Mumia bez mumii

W świecie filmowym istnieje wiele stałych zależności. Jednym z nich jest tworzenie kontynuacji dobrze znanych nam historii. W fachowej terminologii to zjawisko określane jest słowem sequel, czyli przedstawienie dalszych losów poznanych wcześniej bohaterów. Często sukces filmu jest tak ogromny, a przede wszystkim dochodowy, że pojawia się chęć powtórzenia tego wyczynu. I w tym właśnie momencie powstaje pomysł na sequel.

05.12.2008 12:56

W większości przypadków (wyjątki zdarzają się bardzo sporadycznie) tak zwana „powtórka z rozrywki” jest tylko marną kopią pierwowzoru. W modzie są wszelakie trylogie, które niczym dzieła Henryka Sienkiewicza, zamykają pewien rozdział całej historii. Z bardziej znanych i wartych uwagi trójpaków należy wymienić „Powrót do przyszłości” „Matrixa” czy „Park Jurajski”. Teraz do tego zacnego grona dołącza film przygodowy, o mrożącym krew w żyłach tytule „Mumia”.

Pierwsza część „Mumii” utkwiła mi szczególnie w pamięci. Był to mój pierwszy film oglądnięty w systemie Doubly Surround, co wywołało na mnie niemałe wrażanie. Rok 1999, nieistniejące już dzisiaj kino Kosmos w Katowicach, czasy bez wielkich multipleksów i mało urozmaiconych repertuarów. Od tamtych momentów upłynęło już sporo czasu, a świat filmu i jego otoczenia jest inny. Teraz górują wielkie korporacje kinowe, a kina lokalne i niezależne są coraz bardziej rzadkością.

Na plus zasługuje urozmaicenie repertuarowe i dostępność, niestety nie zawsze pokrywa się to z jakością. Zmiany nie ominęły trzeciej części przygód rodziny O’Connell archeologów – pasjonatów, którzy powracają po latach w filmie „Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka”.

Najważniejszą różnicą są osoby twórców trzeciej części. W tym przypadku reżyserem i scenarzystą nie jest już Stephen Sommers, ojciec sukcesu wcześniejszych odsłon. Tym razem w roli reżysera mamy Roba Cohena, którego pracę mieliśmy okazję poznać czy takich tytułach jak „Szybcy i Wściekli” czy „XXX” (oba w Vinem Dieslem w głównych rolach). Scenariusz stworzyli dobrzy znajomi Miles Millar i Alfred Gough, którzy nieraz ze sobą współpracowali, między innymi przy „Zabójczej broni 4” czy „Kowbojach i rycerzach z Szanghaju”.

Przed zmianami nie obronił się również skład aktorski, gdzie fenomenalną Rachel Weisz – żonę głównego bohatera – zastąpiła, nie pasującą do niczego Marię Bello („Cooler”, „Sekretne okno”). Jeszcze jeden ważny element... Bohaterowie filmu tym razem nie walczą ze złowieszczą, obandażowaną po czubek głowy mumią, tylko glinianym imperatorem i jego oddaną armią.

Państwo O’Connelly po ekstremalnych i niebezpiecznych przygodach w Egipcie podejmują decyzję o przejściu na emeryturę i życiu w zaciszu domowego ciepełka. Rick (Brendan Fraser) odpoczywa na łowieniu ryb, a Evelyn pisze powieści przygodowe. Tak diametralna zmiana, tylko z pozoru im przypadła do gustu. Nadal drzemała w nich chęć przygód i adrenaliny, co było nieodłącznym elementach ich życia. Pewnego dnia nadarzyła się okazja odwiedzenia Chin, w celu przekazania pewnego drobiazgu jednemu z tamtejszych muzeów.

Na miejscu goszcząc w nocnym klubie brata Evelyn, Jonathana (John Hannah), niespodziewanie spotykają swojego syna Alex’a, który bez ich wiedzy porzucił edukację i poszedł w ich ślady – poszukiwaczy zaginionych cywilizacji. Okazuje się, że Alex odnajduje grobowiec okrutnego, starożytnego chińskiego cesarza Hana (Jet Li – „Hero”, „Pocałunek smoka”), na którego wraz z armią została rzucona klątwa, zamieniając ich w zastygłe błoto. Niestety grupa fanatyków Imperium Chińskiego postanowiła przywrócić do życia imperatora, który miał poprowadzić wojsko do zdobycia całego świata. Na jego nieszczęście, znająca się na walce z umarlakami rodzina O’Connellów, zrobi wszystko aby uratować panujący porządek.

Nowi filmowcy, brak kluczowej aktorki oraz całkowicie inna historia stanowczo wpływają na wygląd opisywanego filmu. „Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka” może jest sequelem, jednak ogląda się go stanowczo inaczej niż poprzednie, dwie części. Z pewnością nie jest aż tak dobry jak ten rozpoczynający serię, jednak przewyższa drugą. Wplecenie elementów humorystycznych do naprawdę szybkiej akcji udało się perfekcyjnie. Widz ma okazję przeżyć wielką przygodę, pośród malowniczych krajobrazów naszej planety.

Osobiście nie mam wielkich zastrzeżeń do produkcji, chociaż spodziewałem się naprawdę porywającego widowiska. W zamian za to dostałem przyzwoity film przygodowy, który z pewnością zainteresuje miłośników tego typu gatunku. Najgorszą informacją jest fakt, że planowane są kolejne części „Mumii”, jednak bez najważniejszego aktora Brendana Frasera. Aż boję się co z tego wyniknie, ale nie wybiegajmy w przyszłość i skupmy się na razie na trzeciej części, na którą serdecznie zapraszam wszystkich.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)