Następca „Pitbulla” z hollywoodzką gwiazdą. Ujawniamy nieznane kulisy produkcji
Patryk Vega powraca w nowej, krótkometrażowej produkcji - „Czerwony punkt”. Film utrzymany jest w konwencji kina akcji i nawiązuje do słynnego „Pitbulla”. Zobaczymy tam aktorów znanych z serii, czyli Piotra Stramowskiego, Tomasza Oświecińskiego i Andrzeja Grabowskiego. Projekt wyróżnia zatrudnienie Ewana McGregora. W rozmowie z nami reżyser obrazu opowiedział o kulisach produkcji i wymaganiach hollywoodzkiego gwiazdora.
- Chcieli, żebym stworzył film, w którym będzie widać moje kino. Oczywistym było, że powinni się w tym znaleźć aktorzy, którzy współpracowali ze mną przy ostatnich produkcjach. Mieli dużo zabawy z tym, że mogli zagrać zupełnie inne postaci i spotykać się na planie z kolegą z Hollywood. To było fajne doświadczenie zarówno dla nich, jak i dla niego - powiedział w rozmowie z nami reżyser, Patryk Vega.
W najnowszym filmie reżysera „Pitbulla” roztacza się magiczna aura tajemniczości. Hollywoodzki gwiazdor wciela się w rolę przedsiębiorcy, którzy przyjeżdża do Warszawy i zaczyna się nudzić. To sprawia, że popada w tarapaty i staje się niesłusznie posądzony o morderstwo. Rozpoczyna się ucieczka. W ślad za podejrzanym rusza szef ochrony, czyli Oświeciński. Dramatyczny pościg kończy się postrzeleniem gwiazdora, którego ratuje warszawska syrenka. Brzmi nieprawdopodobnie, nieco absurdalnie, jednak całość jest bardzo przyjemna w odbiorze i rozbudza apetyt. Produkcję kończy wystąpienie Vegi, który słowami „Na showmax.com pokażemy ci co masz oglądać, żebyś z nudy nie zmienił się w snajpera”, sprawia, że atmosfera filmu akcji pryska niczym bańka mydlana.
Pojawienie się w Warszawie hollywoodzkiego gwiazdora spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem mediów i fanów. Patryk Vega w rozmowie z nami opowiedział o kulisach wizyty i wymaganiach, jakim musiała sprostać ekipa. - *Ze ściągnięciem aktora hollywoodziego, jest trochę, jak ze sprowadzeniem Madonny. Negocjowaliśmy z agentami miliony szczegółów. W tym przypadku, agenci z Hollywood patrzyli na to trochę w ten sposób, że z jednej strony Ewan kreuje jakąś postać w filmie, ale też w jakimś sensie użycza swojego wizerunku. Mieli problem z tym, żeby np. celował wskaźnikiem laserowym do jakiejkolwiek żywej istoty, bo to ich zdaniem było promowanie przemocy. *
To nie jedyne trudności, jakie pojawiły się w takcie współpracy. - Okazało się, że ze względu na kontrakty reklamowe Ewan, może grać wyłącznie w dwóch markach garniturów. Musieliśmy tych garniturów ściągnąć siedem. Dla niego, dla dublera, do postrzałów itd. Nigdzie nie mógł występować alkohol, bo Ewan nie chciał go używać, ponieważ kilka lat temu obwieścił, że miał z tym problem i zerwał z nałogiem. Takich rzeczy było jeszcze kilka. Szczęśliwie, to wszystko udało się wynegocjować.
Reżyser nie ukrywa, że obawiał się współpracy z międzynarodową gwiazdą. Wszystko rozstrzygnęło się jednak podczas pierwszego spotkania, kiedy przegadał z Ewanem trzy godziny w hotelu. Opowiedział mu o filmie, scenach, emocjach we wszystkich ujęciach i złapali fajną chemię. Zapewnia, że do dziś są na łączach i mają ze sobą kontakt.
Na planie produkcji doszło do nieszczęśliwego wypadku, w wyniku którego obrażenia odniósł jeden z operatorów. - Takie rzeczy niestety się zdarzają i na planie u Spielberga czy Luca Bessona. Szczęśliwie operator jest już w domu, czuje się dobrze i przygotowujemy się do wspólnego filmu. Wraca do zdrowia i przebiera nogami czekając, kiedy znów będzie mógł wejść na plan. Już za kilka miesięcy będziemy kręcić wspólnie kolejny film - zdradził nam Vega.