Bardzo dobra adaptacja bestsellerowej powieści Cornelii Funke "Książę Złodziei". Dobra dlatego, że mimo pewnych niewielkich rozbieżności z oryginałem, zachowująca cudownego ducha książki. Miałem przyjemność przeczytać powieść. I mogę powiedzieć, że miałem przyjemność zobaczyć film.
Gdy umierają rodzice pewnych chłopaków, starszy z nich Prosper trafia do sierocińca, młodszym Bo opiekuje się siostra mamy. Niestety, chłopak nie jest szczęśliwy w rodzinie państwa Esther i Maxa Hartliebów. Ludzi porządnych, surowych, obowiązkowych. Skoncentrowanych na byciu porządnym, surowym... Niby niczego mu w tym nowym domu nie brakuje, a jednak cierpi.
Tęskni za swoim ukochanym bratem, zbyt starym dla dobrych Hartliebów, a dla niego jedynym, poza pamięcią, łącznikiem z przeszłością. Nie doświadcza ze strony opiekunów tego niby prostego, a jakże ważnego uczucia - miłości. A bez miłości trudno żyć. Chłopcy uciekają do Wenecji, miasta o którym wielokrotnie opowiadała im ich ukochana zmarła mama. Miejsca w ich wyobraźni niezwykłego. I pokazującego im właśnie takie oblicze.
Tam, ścigani przez Hartliebów i wynajętego przez nich detektywa, wiodąc życie bezdomnych poznają inne sieroty: Victora, Riccio, Hornet, Moscę. Poznają smak przygody i przyjaźni. Uczą się życia, odpowiedzialności, podejmowania niełatwych decyzji, wyboru tego co ważne. A wszystko to ukazane jest w niezwykłej scenerii i utrzymane w magicznym klimacie.
Film, tak jak i książka, jest pochwałą młodości. Pochwałą tego jedynego w swoim rodzaju okresu w życiu, gdy świat jawi się… pełen tajemnic. Gdy wyobraźnia pozwala dostrzec w nim to, czego nie zobaczą żadni, nawet najlepiej wykształceni dorośli.
Zwraca uwagę świetna, dobrze oddająca urok Wenecji praca kamery. Ujęcia są szerokie, płynne, dynamiczne. Obraz, choć nie tylko on, mile mnie zaskoczył. Tak jak doskonała gra młodszych i starszych aktorów. Wyraziste i barwne postacie, traktowane trochę z przymrużeniem oka, ale i życzliwością. Muzyka, jak zwykle słabiej odczuwana gdy jest poprawnie dobrana, dobrze podkreśla wymowę obrazu.
Mogę szczerze polecić ten obraz jako wspaniały film przygodowy, nie pozbawiony przy tym głębszych myśli. Film dla nastolatków, taki jakich chciałoby się oglądać więcej. Sprawnie zrealizowany, dobrze zagrany i mądry w wymowie.
Ci, którzy czytali powieść nie powinni być zawiedzeni. Tych, którzy nie mieli jej w ręku, film może zachęcić do lektury. I może nagle poczują na sobie, lekko zdziwieni, uważne spojrzenie któregoś lwa z zabytkowych posągów zdobiących to magiczne miasto jakim jest Wenecja. Czego im życzę.