"Niebezpieczni dżentelmeni". Kot, Dorociński, Seweryn. Co za obsada! To musiało się udać?

Dawno nie mieliśmy takiej komedii. Gwiazdorska obsada (Tomasz Kot, Marcin Dorociński, Andrzej Seweryn) wcieliła się w jedne z najciekawszych postaci polskiej kultury z początku XX wieku - m.in. Witkacego i Boya-Żeleńskiego. Choć nie wszystko wyszło, to "Niebezpieczni dżentelmeni" na tyle wyróżniają się na tle polskiego kina, że warto wyrobić sobie o tym filmie własne zdanie.

Tomasz Kot jako Tadeusz Boy-Żeleński oraz Marcin Dorociński jako WitkacyTomasz Kot jako Tadeusz Boy-Żeleński oraz Marcin Dorociński jako Witkacy
Źródło zdjęć: © fot. mat. pras.

"Niebezpieczni dżentelmeni" zaczynają się z przytupem. Tadeusz Boy-Żeleński (Tomasz Kot), Stanisław Ignacy Witkiewicz (Marcin Dorociński), Joseph Conrad (Andrzej Seweryn) i Bronisław Malinowski (Wojciech Mecwaldowski) budzą się po całonocnej imprezie. Odlot może i był wspaniały, ale panowie znaleźli się w trudnym położeniu. Na podłodze w domu Witkacego leżą zwłoki nieznanego mężczyzny, a nikt nie pamięta, co się wcześniej wydarzyło. To efekt działań Witkacego, który zaproponował wszystkim pejotl (narkotyk - przyp. red.). Co więcej, do drzwi domu artysty dobijają się właśnie stróże prawa. Bohaterowie nie przeczuwają, że będzie tylko gorzej. Czym prędzej muszą odtworzyć swoje kroki z poprzedniego dnia, by wyplątać się z poważnych kłopotów.

Wyjściowy pomysł fabularny filmu brzmi znajomo? Tak, bo mamy tu coś na miarę młodopolskiej wersji "Kac Vegas". Co za tym idzie, "Niebezpieczni dżentelmeni" to z grubsza komedia, w której akcja nierzadko skręca w dość odjechane rejony. Jest tu także coś z kryminału w stylu "Na noże", ale bez tak sprytnie rozpisanego scenariusza.

Do historii co chwilę dokładane są nowe wątki, przez co miejsce akcji (Zakopane w przededniu I wojny światowej) staje się tłem dla sporych rozmiarów intrygi, w którą zamieszane są znane osobistości - w tym przede wszystkim Karol Szymanowski, Józef Piłsudski, a nawet… Włodzimierz Lenin.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz: Odzyskanie niepodległości. Spacer po Warszawie śladami Józefa Piłsudskiego

Mimo iż w "Niebezpiecznych dżentelmenach" dominuje w miarę swobodna atmosfera, a sytuacyjnego humoru jest w bród, to film Macieja Kawalskiego to nie do końca czysta komedia kryminalna. Za sprawą Boya-Żeleńskiego jest to także opowiastka o byciu sobą. Reżyser podobnie do wybitnego tłumacza i satyryka także skończył studia medyczne i zaczął pracować jako lekarz. Ten skądinąd osobisty akcent sprawia, że Boy-Żeleński jest postacią dość skonfliktowaną wewnętrznie - ciągle nie potrafi odnaleźć drogi do swojej prawdziwej tożsamości.

Trzeba podkreślić, że Kawalski zadbał o różne szczegóły. Bohaterowie, a zwłaszcza Conrad, lubią cytować własne dzieła. To czasami stwarza komiczne sytuacje. Twórca wprowadził też sporo nawiązań do osobistych przeżyć słynnych artystów - poruszone jest chociażby samobójstwo narzeczonej Witkacego, za które co niektórzy winią Szymanowskiego. Ich relacja jest jednak potraktowana w słodko-gorzki sposób - widz z jednej strony rozumie niechęć Witkacego, ale z drugiej strony śmieje się z ogólnej postawy twórcy wielkiego "Nienasycenia".

No właśnie, Witkacy. Dorociński stanął zdecydowanie przed najtrudniejszym wyzwaniem aktorskim z całej obsady, bo jak oddać w pełni tak totalnego artystę? Reżyser i aktor postawili być może na najbezpieczniejsze rozwiązanie, czyli zrobili z niego szalonego ekscentryka, który żyje chwilą, ma za nic konwenanse i klnie jak szewc.

Jednak sęk w tym, że to działa, bo malarz i pisarz w charyzmatycznym w takim ujęciu jest najzabawniejszą i najbardziej wyrazistą postacią w całej komedii. To tylko potwierdza jedną rzecz - Dorociński od dawna jest jednym z naszych najlepszych aktorów. Jeśli tylko dostaje role, w których może się wykazać, to zawsze dostarcza.

Za to z mniejszym entuzjazmem podchodzę do popisów Kota. Odniosłem wrażenie, że aktor w przeciwieństwie do reszty kolegów z planu nie do końca czuł się tak dobrze w komediowym repertuarze. Najlepiej mu wyszło, gdy musiał zawędrować w poważniejsze rejony, ale tych ma akurat niewiele. Tym samym jak dla mnie Tomasza Kota jest za dużo w "Niebezpiecznych dżentelmenach". Wolałbym oglądać więcej przygód Witkacego i Malinowskiego. Z kolei Seweryn jako Conrad to oczywiście klasa.

Andrzej Seweryn jako Joseph Conrad
Andrzej Seweryn jako Joseph Conrad © fot. mat. pras. | Lukasz Bak

Gwiazdorska obsada to jedno, ale "Niebezpieczni dżentelmeni" nie rozczarowują także pod kątem produkcyjnym. Scenografia i kostiumy nie rażą sztucznością, a praca kamery zasługuje na pochwałę - w niektórych przypadkach mamy nawet nieźle poprowadzone ujęcia bez cięć montażowych, czyli tzw. mastershoty. Jest też coś z klimatu młodopolskiej bohemy - postacie są barwne, co stanowi jawną opozycję dla generalnie nieciekawej rzeczywistości, w jakiej wówczas znajdowali się Polacy.

Obraz Kawalskiego sprawdza się najlepiej w pierwszej połowie. Niestety twórca trochę za bardzo sobie potem pofolgował i wprowadził do historii pomysły, które, delikatnie mówiąc, zupełnie się nie sprawdzają. Nie dość, że są nieśmieszne i niczemu nie służą, to za bardzo zbliżają film do tych wszystkich idiotycznych polskich komedii, w których stężenie absurdu przyprawia o mdłości i uczucie zażenowania.

Z tego powodu ostatecznie można mówić o połowicznym sukcesie, bo pomysł na fabułę był dobry, gra aktorska i wykonanie w większości nie zawiodła, ale zabrakło konsekwencji i spójności. Jednak wciąż na tle tego, co nam oferuje ostatnimi czasy rodzime kino, "Niebezpieczni dżentelmeni" to rozrywka, którą można obejrzeć do końca bez skrajnego bólu głowy. A już na pewno warto wyrobić sobie zdanie o tej produkcji (premiera jest zapowiedziana na początek przyszłego roku).

Film "Niebezpieczni dżentelmeni" został pokazany w trakcie 38. edycji Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Nigdy nie poznawaj swoich idoli. Przekonał się o tym, gdy spotkał Kevina Spacey'a
Nigdy nie poznawaj swoich idoli. Przekonał się o tym, gdy spotkał Kevina Spacey'a
Vin Diesel wygrywa w sądzie. Oskarżycielka planuje odwołanie
Vin Diesel wygrywa w sądzie. Oskarżycielka planuje odwołanie
Program TV. Epickie widowisko za ciężkie miliony zobaczysz już w domu
Program TV. Epickie widowisko za ciężkie miliony zobaczysz już w domu
Sukces polskiego serialu. Jeden z największych przebojów roku
Sukces polskiego serialu. Jeden z największych przebojów roku
Idzie na rekord? Ponad 200 proc. wzrostu
Idzie na rekord? Ponad 200 proc. wzrostu
Nie zawsze ją poznaje. Córka Bruce'a Willisa mówi, w jakim stanie jest aktor
Nie zawsze ją poznaje. Córka Bruce'a Willisa mówi, w jakim stanie jest aktor
Reżyser przez 12 lat był ministrantem. "Ja tam byłem, wiem, jak to wygląda"
Reżyser przez 12 lat był ministrantem. "Ja tam byłem, wiem, jak to wygląda"
Brendan Fraser wraca do serii "Mumia". "Czekałem na to przez lata"
Brendan Fraser wraca do serii "Mumia". "Czekałem na to przez lata"
Odważny i łamiący tabu. Przełomowy serial HBO dostaje drugie życie
Odważny i łamiący tabu. Przełomowy serial HBO dostaje drugie życie
Rekordowy debiut na Apple TV. "Jedyna" jest hitem serwisu
Rekordowy debiut na Apple TV. "Jedyna" jest hitem serwisu
Panem wraca! Teaser prequela "Igrzysk śmierci" robi furorę
Panem wraca! Teaser prequela "Igrzysk śmierci" robi furorę
Fani oszaleją. HBO dodało właśnie do pieca, co za wieści!
Fani oszaleją. HBO dodało właśnie do pieca, co za wieści!
MOŻE JESZCZE JEDEN ARTYKUŁ? ZOBACZ CO POLECAMY 🌟