"Mój stary to fanatyk wędkarstwa". Czegoś takiego w polskim kinie jeszcze nie było [RECENZJA]
"Fanatyk" - krótkometrażowy film stworzony na podstawie jednego z najczęściej przerabianych internetowych opowiadań w historii właśnie ma swoją wigilijną premierę na platformie Showmax. Oczekiwania wobec tego tytułu są ogromne także dlatego, że akcja crowfundingowa na portalu Polak Potrafi została uznana za zbiórkę wszechczasów, a produkcja zajęła prawie dwa lata. Wszystko wskazywało na to, że powstaje film kultowy. Czy rzeczywiście?
"Mój stary to fanatyk wędkarstwa" - tak zaczyna się jeden z najbardziej znanych tekstów w polskim Internecie, który kojarzą nawet użytkownicy nie mający zielonego pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak copypasta (chodzi o wielokrotnie kopiowany i przeklejany tekst, głównie w serwisach społecznościowych). Można nie rozumieć fenomenu, ale trzeba docenić wysiłek włożony w przetłumaczenie języka wirtualnego mema na język filmowy - co się reżyserowi Michałowi Tylce udało.
Jego krótki metraż o ojcu (Piotr Cyrwus) opętanym łowieniem do tego stopnia, że obsesja wywiera wpływ na każdego członka rodziny jest zabawna, żywa, prawdziwa, funkcjonuje też jako świetny przykład krzywego zwierciadła, w którym wszyscy w przedświątecznym ferworze powinniśmy się przejrzeć. Nawet, jeśli z wędkarstwem nie mamy absolutnie nic wspólnego.
"Fanatyka" na głębszym poziomie warto czytać jako kwintesencję relacji rodzinnych poza okładkami kolorowych magazynów i dużych miast, opis rodzinnego domu, w którym o równouprawnieniu nikt nie słyszał, ale też nikomu jego brak nie doskwiera. To także przykład polskiej kultury patriarchatu, gdzie na obiad je się to, co zdobędzie ojciec, a matka to wszystko cierpliwie znosi.
Na podstawowym poziomie "Fanatyk" działa też jednak jako krótka historia chłopaka, który toczy ze swoim starym anonimową internetową wojnę podjazdową na temat tego, co jedzą karasie, czy rzeczywiście szczupak jest królem polskich wód i czemu winny jest Polski Związek Wędkarski. W normalnych okolicznościach w ogóle nie zawracalibyśmy sobie tym głowy, ale za sprawą najnowszej produkcji Showmax wkroczyliśmy właśnie w kolejny krąg metafikcji, od czego najwyraźniej nie ma już odwrotu. W trzydziestominutowym filmie Tylki znajdą coś dla siebie wielbiciele "Włatców móch", "Ricka i Morty'ego", kina Smarzowskiego, a na jakimś zupełnie absurdalnym poziomie pewnie i fan fikcji na temat "Dumy i uprzedzenia i zombie" oraz Ryśka z "Klanu" - Piotra Cyrwusa, który najwyraźniej wciąż szuka dla siebie miejsca w polskim kinie. Coś mi się wydaje, że właśnie znalazł, bo w roli Pierwszego Wędkarza Rzeczpospolitej jest naprawdę świetny.