Olga Bołądź: Okropnie ryczałam. (...) Czułam ból.
20.04.2012 | aktual.: 22.03.2017 08:47
O batalii Agaty Mróz ze śmiertelną chorobą powstał niedawno film, w którym z trudną do wykreowania rolą musiała zmierzyć się niemniej błyskotliwa aktorka - Olga Bołądź. Aktorka przyznała w wywiadzie, że w trakcie kręcenia zdjęć odczuwała ogromny ból. Nie radziła sobie także ze smutkiem, który towarzyszył powstawaniu "Nad życie". Co jeszcze opowiedziała o heroicznej walce nieulęknionej Polki?
O jej batalii powstał niedawno film, w którym z trudną do wykreowania rolą musiała zmierzyć się niemniej błyskotliwa aktorka - Olga Bołądź. Filmowa Agata Mróz przyznała w wywiadzie, że w trakcie kręcenia zdjęć odczuwała ogromny ból. Nie radziła sobie także ze smutkiem, który towarzyszył powstawaniu "Nad życie". Co jeszcze opowiedziała o heroicznej walce nieulęknionej Polki?
''Czułam ten ciężar na barkach''
„Nad życie” opowiada historię, którą zna cała Polska. Poczucie, że gra się realną postać to dla aktora dodatkowy ciężar?
W przypadku tego filmu tak. W momencie, kiedy zapadła decyzja, że to ja zagram Agatę autentycznie poczułam ten ciężar na moich barkach. Kiedy byłam już po rozmowie z producentką zaczęłam czuć, jak ważnego zadania się podjęłam.
Tak jak powiedziałaś, historię Agaty Mróz znał każdy. Żyła nią cała Polska i odpowiedzialność, aby nie zawieść zaufania, jakie rodzina powierzyła w nasze ręce zgadzając się na ekranizację jej historii, towarzyszyła nam każdego dnia zdjęciowego. Co wieczór zastanawiałam się, czy mogłam zagrać lepiej, bardziej zbliżyć się do autentyczności.
''(...) Kłóciły się dwie frakcje''
Jak przygotowywałaś się do roli?
W tym przypadku kłóciły się dwie frakcje. Bardzo chciałam zagrać dokumentalnie, dowiedzieć się o Agacie jak najwięcej. Dodatkowo ja miałam 26 lat kiedy grałam tę postać, Agata zmarła w wieku 26 lat, więc naturalne było dla mnie jak najwierniejsze oddanie tej postaci.
Reżyserka natomiast chciała zrobić jak najbardziej fabularny obraz, chciała nieco odejść od rzeczywistości i do tego dążyła. Pamiętajmy, że zdjęcia miały miejsce jakiś czas temu. Kiedy pracowaliśmy na planie ta historia była cały czas świeża. Byłam nieco zakleszczona między chęcią jak najbardziej realnego, zgodnego z prawdą pokazania tej historii, a wymaganiami reżyser i produkcji.
''Film jest oparty na prawdzie''
Spotkałaś się z bliskimi Agaty, czy postanowiłaś, że będziesz opierać się na scenariuszu?
Sama starałam się jak najwięcej dowiedzieć o jej życiu, czytałam, oglądałam mecze, znajomi podsyłali mi artykuły, linki do wywiadów i materiałów. Rozmawiałam z siostrą Agaty Mróz, niestety tylko telefoniczne.
Jacka Olszewskiego – męża Agaty - poznałam dopiero pierwszego dnia zdjęciowego, chociaż chciałam spotkać się z nim już wcześniej, nawiązać z nim więź. Tak wiec film jest oparty na prawdzie, ale to „tylko film”.
''Taka mogła być Agata''
W filmie widzimy dwie Agaty – nieco zwariowaną, nastawioną na karierę dziewczynę i oddaną miłości, dziecku dojrzałą kobietę.
Bo taka mogła być Agata – młoda, wesoła, pełna życia, a potem podjęła najlepszą według niej decyzję. Na pewno jednak nie była święta i bardzo nie chciałam, żeby filmowa Agata od pierwszej sceny szła po czerwonym dywanie do nieba. Z tego jak ja widzę, to wiedziała, czego oczekuje od życia i do tego dążyła, była niezależna.
Z drugiej strony chorowała od lat i cały czas musiała się badać, być pod kontrolą lekarzy. To na pewno wpływało na jej relacje z innymi, a na pewno z mężczyznami. Siatkówka była dla niej najważniejsza, bo wszystko dawała z siebie na treningach, na meczach i musiała mieć na to siłę. Nie miała czasu i energii na przypadkowe relacje.
''(...) Za każdym razem okropnie ryczałam''
Film obfituje w wiele trudnych scen. Która została w Twojej pamięci?
Najbardziej przeżywałam scenę, kiedy Agata wchodzi do izolatki i żegna się z dzieckiem. Mieliśmy kilka dubli i kiedy kończyliśmy nagrywać, za każdym razem okropnie ryczałam, ja która tylko odgrywałam tę scenę!
Poza tym z dużą odpowiedzialnością wiązało się granie z dzieckiem. Najpierw to była tygodniowa, potem trzytygodniowa dziewczynka. Ponieważ nie mam dzieci, obcowanie z niemowlakiem nie jest dla mnie codziennością i cały czas bałam się, żeby nie stało się mu nic złego.
''Dawałam z siebie wszystko''
A sceny na boisku? Zachowujesz się w nich jak stuprocentowa siatkarka.
Produkcja zapewniła mi krótki trening siatkarski i na tyle, na ile byłam w stanie, na boisku dawałam z siebie wszystko. Ponieważ jednak nie jestem siatkarką i nie mam takiej siły ataku jak Agata, do niektórych scen miałam dublerkę.
Starałam się zagrać dziewczynę z krwi i kości. Chciałabym, żeby Agata była postacią uniwersalną, żeby każdy widz mógł się z nią utożsamić. Mam nadzieję, że udało mi się pokazać ją taką, jaka na pewno była – żywiołową, spontaniczną, nieco szaloną dziewczyną.
''Było we mnie dużo smutku''
Co czujesz, myśląc dzisiaj o filmie?
„Nad życie” to trudny film dla aktora. Dawaliśmy z siebie wszystko i po zdjęciach byliśmy naprawdę zmęczeni. Przy niektórych produkcjach aktor oddaje granej postaci część siebie, tak było ze mną w tym przypadku.
Poza tym pracujemy bardzo psychosomatycznie - kiedy mam zagrać ból, może zabrzmi to naiwnie, ale ja ten ból odczuwałam. W tym przypadku scen, w których pokazujemy fizyczne cierpienie Agaty było bardzo dużo, więc były dni, kiedy faktycznie wszystko mnie bolało. Nie pomagał też fakt, że graliśmy w Krakowie. Na co dzień mieszkam w Warszawie, tam wracałam do hotelu, zamykałam się w pokoju i nie miałam żadnej odskoczni od tego, co działo się na planie.
To z jednej strony pomagało mi utrzymać graną postać, z drugiej, później trudniej było mi zapomnieć o tych wszystkich emocjach, które czułam w czasie kręcenia filmu. Było we mnie dużo smutku, te kilka tygodni zdjęć były ciężkie, na szczęście na miejscu była ekipa filmu, która mnie bardzo wspierała.