się, gdy musi posłać na pewną śmierć młodych chłopców (scena z przywiązywaniem miecza do dłoni i malowaniem barw wojennych), ale w pewnym momencie nie jest już w stanie powstrzymać tego szaleństwa. Czarę goryczy przelewa przepowiednia, z której wynika, że Makbet zostanie królem Szkocji.
W „Makbecie” obok świetnego Fassbendera główne skrzypce gra Marion Cotillard, czyli Lady Makbet. Ukazywana zazwyczaj jako ogarnięta rządzą władzy bezwzględna kobieta, u Kurzela jest przede wszystkim bardzo podobna do swego męża. W obojgu tkwi przecież trauma z przeszłości, zaś przepowiednia wiedźm jawi się jako nowa nadzieja – ukazanie właściwej drogi dla osób pogrążonych w beznadziejności. Tymczasem próba realizacji wizji opowiedzianej przez Makbeta to po prostu kolejny krok w kierunku ciemności i całkowitego zatracenia człowieczeństwa.
Justin Kurzel stara się uchwycić ludzką stronę bezwzględnych, owładniętych szaleństwem bohaterów, tłumacząc ich postępowanie zespołem stresu pourazowego. Ta ciekawa koncepcja znajduje potwierdzenie w przesłaniu wielu scen, co może sugerować, że filmowy „Makbet” jest odważną, niejako luźną adaptacją utworu Szekspira. To jednak tylko pozory, gdyż reżyser trzyma się kurczowo tekstu tragedii, kręcąc pełne emocji ujęcia, przypominające występy na deskach teatru. Obraz jest oczywiście bogaty w rozległe plenery i pomysły niemożliwe do zrealizowanie bez użycia kamery i montażu, tym niemniej „Makbet” Kurzela kusi przede wszystkim wizjonerską, statyczną narracją. Doskonałym tego przykładem jest otwierająca scena bitwy, która swoją wyjątkowość zawdzięcza efektowi slow-motion i zastosowania licznych filtrów.
„Makbet” nie jest dziełem spektakularnym i daleko mu do standardów wyznaczanych przez historyczne blockbustery. To kino bardzo emocjonalne, przejmujące, oniryczne. Można mieć za złe Kurzelowi, że mając ciekawy i oryginalny pomysł na wytłumaczenie postępowania Makbeta i jego żony nie poszedł o krok dalej i nie zdecydował się na odważniejszą interpretację tekstu Szekspira. Bo w gruncie rzeczy filmowy „Makbet” mógłby tylko zyskać, gdyby jego twórcom nie zależało na stworzeniu widowiska na pograniczu filmu i teatru.
MATERIAŁY DODATKOWE:
Wydanie DVD zawiera film w angielskiej wersji językowej, z polskim lektorem (Dolby Digital 5.1) lub napisami. W zakładce materiały dodatkowe znalazło się kilka zwiastunów oraz trzy wywiady (łącznie kilkanaście minut) z Marion Cottilard, Michaelem Fassbenderem i innymi twórcami filmu.