Marzena Trybała: Opory miała tylko na początku...
16.11.2015 | aktual.: 22.03.2017 19:36
Rodzina i przyjaciele ostrzegali, że zawód aktora nie jest dla niej, że będzie musiała zanurzyć się w świecie rozpusty, w którym za żadne skarby sobie nie poradzi. Ale Marzena Trybała, dziewczyna z dobrego domu, "trzymana krótko" przez rodziców, nie zamierzała słuchać tych rad.
Rodzina i przyjaciele ostrzegali, że zawód aktora nie jest dla niej, że będzie musiała zanurzyć się w świecie rozpusty, w którym za żadne skarby sobie nie poradzi. Ale Marzena Trybała, dziewczyna z dobrego domu, "trzymana krótko" przez rodziców, nie zamierzała słuchać tych rad.
Początkowo wydawało się, że kariery faktycznie nie zrobi – zwłaszcza gdy odrzuciła propozycję zagrania u dwóch najbardziej cenionych polskich reżyserów. Odmówiła, bo... obawiała się scen rozbieranych.
Ale dwa lata później podobne propozycje już jej nie odstraszyły i Trybała, jak podaje Fakt, jest do dziś w czołówce rankingu najczęściej rozbierających się na ekranie polskich aktorek. 65-letnia gwiazda jednak nigdy nie pozwoliła, by oceniano ją wyłącznie przez pryzmat kobiecych wdzięków...
Rodzice trzymali ją krótko
Urodziła się 16 listopada 1950 w Krakowie. Jej mama była księgową, ojciec pracował jako projektant zieleni.
- Jestem jedynaczką i pewnie z tego powodu rodzice chuchali na mnie i dmuchali – mówiła w Super Expressie.
- To nie przeszkadzało rodzicom trzymać mnie krótko– dodawała, twierdząc, że wcale nie była traktowana ulgowo i zapewne dzięki temu nie wyrosła na egoistkę. - Chcieli nauczyć mnie, że nie jestem pępkiem świata. I nauczyli.
''Szkoła teatralna to zgroza i rozpusta''
Śmiała się, że miała „nierozpoznane ADHD” i stale rozpierała ją energia. Długo szukała miejsca, w którym mogłaby jej dać upust, i wreszcie znalazła. Scena.
- Po raz pierwszy stanęłam na niej w teatrze międzyszkolnym w liceum*– opowiadała w Super Expressie. *- Grałam Zosię z "Wesela". Czułam, że uczestniczę w czymś niezwykłym, wzniosłym i pięknym. A w słynnej scenie ostatniego tańca weselników miałam prawdziwe dreszcze. Po takim doświadczeniu podjęłam decyzję: chcę być aktorką.
Ale nie było łatwo. Jej bliskich wyjątkowo przeraziła obrana przez Trybałę ścieżka zawodowa, choć wreszcie ulegli i przestali zgłaszać jakiekolwiek zastrzeżenia.
- Moi rodzice mimo różnych uwag matek moich koleżanek, że aktorstwo, że szkoła teatralna to zgroza i rozpusta, zgodzili się – dodawała.
''Byłam za młoda...''
Do szkoły aktorskiej dostała się za pierwszym razem. Zaraz po otrzymaniu dyplomu związała się z teatrem. Na ekranie zadebiutowała w 1971 roku, choć szansę, by zagrać w filmie, otrzymała nieco wcześniej.
- Wygrałam zdjęcia próbne do roli w "Krajobrazie po bitwie" w reżyserii Andrzeja Wajdy**– opowiadała w Dzienniku Zachodnim. - **Byłam wtedy studentką krakowskiej szkoły teatralnej. I oto młode dziewczątko z Krakowa zostało wyrwane spod opiekuńczych skrzydeł rodziców i trafiło w dość obcesowe środowisko filmowe.
Ale młodziutką Trybałę przeraził scenariusz zawierający sceny rozbierane. Nie zgodziła się.
- Musiałam zrezygnować z roli już w trakcie rozpoczętych zdjęć –mówiła. - Ale myślę, że wtedy dobrze się stało. Byłam za młoda, za mało dojrzała i za mało odporna.
''Popełniłam błąd''
„Nie” powiedziała wkrótce po raz kolejny, tym razem Krzysztofowi Kieślowskiemu, który chciał ją obsadzić w „Dekalogu VI”.
I choć scenariusz się jej nie spodobał, początkowo zgodziła się wziąć udział w zdjęciach próbnych.
- Do mnie dobierano aktora, który miał zagrać chłopaka zafascynowanego bohaterką tego odcinka (którego wersja kinowa nosiła tytuł "Krótki film o miłości") – opowiadała w Dzienniku Zachodnim. -* Wskazałam na Olafa Lubaszenkę, bo on jeden miał w sobie dojrzałość tak potrzebną w tej roli. Ale ostatecznie nie zagrałam w "Krótkim filmie o miłości". Zostałam równocześnie zaangażowana do tytułowej roli w filmie niemieckim "Hrabina Cosel" i nałożyły się terminy obu produkcji. Musiałam wybrać. Miałam długą rozmowę z Krzysztofem. "Wybrałaś jakiś niemiecki film, a tutaj zdolny reżyser proponuje ci piękną główną rolę w swoim filmie", powiedział. Oczywiście, z zawodowego punktu widzenia popełniłam błąd. Ale trudno, widocznie tak musiało być.*
Role zmysłowe
Trybała bardzo się bała, że zostanie zaszufladkowana i filmowcy będą patrzeć na nią wyłącznie przez pryzmat ciała i urody.
- Kiedyś nie lubiłam grać tzw. powabnych kobiet, niesłusznie, ale trzeba było czasu, by to zrozumieć – zwierzała się w Super Expressie. Bo mówiło się: „Ta się dostała do szkoły teatralnej, bo ładna”. Dzielono studentki na ładne i zdolne, a ja wolałam być zdolną. Wreszcie strach przestał ją hamować. Dwa lata po tym, jak odrzuciła rozbieraną rolę u Andrzeja Wajdy, zdecydowała się na zaprezentowanie wdzięków w swoim debiutanckim „Dekameronie 40” w reżyserii Jana Budkiewicza.
- Potem sporo było ról tych "zmysłowych", jak choćby w "Widziadle" – dodawała w Dzienniku Zachodnim.
Faktycznie, sporo – na ekranie Trybała rozebrała się ponad 20 razy.
''Czekam na rolę życia''
Choć stale jest aktywna zawodowo, od dłuższego czasu Trybałę zobaczyć można głównie na małych ekranach.Ona sama, choć podkreśla, że nie ma zamiaru narzekać na seriale („Jeżeli się zdecydowałeś grać i bierzesz za to pieniądze, to nie masz prawa narzekać. Pracę należy szanować”), nie ukrywa, że chętnie wróciłaby do grania w filmach.
- Czekam na rolę życia. Jak każdy aktor. Po tylu latach doświadczenia swobodnie czuję się w różnych gatunkach i chciałabym zagrać rolę, która by je wszystkie łączyła – zwierzała się portalowi Na zdrowie.
I wierzy, że to marzenie się spełni.
- Zakładam, że wszystko przede mną – mówiła magazynowi Na żywo. - Życzę sobie tylko zdrowia, a z resztą sobie poradzę. Życie szykuje niespodzianki, a ja liczę na dobre. (sm/gk/gb)