Narkotyki, alkohol i skandale. Za historią Robbiego Williamsa stoi znacznie więcej [RECENZJA]
"Całe życie czułem się jak małpa w cyrku" - powiedział Robbie Williams na spotkaniu z reżyserem swojego filmu biograficznego. To, co zrobił z tą wiedzą Michael Gracey, można uznać za szaleństwo. Okazuje się, że jest w nim jednak metoda.
25.11.2024 | aktual.: 25.11.2024 12:18
Robbiego Williamsa w filmie "Better Man" gra... małpa. Artysta jest narratorem historii o swoim życiu, ale nawet przez chwilę nie widzimy na ekranie jego prawdziwej twarzy.
Pomysł ryzykowny i szalony, ale po zaledwie kilku minutach seansu okazuje się, że życie Williamsa jest tak mocne i poruszające, że widz zapomina, iż na ekranie ogląda małpę. Na pierwszy plan wysuwa się bowiem historia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Better Man: Niesamowity Robbie Williams | OFICJALNY ZWIASTUN | Tylko w kinach!
Dzieciństwo, które odcisnęło się na całym życiu
Robbie Williams urodził się w brytyjskim miasteczku, Stoke-on-Trent. Mieszkał z rodzicami i babcią w skromnym domu. Od wczesnego dzieciństwa nie wierzył w siebie i marzył, by w dorosłym życiu "być kimś". Silnym wspomnieniem z najmłodszych lat jest to, gdy razem z tatą śpiewali przed telewizorem piosenki Franka Sinatry. Ojciec dość szybko zniknął jednak z obrazka, co położyło cień na całym dalszym życiu Robbiego. Pewnego dnia mężczyzna wsiadł w autobus i już nie wrócił do domu. Chciał robić karierę na scenie. Przez wiele lat nie odezwał się do syna, nie szukał z nim kontaktu.
To tylko podkopało i tak niskie poczucie wartości Williamsa. Jedyną osobą, która w niego wierzyła, była babcia. On sam znalazł na siebie sposób - kompleksy przykrywał śmiechem i byciem bezczelnym. Uważał, że jeśli uda mu się kogoś rozbawić, to ta osoba nie zauważy jego braków. Gdy w 1990 roku usłyszał o naborze do boysbandu, nie wahał się ani chwili. W końcu mógł zaistnieć i udowodnić (głównie sobie), że coś znaczy. Casting do grupy Take That wygrał dzięki aroganckiemu zachowaniu. Miał wtedy 15 lat i początki depresji.
Sława i pieniądze przyniosły tylko problemy
Oprócz Williamsa w zespole Take That występowali Mark Owen, Gary Barlow, Jason Orange i Howard Donald. Twórcą grupy i jednocześnie menadżerem został Nigel Martin-Smith. Niekwestionowaną gwiazdą bandu był Barlow, który pisał piosenki. Williams od początku był uważany za tego najmniej zdolnego i sprawiającego największe problemy. Robbie już wtedy pił i brał narkotyki. Mimo iż również pisał teksty, nikt nie chciał dać mu szansy, by je zaprezentował.
Gdy o zespole usłyszał świat, do Williamsa odezwał się ojciec. Przypomniał sobie o synu w momencie, gdy ten zaczął zarabiać pieniądze i być rozpoznawalny. Sława nie trwała jednak długo. Zespół miał dosyć wyskoków Robbiego, który przychodził pod wpływem alkoholu i narkotyków na koncerty. W 1995 roku został wyrzucony z grupy.
Wielka miłość i kariera solo
Opuszczenie grupy to była równia pochyła dla Williamsa. Miał 20 lat, depresję, stany lękowe i był uzależniony od wielu substancji. Wtedy poznał ją, Nicole Appleton z zespołu All Saints. Wydawało się, że miłość, o której marzył przez całe życie, uzdrowi Robbiego. Początki były obiecujące. Para zaręczyła się i planowała wspólną przyszłość. Nicole zaszła w ciążę. W filmie pokazany jest moment, gdy informuje o tym swojego menadżera. Chwilę później dowiadujemy się, że dokonała aborcji, by móc promować utwór "Never ever", który z miejsca stał się numerem 1 na światowych listach przebojów. A Williams? Znów nie ma rodziny, kolejny raz idzie w używki.
Ma obsesję na punkcie tego, że jego dawny kolega z zespołu, Gary Barlow, świetnie sobie radzi solo. Coraz częściej ma żal do ojca. Traci kontakt z mamą i babcią. A gdy osiąga wymarzony szczyt, staje się sławny dzięki własnym piosenkom, zapełnia stadiony i sprzedaje miliony płyt, nieleczona przez lata depresja uderza z podwójną siłą.
Niesamowita historia i szalona realizacja
Życie Robbiego Williamsa to gotowy scenariusz na film. Trzeba przyznać, że artysta w swojej biografii nie wybiela się i nie oszczędza. Momentami bywa to narcystyczny obraz, ale trzeba oddać mu, że jednocześnie niezwykle szczery.
Pomysł, by Williams był w filmie małpą, może wydawać się kontrowersyjny, ale dzięki temu zabiegowi to jedna z najbardziej oryginalnych produkcji biograficznych w historii. Nie brakuje jej dynamiki, zwrotów akcji i wyciskających łzy momentów. Robbie już na początku zaznacza, że opowiada o sobie w sposób, w jaki sam siebie widzi. Przez większość filmu to historia zakompleksionego chłopca, który za wszelką cenę chce udowodnić wszystkim wokół, że może "być kimś". Płaci za to gigantyczną cenę.
"Better Man" to nie tylko opowieść o artyście, ale przede wszystkim o pogubionym człowieku w kryzysie. Niesamowitą rolę w produkcji odgrywają największe hity Williamsa, które są wplecione w konkretne sytuacje życiowe. Po seansie część z nich nabiera nowego znaczenia. Wiemy już, dla kogo Robbie napisał "Angels", "She's The One" i dlaczego stworzył płytę z utworami Franka Sinatry.
Film o Williamsie to szalona podróż po latach 90. i Wielkiej Brytanii przełomu wieków. To film, który pokazuje, że za sławą, pieniędzmi i skandalami zawsze stoi człowiek i jego, często trudna, historia. "Better Man" do polskich kin trafi 24 stycznia.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o skandalu z "Konklawe", omawiamy porażających "Łowców skór" na Max i wyliczamy, co poszło nie tak z głośnym "Sprostowaniem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: