Olaf Lubaszenko nie powiedział ostatniego słowa. Najgorsze ma już za sobą?
06.12.2017 | aktual.: 06.12.2017 15:57
Przed laty brylował na ekranie jako szczupły amant. U szczytu sławy zasiadł w fotelu reżysera, tworząc kultowy "Sztos", "Chłopaki nie płaczą" czy "Poranek kojota". Dziś Olaf Lubaszenko, który 6 grudnia kończy 49 lat, ma za sobą masę wzlotów i upadków, i choć już kilka lat temu ogłaszał zakończenie kariery, to jeszcze nie złożył broni.
W ostatnich latach Olaf Lubaszenko był wielkim nieobecnym polskiego kina. Po klapie jaką zaliczył "Sztos 2" filmowiec praktycznie wycofał się z show-biznesu. Kolorowe gazety prześcigały się w doniesieniach o jego stanie zdrowia, walce z depresją i otyłością. W najgorszym momencie ważył blisko 140 kg!
Na szczęście Lubaszence udało się wyjść na prostą. Schudł, wrócił do grania i reżyserowania spektakli, a w licznych wywiadach szczerze mówił o "chorobie duszy" i na własnym przykładzie pokazywał, że z depresją da się wygrać. Niestety Lubaszenko nie pozbył się wszystkich problemów i wszystko wskazuje na to, że znowu trafi na salę operacyjną.
Bez pomocy rodziców
W dzieciństwie marzył, że zostanie trenerem piłkarskim, ale nie udało mu się oszukać przeznaczenia. Wychowany w artystycznej rodzinie - Asja Łamtiugina i Edward Linde-Lubaszenko są aktorami – poznawał branżę filmową od podszewki i, chcąc nie chcąc, podążył wreszcie śladem rodziców.
Zadebiutował w serialu "Życie Kamila Kuranta", ale, jak podkreślał, ojciec i matka nigdy nie użyli swoich wpływów, by załatwić mu jakieś role.
- Byłem zwycięzcą jednego z konkursów recytatorskich. Dzięki temu dostałem się na casting, który wygrałem - opowiadał w "Playboyu". - Mama była raczej niechętna, a ojciec dowiedział się o moim debiucie, dopiero gdy zobaczył mnie w telewizji. Wbrew obiegowym opiniom, mój aktorski start był przypadkowy i nie miał związku ze środowiskowymi koneksjami.
- Pewnie gdybym wtedy nie zagrał, nie zostałbym aktorem - dodawał.
''Byłem obiektem drwin i szyderstw''
Lat dziecięcych nie wspomina z sentymentem. Z powodu nietypowych imion - Olaf Sergiusz - rówieśnicy nie dawali mu żyć.
- Dla dziecka były obciążające. Z Olafa na przykład dzieciaki się śmiały. Byłem obiektem drwin i szyderstw - wyznawał w wywiadzie dla "Playboya".
Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał 3 lata. Ojca praktycznie wcale nie widywał, przez jakiś czas nie utrzymywali ze sobą żadnego kontaktu, nie składali sobie nawet życzeń na święta. Dopiero po wielu latach udało im się pojednać, choć nigdy w pełni nie odbudowali utraconej więzi.
Bolesne braki
Jako nastolatek był przekonany, że jego przygoda z aktorstwem dawno się już skończyła. Nie chciał iść do szkoły teatralnej - po części również dlatego, że dziekanem był jego ojciec.
Zdawał na socjologię, filologię słowiańską, bohemistykę, próbował też swoich sił na Wydziale Teologii Prawosławnej. Dziś żałuje tej decyzji i trochę mu wstyd, że w młodości zrezygnował ze zdobycia aktorskiego dyplomu.
''Czy można zakochać się w głosie''
Trochę zbyt późno zorientował się, że aktorstwo jest jego powołaniem. Nie zabiegał o role, a propozycje wkrótce przestały przychodzić. Lubaszenko, nie mając żadnej pracy, zatrudnił się w kawiarni. Ta decyzja miała ogromny wpływ na jego życie.
Któregoś dnia do lokalu wstąpił Bogusław Linda, spieszący na próbę do musicalu Metro. Namówił Lubaszenkę, by poszli we dwóch - i aktor spodobał się reżyserowi na tyle, że dostał rolę.
Wtedy poznał Katarzynę Groniec. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
- Młodzi ludzie często ulegają zauroczeniu. Gdy trafiłem do "Metra", złapałem się na tym, że zaczynam zadawać sobie pytanie: "Czy można zakochać się w głosie?" - mówił w książce "Chłopaki też płaczą".
W 1992 r. wzięli ślub, rok później na świat przyszła ich córka Marianna Linde.
Liczyły się tylko imprezy
Ale ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu.
- Byliśmy oboje niemal dziećmi, które jak piórka zostały rzucone na wiatr wielkich wyzwań życiowych macierzyństwa, ojcostwa, codzienności, budowania relacji i ich podtrzymywania, wzajemnej lojalności czy wierności. To rzeczy, na których musi się opierać związek. A co dwudziestokilkuletni chłopak może zaproponować – mówił.
Praca, koledzy i imprezy były dla niego najważniejsze. Zaniedbywał żonę i córkę. Rozwód był tylko kwestią czasu.
Dopiero później zaczął nadrabiać ojcowskie zaległości i naprawiać relacje z córką.
- Całkowitą winę za to biorę na siebie - zapewniał.
''Prawie mnie dobiła''
Po rozwodzie rzucił się w wir imprez, zupełnie nie dbając o swoje zdrowie. W 2002 r. podczas meczu piłkarskiego zasłabł. Zawieziono go do szpitala, gdzie lekarze zdiagnozowali u niego poważne problemy z sercem. A potem zachorował na świnkę.
- Prawie mnie dobiła. Kilka tygodni później kilogramy skoczyły mi po raz pierwszy. A potem straciłem na nimi kontrolę - wyznawał.
Odciął się od ludzi, samotny i nieszczęśliwy. Wpadł w depresję.
- Czułem zerową satysfakcję z czegokolwiek, w tym z życia. To była cena za kilkanaście lat bardzo intensywnej pracy.
Dopiero dzięki ukochanej Hannie Wawrowskiej (na zdjęciu) odzyskał chęć życia.
- To właśnie Hania bardzo mi pomogła w zmianie nastawienia - mówił. - Dzięki niej zrozumiałem, że muszę poddać się terapii. Bo z depresji nie da się wyjść samemu.
Nowa rola, stare problemy
Ostatnio mogliśmy zobaczyć go m.in. w serialu "Belle Epoque" (na zdjęciu) czy filmie "Gwiazdy". Jednak wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach jego aktywność zawodowa mocno zwolni. Wszystko przez stan zdrowia.
Podczas niedawnej konferencji filmu "Miłość jest wszystkim", gdzie wcielił się w Św. Mikołaja, można było zobaczyć, że Lubaszenko znów utył. Okazuje się, że przez nadwagę ponownie dały o sobie znać problemy z kolanem.
Niezbędna operacja
Pod koniec listopada informator "Faktu" donosił, że filmowca czeka operacja.
- Problem z nogą wrócił. Teraz Olaf ma mnóstwo zajęć, a że jest w stanie jeszcze jakoś funkcjonować zdecydował, że do szpitala pójdzie na wiosnę - czytaliśmy w dzienniku.
Ponadto po zabiegu konieczna będzie długotrwała rehabilitacja. W związku z tym Lubaszenko rzucił się w wir pracy, aby skończyć wszystkie rozpoczęte projekty.
- Dlatego już teraz pracuje nad repertuarem na przyszłoroczny Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach, którego jest dyrektorem artystycznym. Oprócz tego gra w teatrze i wystawia też spektakl "Ludzie inteligentni" który sam reżyserował - mówi źródło "Faktu".