Trwa ładowanie...
dn5xuf3

Niebezpieczna szybkość

dn5xuf3
dn5xuf3

Po znakomitej części poprzedniej, twórcy „Szybkich i wściekłych” tracą nieco panowanie nad kierownicą, ale w kryzysowych momentach wciąż potrafią szarpnąć nią na zakręcie. Po 12 latach i blisko 2 miliardach w box office, jest to już niemal opera mydlana – nie dziwi, że w szóstej części zza grobu powraca uwielbiana przez fanów Michelle Rodriguez, a w jednej ze scen Vin Diesel łapie ją w locie niczym Superman. Samochodowa seria Justina Lina wkroczyła właśnie na wyżyny filmowego kiczu, a obciachowa czołówka z fragmentami dotychczasowych części tylko to potwierdza.

Gdy w 2001 roku na ekrany wchodziła pierwsza część „Szybkich i wściekłych, wyreżyserowana jeszcze przez Roba Cohena, wpisany w serię obciach nie był tak świadomy. Pstrokate, tuningowane auta szły w parze z kiepskimi fryzurami i nabzdyczonymi frazesami o potrzebie szybkości. Ale już wtedy spod maski nieśmiało wyglądały zagadnienia dotyczące przyjaźni i lojalności – Vin Diesel jako przywódca grupy wyrzutków i Paul Walker w roli gliniarza stojącego po ich stronie uformowali przymierze, które przetrwało do dzisiaj.

Nie obyło się jednak bez komplikacji. Po tym, jak Cohen, Diesel i Walker postanowili spróbować sił w osobnych projektach, dwie kolejne części musiały utrzymać się na powierzchni dzięki niesłabnącej popularności nielegalnych wyścigów. Dopiero, gdy serię przejął Lin, a gasnąca popularność Walkera i Diesla zmusiła ich do powrotu, wszystkim przypomniało się, o co tak naprawdę w pierwszym filmie chodziło.

„Stare części, nowy model” – zapowiadał slogan „Szybko i wściekle” w 2009. W filmie Lina zwiększyło się dotychczasowe tempo, zwiększyła się też stawka: bohaterowie z balansujących na granicy prawa kierowców rajdowych stali się wyspecjalizowanymi w ulicznych kradzieżach, ściganymi listami gończymi fachowcami, ciągle wymykającymi sie szeroko zakrojonej obławie. Motyw nieustannej ucieczki pozwolił niejako odzyskać Linowi ducha oryginału - poczucie jedności w obliczu zagrożenia skutecznie zdominowało kolejne wydarzenia.

dn5xuf3

W szóstej części zgraja wyrzutków pod wodzą Diesla i Walkera jest już dobrze zorganizowaną, wspierającą się w trudnych chwilach rodziną. Każdy ma tu ściśle określoną rolę, a gdy jedno z nich ma problem, rozwiązują go wszyscy. Film Lina stanowi przy tym sprawdzoną mieszankę tego, co zadecydowało o sukcesie dwóch poprzednich części: auta koziołkują, duma pęcznieje, a bohaterowie sprzedają nam pocieszne dyrdymały. To już niemal współczesna „Akademia policyjna” – eksploatowana do granic możliwości saga, którą śledzić można tyleż z uczuciem zażenowania, co niesłabnącej fascynacji. Obciach się nie liczy, dopóki dostajemy dokładnie to, za co zapłaciliśmy.

Do precyzji „Szybkiej piątki” nieco jednak zabrakło – pomimo całkiem niezłych pomysłów na sceny pościgowe, ich realizacja nie robi już spodziewanego wrażenia. Wiele ujęć siejącego spustoszenie czołgu czy katastrofy olbrzymiego samolotu dostawczego zrealizowano w komputerze, pozbawiając je realistycznego posmaku, jakim mogła poszczycić się część poprzednia. Także fabuła, nieposiadająca – poza wątkiem cudownie zmartwychwstałej Letty – dobrego punktu zaczepienia, pokazuje, że w baku serii powoli zaczyna brakować paliwa.

dn5xuf3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dn5xuf3