Na planie polskiego filmu prawie doszło do tragedii. "K..., jesteś taka zdolna jak ja. Wykończę cię, zniszczę!"
- To była jedna z dramatyczniejszych chwil w moim życiu – wspominała po latach Barbara Sas, reżyserka "Debiutantki" z 1982 r. Co zdarzyło się na planie filmu?
Nazywano ją polską Marilyn Monroe. Nic dziwnego, bo Elżbieta Czyżewska była kobietą o niepospolitej urodzie i nieprzeciętnym talencie. Wystąpiła w wielu znanych filmach i spodziewano się, że zostanie wielką gwiazdą. Czyżewska jednak zrezygnowała z kariery dla miłości. W drugiej połowie lat 60. opuściła Polskę, podążając za swoim ukochanym, dziennikarzem Davidem Halberstamem.
Wtedy jej kariera stanęła w miejscu. Czyżewska, rozgoryczona, coraz częściej zagłuszała smutek alkoholem. Stawała się rozdrażniona i nie potrafiła panować nad uczuciami. Któregoś razu na planie filmowym dała się ponieść negatywnym emocjom - i o mało nie doprowadziła do tragedii.
Trudna sytuacja
Pierwsze lata spędzone w Nowym Jorku Czyżewska wspominała doskonale. Wciąż wierzyła, że uda się jej odnieść sukces. Brylowała w towarzystwie, urządzała imprezy i chętnie zapraszała do siebie gości z Polski.
Jej mąż z czasem miał jednak dość stylu życia żony. Halberstam (na zdjęciu z Czyżewską) irytował się, że lekką ręką wydaje jego pieniądze, nie podobało mu się też, że Czyżewska, niemogąca znaleźć pracy w zawodzie, coraz więcej piła.
Wreszcie, zirytowany, zażądał rozwodu, do którego doszło w 1977 r. Aktorka znalazła się w trudnej sytuacji - zdana tylko na siebie, bez pieniędzy, utrzymująca się wyłącznie z mężowskich alimentów.
Kac na planie
Gdy Barbara Sass zaproponowała jej rolę w swojej "Debiutantce" (1982), Czyżewska była zachwycona. Wierzyła bowiem, że film może jej pomóc odbić się od dna i dzięki niemu zdoła wrócić do branży.
Niestety, nie potrafiła zrezygnować z dawnego trybu życia i poświęcić pracy należnej uwagi. Wprawdzie przez trzy tygodnie wszystko szło dobrze, ale Czyżewska zawiodła pokładane w niej zaufanie.
- Potem wpadła w wir spotkań towarzyskich. Przychodziła na zdjęcia spóźniona, na kacu - opowiadała reżyserka w książce "Elka".
Niszczące kompleksy
Problemem był nie tylko stosunek Czyżewskiej (na zdjęciu z Jonem Voightem) do pracy, ale również niektóre mało przyjemne cechy jej charakteru.
- Ela zawsze lubiła być w towarzystwie najważniejsza. Miała taką potrzebę wynikającą prawdopodobnie z kompleksów - wspominała Sass.
I faktycznie. Aktorka, która przez jakiś czas wychowywała się w domu dziecka, bardzo wstydziła się swojej przyszłości. Rozpaczliwie potrzebowała akceptacji i uwagi. Wściekała się, kiedy nie była w centrum zainteresowania.
Na planie filmowym traktowała grającą główną rolę Dorotę Stalińską jak rywalkę, obrażała ją i próbowała zdyskredytować w oczach innych.
Starcie w wodzie
- My się z Elą w jakiś sposób polubiłyśmy, chociaż ona potrafiła wykrzyczeć: "K..., jesteś taka zdolna jak ja. Wykończę cię, zniszczę!" - opowiadała Stalińska (na zdjęciu z Czyżewską).
Myślała jednak, że to tylko niegroźne, wypowiadane w przypływie emocji słowa. Aż do czasu, kiedy kręcono scenę, w której grane przez nie bohaterki zaczynają walkę o tego samego mężczyznę.
- Dochodzi do starcia w wodzie, walczą ze sobą i.... przysięgam, to była jedna z dramatyczniejszych chwil w moim życiu. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że Ela chce Dorotę naprawdę utopić i że to nie są żarty na potrzeby filmu - opowiadała reżyserka.
Całe szczęście, nie doszło do tragedii.
- Wygrałam tę walkę, bo byłam od niej o wiele silniejsza - dodawała Stalińska. - Było to jednak bardzo nieprzyjemne przeżycie.
W 2007 r. były mąż Czyżewskiej zginął w wypadku samochodowym, co wpędziło ją w depresję. Aktorka zmagała się też z rakiem przełyku. Te wszystkie tragedie zmobilizowały ją do walki, ale było już za późno. Zmarła 17 czerwca 2010 r.