Trwa ładowanie...

"Mamma Mia: Here We Go Again": impreza, z której nie chce się wychodzić [Recenzja]

Piosenki zespołu ABBA nie rdzewieją. A "Mamma Mia: Here We Go Again" jest jeszcze bardziej zabawna, porywająca i szałowa niż pierwsza część.

"Mamma Mia: Here We Go Again": impreza, z której nie chce się wychodzić [Recenzja]Źródło: East News
d25jzm3
d25jzm3

Ile hitów ma ABBA? Okazuje się, że wystarczająco dużo, by zapełnić dwa pełnometrażowe filmy. Choć przed pójściem na pokaz zastanawiałam się, po co wracać do tej samej historii, na tę samą wyspę i do tych samych bohaterów, których poznaliśmy już dość dobrze – nie żałowałam ani minuty. Więcej: chętnie przeżyłabym to jeszcze raz! "Mamma Mia: Here We Go Again" to faktycznie jak spędzanie wakacji drugi raz w tym samym miejscu. Ale to miejsce wciąż zaskakuje. I bawi jak mało które.

Sophie (Amanda Seyfried)
znów wysyła zaproszenia. Tym razem nie na ślub, a na otwarcie hotelu, który urządziła w starej willi na greckiej wyspie – spełniając tym samym największe marzenie swojej matki. Ale jej ojcowie i partner mają w tym samym czasie ważne sprawy do załatwienia – prawdopodobnie nie zjawią się na imprezie. Zjawiają się za to niezawodne przyjaciółki matki, Donny. Wspominają młodość i trzy romanse, których owocem jest Sophie. Choć znamy te historie dość dobrze, tym razem będziemy mogli przeżyć je razem z bohaterami.

Młoda Donna spędza wakacje życia podróżując po Europie i odnajdując swoje miejsce na małej greckiej wyspie. W jej rolę brawurowo wcieliła się Lily James. Ta dziewczyna to istny wulkan energii. Prowadzi nas przez film z taką werwą, że nawet irytująca (zupełnie jak w pierwszej części) postać Sophie nie jest w stanie nam zepsuć zabawy swoim marudzeniem i usychaniem z tęsknoty za ukochanym. Wtórują jej – w rolach miłosnych partnerów Donny – Josh Dylan, Hugh Skinner i Jeremy Irvine. Piękne, młode i… spontaniczne wersje Sama (Pierce Brosnan)
, Harry'ego (Colin Firth) i Billa (Stellan Skarsgård). Między bohaterami jest taka chemia, że aż iskrzy.

Druga część "Mamma Mia" bardziej promuje klasyczne wartości rodzinne niż jej poprzedniczka. W pierwszej części wiele schematów zostało wywróconych do góry nogami. Tutaj utrzymany jest względny ład. Ale choć z ekranu wybrzmiewają pompatyczne hasła o sile rodzicielskich uczuć, zagłuszają je dźwięki piosenek ABBY (Ostrzegam: Pierce Brosnan znowu daje wokalny popis. Ale tym razem jego śpiew brzmi jak dobry żart). Bo "Mamma Mia: Here We Go Again" to przede wszystkim świetna zabawa, impreza, z której nie chce się wychodzić. Zanim pójdziecie na ten film, zaplanujcie dobrze wieczór. Bo z kina będziecie chcieli iść prosto na parkiet. Albo na jeszcze jeden seans.

d25jzm3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d25jzm3