„Obecność 2”: porządna dawka staromodnego straszenia [RECENZJA BLU‑RAY]
Umówmy się, „Obecność 2” nie jest ani horrorem wszech czasów, ani filmem, o którym będziemy za rok dyskutowali. Nie zmieniania to faktu, że najnowsza produkcja Jamesa Wana to jedna z ciekawszych rzeczy, jakie w tym roku wypluło mainstreamowe kino grozy. Jeśli więc przegapiliście czerwcową premierę, to nic straconego. Kontynuacja przeboju z 2013 roku właśnie trafiła na Blu-ray i DVD.
Współtwórca sukcesu „Piły” dobrze wiedział, co robi, sięgając po historię małżeństwa Eda i Lorraine Warrenów. Ameryka przez kilkadziesiąt lat z zapartym tchem śledziła zmagania pogromców duchów z Connecticut. Jak widać, fenomen Warrenów ciągle ma się świetnie – pierwszy film osnuty na kanwie jednego z ich paranormalnych śledztw zarobił w sumie ponad 318 mln dolarów. Niezły wynik, zważywszy, że budżet „Obecności” wynosił skromne 20 mln. Kontynuacja była więc kwestią czasu.
Wan zaczyna z wysokiego C. Pierwsze sceny „Obecności 2” rozgrywają się w słynnym nawiedzionym domu w Amityville. Jednak tym razem głównym miejscem akcji nie są Stany Zjednoczone, a Wielka Brytania. Warrenowie na zlecenie Kościoła muszą zweryfikować autentyczność doniesień o opętaniu, do którego miało dojść w północnym Londynie. Podobnie jak w przypadku filmu z 2013 roku za podwaliny scenariusza posłużyły autentyczne wydarzenia z końca lat 70. – tzw. nawiedzenia w Enfield, będące do tej pory najlepiej udokumentowaną działalnością sił nieczystych. Warto dodać, że z zalewu podobnych, mniej lub bardziej udanych horrorów scenariusz „Obecność 2” wyróżnia nieoczywisty i zaskakująco sprawny mariaż grozy z wyraźnie zaakcentowanymi wątkami przynależnymi do kina społecznego.
Za najnowszym filmem Wana znów przemawiają gwiazdorska obsada – do Warrenów granych przez Patricka Willsona i Verę Fermigę dołączyli Franka Potente i Simon McBurney – solidna realizacja oraz świetnie oddane realia epoki. Oczywiście gros fanów mocnych wrażeń sięgnie po sequel „Obecności” przede wszystkim, aby wprowadzić się w stan przedzawałowy. I nie zawiedzie się. Bo choć Wan recytuje z pamięci wszystkie możliwe fabularne chwyty i do bólu ograne klisze, robi to w tak umiejętny sposób, że z każdą kolejną minutą poczujecie, jak włosy na rękach stają wam dęba. A przecież o to w tym sporcie chodzi, czyż nie?
Film Wana obejrzycie zarówno z lektorem jak i w wersji oryginalnej z polskimi napisami. Maniaków kina domowego na pewno ucieszy fakt, że dźwięk został nagrany w formacie Dolby Atmos. Oczywiście na dysku wydanym przez Galapagos znalazły się dodatki (w wersji z polskimi napisami) – w sumie niemal godzina soczystych materiałów zakulisowych, niewykorzystanych scen i reportaży przybliżających powstawanie filmowej magii. Dla fanów efektów specjalnych przygotowano m.in. rozdział zatytułowany „Creating Crooked”, przedstawiający od kuchni kolejne fazy charakteryzacji Złowrogiego Pana. Z kolei wszyscy zainteresowani tworzeniem muzyki filmowej powinni zobaczyć „The Sounds od Scarfe”, w którym kompozytor Joseph Bishara podzielił się doświadczeniami z planu. Świetnym pomysłem było dołączenie do filmu kilkunastominutowego materiału przybliżającego makabryczne wydarzenie z Enfield, zawierającego m.in. wypowiedzi naocznych świadków, czyli sióstr Hodgson, oraz liczne archiwalia.