Obawiali się klęski. Teraz myślą już o drugiej części

W miniony piątek w polskich i amerykańskich kinach miał premierę jeden z najbardziej oczekiwanych filmów roku – "Diuna". Wytwórnia Warner Bros. z ogromnym niepokojem czekała na wyniki sprzedaży. Obawiano się, że ekranizacja powieści Franka Herberta podzieli los historycznej produkcji Ridleya Scotta, która przed dwoma tygodniami poniosła w kinach klęskę.

Czy "Diuna" będzie miała swój dalszy ciąg?
Czy "Diuna" będzie miała swój dalszy ciąg?
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | materiały prasowe

"Diuna" kosztowała 165 mln dol. W okresie pandemii koronawirusa każda wysokobudżetowa produkcja obarczona jest ogromnym ryzykiem finansowym. Jest to oczywiście związane z faktem, że wpływy z dystrybucji filmów w kinach są obecnie duże mniejsze, niż w latach poprzedzających pandemię.

Podstawowy problem z widownią polega na tym, że obecnie do kin chodzą głównie ludzie młodzi, poniżej 25. roku życia, którzy oglądają głównie ekranizacje komiksu, horrory i "Szybkich i wściekłych". Dlatego na przestrzeni ostatnich tygodni dotkliwą klęskę poniosły takie produkcje, jak "Cry Macho" w reżyserii Clinta Eastwooda, prequel kultowego serialu "Rodzina Soprano" – "Wszyscy święci New Jersey" czy historyczna produkcja Ridleya Scotta "Ostatni pojedynek".

Od kilku tygodni wiadomo było, że "Diuna" takiego upokorzenie nie dozna. Ekranizacja wydanej w 1965 r. powieści Franka Herberta światową premierę miała bowiem w połowie września i przez miesiąc zdążyła zarobić 130 mln dol. Na Starym Kontynencie film wyreżyserowany przez Denisa Villeneuve'a stał się jednym z największych przebojów w tym roku. We Francji okazał się najpopularniejszym tytułem w całym okresie pandemii.

Jednak najważniejszym sprawdzianem dla "Diuny" była premiera w Stanach Zjednoczonych. Tu miały się rozstrzygnąć losy superprodukcji. Wytwórnia Warner Bros. nie była pewna swojego tytułu. Nie jest przypadkiem, że z dużym wyprzedzeniem wprowadziła "Diunę" najpierw do europejskich kin. Liczyła, że tam łatwiej będzie odnieść jej sukces, który pomoże przekonać do filmu amerykańską widownię. Do końca nie wiadomo też było czy widzowie powyżej 30. roku życia zdecydują się pójść do kina. W tym roku w większej liczbie uaktywnili się tylko jeden, jedyny raz. Przy okazji filmu "Nie czas umierać".

Wiemy już, że amerykańscy widzowie zmobilizowali się także na "Diunę". Podczas minionego weekendu produkcja science-fiction zarobiła za oceanem 40,1 mln dol. Jedynie najbardziej optymistyczne prognozy zapowiadały taki wynik. Większość osób z branży filmowej spodziewała się raczej rezultatu do 30 mln dol. Ale pojawiły się również opinie, że "Diuna" może w Stanach pójść śladem "Ostatniego pojedynku" Ridleya Scotta i zrobić spektakularną klapę.

Na szczęście nie zawiedli starsi widzowie. Ponad połowa osób, która podczas minionego weekendu obejrzała w kinach film Denisa Villeneuve'a to osoby pomiędzy 25. a 35. rokiem życia. I musiało być ich dużo, skoro udało się osiągnąć tak solidny wynik. Oczywiście rezultat w granicach 40 mln dol. to nie jest żaden wielki, imponujący rezultat. Ale na lepszy "Diuna" nie mogła liczyć. Zgodnie z przewidywaniami, przedstawiciele grupy wiekowej poniżej 25. roku życia nie zainteresowali się zbytnio ekranizacją powieści sprzed ponad 50 lat.

Podobnie było w przypadku poprzedniego projektu Denisa Villeneuve'a "Blade Runner 2049". Filmu z 2017 r. młodzi widzowie też nie chcieli za bardzo oglądać. Warto zauważyć, że produkcja sprzed pandemii osiągnęła na stracie dużo słabszy wynik, niż podczas minionego weekendu "Diuna" (32,8 mln dol.).

Prezes dystrybucji krajowej Warner Bros., Jeff Goldstein, powiedział: "Wszyscy jesteśmy zachwyceni. Szefowie multipleksów, wytwórnia. Najlepsze jest to, że miłośnicy filmów szukają wrażeń podczas seansu na dużym ekranie. To wielkie zwycięstwo kinomanów". Po tej wypowiedzi od razu pojawiły się internecie spekulacje na temat drugiej części filmu.

Przypomnijmy, że Denis Villeneuve planował "Diunę" jako dwuczęściową sagę. Na razie decyzja w sprawie kontynuowania projektu jeszcze nie zapadła (niestety obraz science-fiction nie najlepiej sprzedaje się w Chinach), jednak powrót na planetę Arrakis jest bardzo prawdopodobny. Na razie "Diuna" zarobiła w kinach 220 mln dol. Żeby zacząć przynosić zysk musi zebrać około 400 mln dol. Produkcja science-fiction gromadzi też jednak świetne recenzje. I to zarówno od krytyków (na Rottentomatoes 82 proc. przychylnych opinii), jak i widzów (ponad 90 proc. na plusie). Powinna również zgarnąć kilka Oscarów (przynajmniej w kategoriach technicznych). Bagaż pozytywnych elementów związanych z "Diuną" Villeneuve'a jest chyba zbyt duży, aby zakończyć przygodę na Arrakis w połowie drogi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)