Recenzje''Medicus'' - Lekcje anatomii Bena Kingsleya [recenzja]

''Medicus'' - Lekcje anatomii Bena Kingsleya [recenzja]

Medicus“ Philippa Stölzla przywołuje wspomnienia obcowania z takimi obrazami jak „Lekcja anatomii doktora Tulpa“ Rembranta czy „Niewierny Tomasz“ Caravaggiego. Te skojarzenia pojawiają się jednak tylko przy pierwszym rzucie oka. Kiedy bowiem przyjrzymy się bliżej wymienionym obrazom i ekranizacji powieści Noaha Gordona zauważymy jedną, ale ważną różnicę. W malarskiej przestrzeni formowanej przez światłocienie brakuje drugiego planu, który w filmie Stölzla przyciąga, oszałamia i więzi – jak labirynt – ale taki, po którym chciałaby się krążyć bez końca - pisze w swojej recenzji dla WP Anna Bielak.

W tygodniu swojej premiery w Niemczech „Medicus“ pobił rekord, jaki miał w box office hit zeszłych miesięcy – „Hobbit. Pustkowie Smauga“ (2013) Petera Jacksona. Oba filmy, w istocie tak od siebie różne, łączy próba precyzyjnego odmalowania legendarnych światów służących za tło wędrówki wiodącej od niewinności ku wiedzy ostatecznej; od błogiego życia w raju do zerwania owocu z drzewa poznania dobrego i złego.

''Medicus'' - Lekcje anatomii Bena Kingsleya [recenzja]
Źródło zdjęć: © Monolith Films

24.04.2014 10:59

Średniowieczny Londyn i XI-wieczny Daleki Wschód Philippa Stölzla to miejsca zabałaganione nadmiarem rekwizytów, duszne od zapachów i zatłoczone ludźmi, z których każdy mógłby się stać bohaterem osobnej historii. Wystarczyłoby podążyć jego śladem w tłumie i spojrzeć na rzeczywistość z perspektywy, jaką on dla siebie obrał. Udo Kramer, scenograf pracujący wcześniej m.in. na planie „Kurczaka ze śliwkami“ (2011) Vincenta Paronnaud i Marjane Satrapi, stworzył na potrzeby „Medicusa“ rzeczywistość, która nie pęka, nie jest grubymi nićmi szyta i nie daje wielu okazji, by kwestionować poczucie obcowania z pełnowymiarowym światem. Mówi się o tym, że film Stölzla to największa, po „Pachnidle: Historii mordercy“ (2006) Toma Tykwera, europejska superprodukcja i jeśli gdzieś widać podobny obu filmom rozmach, jest to właśnie ich warstwa wizualna; dbałość o detale i realizm planów dalekich;
atmosferę i plastykę kadrów
.

Świetnie, choć może odrobinę za bardzo, wtapiają się w nie bohaterowie historii - Stellan Skarsgård w roli brytyjskiego balwierza, Tom Payne jako Rob Cole – młody adept sztuk medycznych i Ben Kingsley, jego mistrz. Pierwszy i ostatni z wymienionych pełnią rolę ojców chrzestnych Roba – sieroty, który będąc małym chłopcem włamuje się do powozu londyńskiego balwierza i kradnie jego serce jednym czułym gestem, a jako dorosły mężczyzna trafia w ręce największego perskiego medyka swoich czasów i zaskarbia sobie jego zainteresowanie zdradzając pasję do medycyny. „Medicus“, znów podobnie jak „Pachnidło“, to film o pasji, która każe człowiekowi przenosić góry i przekraczać społeczno-kulturowe zakazy. Rob uczy się pod czujnym okiem swojego mistrza, ale wiedza, jaką dysponuje świat, to dla niego za mało. Chce iść dalej, choć jego
eksperymenty rozpętują religijną burzę; próbuje więc udowodnić, że zyskanie wiedzy wymaga zakwestionowania zasad panujących od dziesięcioleci.

Film Stölzla, tak głęboko zanurzony w świecie, który przeminął, ma z powyższego względu bardzo współczesny wydźwięk. Mógłby rozgrywać się w postmodernistycznym laboratorium – lśniącym, higienicznym, białym – i bronić tezy, że kiedy w grę wchodzi nauka – religia i moralność schodzą na dalszy plan. Na pierwszy rzut okaz liczy się bowiem tylko sztuka. Sztuka leczenia. Sztuka ekranizowania. Sztuka opowiadania o tajnikach ludzkiej anatomii i sztuka kręcenia superprodukcji, w której bardziej liczą się detale, niż szybka akcja.

Ocena: 6/10

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)