Marek Frąckowiak długo walczył z chorobą. Mówił, że nie boi się śmierci

6 listopada mija 7 lat od śmierci Marka Frąckowiaka. Aktor odszedł po długiej walce z chorobą nowotworową. Cały czas był dobrej myśli, podejmował nowe wyzwania zawodowe. Do końca była przy nim ukochana żona.

Marek Frąckowiak
Marek Frąckowiak
Źródło zdjęć: © AKPA | AKPA

Frąckowiak zwracał uwagę, że rak nie jest najgorszą z możliwych chorób i istnieją te, które są bardziej uciążliwe. Podkreślał, że z rakiem można normalnie funkcjonować. Żył licznie wspierany przez oddaną żonę, która uważała go za "prezent od losu", a także charakteryzowała go jako osobę niezwykle ciepłą, radosną i prawą.

Pomimo śmiertelnej choroby, Frąckowiak nie porzucił swojej aktorskiej pasji, wierząc niezachwianie, że zdoła się wydostać z trudnej sytuacji. Niestety, nie doczekał premiery swego końcowego dzieła "Kamerdyner", które zostało wyróżnione trzema Złotymi Lwami podczas festiwalu filmowego w Gdyni. Frąckowiak odszedł 6 listopada 2017 r. Swoją postawę wobec śmierci wyrażał stwierdzeniem, iż nie obawia się jej, gdyż jest to coś, na co nie ma wpływu, i co zdarza się jedynie raz.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dzieciństwo

Frąckowiak przyszedł na świat 16 sierpnia 1950 r. w Łodzi. Jego wspomnienia z dzieciństwa zawierają opowieści o byciu niepokornym uczniem, co sprawiało, że nauczyciele mieli z nim sporo problemów. Opowiadał w "Życiu na gorąco", że matka była zmuszona zmieniać mu szkoły, ponieważ często dostawała ultimatum, iż będzie promowany do następnej klasy tylko wtedy, gdy zmieni szkołę. W sumie przeszli cztery szkoły, ledwo kończąc maturę.

Po ukończeniu szkoły średniej Frąckowiak zastanawiał się nad potencjalnymi ścieżkami kariery, które wszystkie wiązały się z publicznymi wystąpieniami. Rozważał możliwości zostania księdzem, adwokatem lub artystą, co wspominał z uśmiechem.

Zamiast kościoła - teatr i kino

Frąckowiak nie zdecydował się na kapłaństwo. Co prawda rozpoczął studia prawnicze, ale adwokatem również nie dostał. Nie widział się w tej roli, co skłoniło go do wyboru innej drogi zawodowej. W wieku dwudziestu czterech lat ukończył łódzką szkołę filmową na kierunku aktorskim. W jego dorobku artystycznym był już wtedy debiut w filmie Jerzego Passendorfera "Zabijcie czarną owcę", którym zyskał uznanie krytyków przewidujących mu świetlaną przyszłość w zawodzie aktora.

W kolejnych latach pojawiał się w takich produkcjach jak "Niespotykanie spokojny człowiek", "Między ustami a brzegiem pucharu", "Anatomia miłości", "Młode Wilki" czy "Popiełuszko". Jego popularność rosła również dzięki występom w serialach takich jak "Alternatywy 4", "Dom", "Ranczo" oraz "Klub szalonych dziewic".

Miłość ponad wszystko

Frąckowiak opisywał swoją drugą żonę Ewę Złotowską jako uosobienie kobiecości z błyskiem w oku i biustem przypominającym ten Sophii Loren, choć w mniejszym wydaniu. Aktorka, znana między innymi z dubbingowania Pszczółki Mai, pojawiła się w jego życiu w odpowiednim momencie, mimo że początkowo ani ona, ani Frąckowiak nie planowali wspólnej przyszłości.

Frąckowiak bardzo przeżył rozwód z pierwszą żoną, plastyczką Barbarą Frąckowiak. Wspominał to jako niezwykle bolesne doświadczenie, oraz okres, kiedy zaczął nadużywać alkoholu. Złotowska również doświadczyła trudnych relacji i postanowiła, że nie potrzebuje mężczyzny u swego boku.

Opowiadała, że kupiła psa, a kiedyś po koncercie, który na jej prośbę prowadził Marek, zaprosiła go do siebie na działkę. Złotowska zauważyła, że to właśnie jej pies szybko związał się emocjonalnie z Frąckowiakiem.

Para przez wiele lat prowadziła szczęśliwe życie w domu pod Konstancinem, tworząc tam swój własny, prywatny raj. Opiekowali się wieloma zwierzętami i unikali życia publicznego. Choć zawsze marzyli o powiększeniu rodziny, nie doczekali się dzieci.

Frąckowiak w szczerym wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia" przyznał, że kwestia posiadania dzieci nie jest dla niego łatwym tematem, ponieważ tak się potoczyło życie, że nie mógł tego zmienić. W zamian za to został dziewięciokrotnym wujkiem, cieszącym się miłością swoich siostrzeńców, którzy uznawali go za ważną osobę w swoim życiu.

Walka z chorobą

Trudne chwile pojawiły się w życiu Frąckowiaka, gdy hospitalizowano go z powodu problemów z prostatą. Udało mu się pokonać chorobę, lecz niebawem, gdy sytuacja wydawała się poprawiać, rak zaatakował jego kręgosłup. W jednym z wywiadów przyznał, że nie boi się śmierci, bo jest to coś, na co nie ma wpływu i co przychodzi tylko raz. Natomiast często odczuwa lęk przed życiem, przed zadaniami, które przed nim stawia, i przed tym, czy zdoła im sprostać, oraz przed konsekwencjami swoich decyzji.

W 2013 roku aktor przewrócił się w ogrodzie i nie był w stanie wstać, a wkrótce potem usłyszał druzgocącą diagnozę – rak kręgosłupa. Przeszedł operację, podczas której usunięto guza. Stan jego zdrowia poprawił się na tyle, że mógł powrócić do pracy. Niestety, w 2014 roku wystąpiły przerzuty, co wymagało chemioterapii, która jednak zakończyła się sukcesem. Po kilku latach względnej stabilizacji zdrowotnej, ponownie zaczął odczuwać problemy zdrowotne. Musiał być hospitalizowany, przeszedł transfuzję krwi. Frąckowiak zmarł 6 listopada 2017 roku, mając 67 lat.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o "Napadzie" na Netfliksie, zastanawiamy się, dlaczego Laura Dern zagrała w koszmarnej "Planecie samotności" i zachwycamy się nowym serialem Max, "Franczyza". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Źródło artykułu:WP Film
marek frąckowiakrocznicaśmierć
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)