Kim jest wdowa po Marku Frąckowiaku? Dla męża była "miniaturową Sophią Loren"

Kim jest wdowa po Marku Frąckowiaku? Dla męża była "miniaturową Sophią Loren"
Źródło zdjęć: © ONS.pl

- Miałam szczęście, że w prezencie od losu dostałam człowieka niezwykle dobrego, pogodnego i prawego – mówiła Ewa Złotowska o zmarłym 6 listopada Marku Frąckowiaku.

Mało kto rozpoznaje ją na ulicy, ale słysząc głos Ewy Złotowskiej, każdy otwiera oczy ze zdziwienia. Sławę zdobyła podkładając głos Pszczółce Mai w kultowej dobranocce, by po latach – mimowolnie – ustąpić miejsca innej aktorce.

- To chodząca kobiecość, ten błysk w oku i biust jak Sophia Loren, tylko w mniejszych rozmiarach – podsumował niegdyś Złotowską dumny mąż, który mógł liczyć na jej wsparcie do samego końca.

1 / 6

Na przekór wszystkim

Obraz
© ONS.pl

Mało brakowało, a Złotowska nigdy nie zostałaby aktorką. Na przeszkodzie realizacji marzeń niespodziewanie stanął jej wzrost. Mierząca zaledwie 145 centymetrów wzrostu dziewczyna od razu spotkała się z odmową komisji rekrutacyjnej.

- Kiedy zgłosiłam się do szkoły teatralnej, już na wstępie usłyszałam, że nic z tego, bo nie przyjmuje się osób mojego wzrostu. Nawet nikt sobie nie zadał trudu, by sprawdzić, czy jestem zdolna, czy nie! - z żalem wspominała w "Super Expressie".

Mimo odmowy, nie podała się. Na szczęście, szybko została zauważona i zaproszona do telewizji. Tak zaczęła się jej imponująca kariera.

2 / 6

Miała wiele szczęścia

Obraz
© ONS.pl

Przełomowa okazała się dla niej rola w serialu "Szklana niedziela". Potem wszystko potoczyło się już szybko.

- Od samego początku zrobiłam się popularna i wzięta. A po latach i tak zostałam aktorką z dyplomem eksternistycznym, który zdałam w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Posypały się propozycje pracy na estradzie, w radiu, dubbingu i w telewizji - wspominała Złotowska.

Kiedy w 1979 r. użyczyła głosu sympatycznej pszczółce nie spodziewała się, że bajka zdobędzie aż takie uznanie widzów. Animowana produkcja okazała się ogromnym hitem.

3 / 6

Jak to się mogło stać?

Obraz
© ONS.pl

Artystka przez lata użyczała głosu Mai. Gdy więc kilka lat temu okazało się, że powstanie kontynuacja jej przygód, nie było wątpliwości, kto powinien znów stanąć przed mikrofonem.

- Wygrałam casting, skończyłam nagrywać 90 odcinków dla TVP i dosłownie kilka dni później poproszono mnie na kolejny, do wersji komercyjnej. Tam puszczono mi wzór, do jakiego powinnam dążyć - mówiła Złotowska w rozmowie z "Super Expressem".

Niestety, po spotkaniu podobno nikt się do niej nie odezwał.

4 / 6

Tego się nie spodziewała

Obraz
© ONS.pl

Aktorka była bardzo zaskoczona, kiedy okazało się, że filmowa wersja hitu powstanie bez jej udziału. O wszystkim dowiedziała się przypadkowo.

- Spotkałam znajomego z branży, zapytałam, o co chodzi, a on mi na to: "Ale my już mamy pszczółkę!" - dodała rozżalona aktorka. - Nikt nie zadzwonił. Czuję się, jakby mi ukradli dziecko - stwierdziła w wywiadzie dla "Super Expressu".

W pełnometrażowych przygodach rezolutnej pszczółki ostatecznie miejsce Złotowskiej zajęła Agnieszka Fajlhauer.

5 / 6

Kolejny cios

Obraz
© ONS.pl

W 2002 r. aktorka cudem uszła z życiem z poważnego wypadku samochodowego, a do zdrowia wróciła po trzech wymagających operacjach.

- Musieli mnie wycinać z auta za pomocą piły elektrycznej. Potem poskładali mnie z kilku kawałków - wspominała w rozmowie z "Na Żywo".

Gdy udało się jej wrócić do zdrowia, otrzymała kolejny cios.

6 / 6

Razem pokonywali wszystkie przeciwności

Obraz
© ONS.pl

Gwiazda była od lat związana z Markiem Frąckowiakiem. Kiedy się poznali w połowie lat 80., oboje byli po rozwodzie. Najpierw łączyła ich zwykła sympatia, która później przerodziła się w poważniejsze uczucie.

W 2012 r. aktor dowiedział się, że choruje na raka. Znany m.in. z "Czasu honoru" artysta dzielnie walczył z chorobą, która wyniszczała jego organizm. Życie uratowała mu natychmiastowa operacja. Lekarze nie pozostawili jednak złudzeń - praktycznie nie było już szans, że wróci do pełni zdrowia.

On jednak nie miał zamiaru się poddawać. Tak samo jak jego ukochana. Walczyli do końca, który nastąpił 6 listopada. Marek Frąckowiak odszedł w wieku 67 lat.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)