Na co iść do kina: "Narzeczony na niby", "Gniew", "Pomniejszenie"
Nowa polska komedia romantyczna, dramat społeczny o molestowaniu i zaskakujący komediodramat o terapeucie, który postanawia się... pomniejszyć. Zobaczcie, co nowego w kinach.
"Narzeczony na niby" reż. Bartosz Prokopowicz
Komedia romantyczna, ale nie taka, jak myślicie. Julia Kamińska, znana wcześniej z serialowej "Brzyduli" powraca w roli odważnej roli Julki, która ma wieczny problem z przedstawicielami płci przeciwnej. Chciałaby być z kimś, ale mężczyźni albo ją źle traktują albo od niej uciekają. Tym razem spotyka fajnego, ciepłego faceta (Piotr Stramowski)
i wszystko było super, gdyby nie to, że facet z jej marzeń... jest taksówkarzem i ma dziesięcioletniego syna, a to znaczy, że jest najdalszy od ideału, który wymarzyła dla swojej córki mama Julki. Kilka nietuzinkowych wątków i udane komediowe role (świetny Piotr Adamczyk)
sprawiają, że mamy do czynienia z filmem, który przypadnie do gustu widzom lubiącym niegłupie, lekkie kino rozrywkowe.
"Gniew" reż. Ludwig Shammasian
Dramat społeczny rozgrywający się w katolickiej Irlandii. Głównym bohaterem jest Malky, który pracuje jako robotnik przy rozbiórce starego kościoła, a czas wolny spędza w pubach. Pewnego dnia do jego miasteczka powraca długo niewidziany i poważany przez wszystkich ksiądz. Wraz z nim powracają skrywane traumy z dzieciństwa Malky'ego. Orlando Bloom w zaskakującej głównej roli. Scenariusz jest inspirowany prawdziwymi doświadczeniami - scenarzysta Geoff Thompson był molestowany seksualnie, gdy miał jedenaście lat.
"Pomniejszenie" reż. Alexander Payne
Alexandre Payne, król skromnych opowieści o skomplikowanych międzyludzkich relacjach, powraca. W najnowszym filmie opowiada historię niespełnionego terapeuty, który chce skorzystać z jedynej w swoim rodzaju szansy i… dać się pomniejszyć. - "Pomniejszenie" jest najlepsze w szczegółach: w jaki sposób przygotowywani są do zabiegu kandydaci na mniejsze wersje samych siebie, jak wygląda ich życie "po", z jakimi nowymi dylematami się mierzą. Widać, że to wszystko koncepty bardzo przemyślane. Momentami wizja Payne’a wydaje się jednak spreparowana do granic możliwości, a przez to nawet w swej osobliwości wydaje się mało wiarygodna - pisze w recenzji Magdalena Maksimiuk. Warto rozważyć.