''Papierowe miasta'': Pocztówka z wakacji [RECENZJA]

''Papierowe miasta'': Pocztówka z wakacji [RECENZJA]

31.07.2015 10:28

Taki film zdarza się co roku – choć czasami przydarzają się nawet dwa, trzy podobne. Każdych wakacji, za każdym razem, w sezonie ogórkowym. Bezpretensjonalne, lekkie, trochę żartobliwe, nakręcone z nostalgią za czasami, kiedy lato oznaczało przygodę, słońce, nowe przyjaźnie i wielkie odkrycia. Nie inaczej jest w przypadku „Papierowych miast”, które co prawda fabularnie rozciągnięte w czasie są trochę bardziej, ale przez większość fabuły starają się jechać nieprzerwanie na tym wakacyjnym klimacie. W filmie Jake’a Schreiera krzyżują się bowiem wszystkie typowe dla tego „gatunku” elementy: letnia atmosfera, młodzieńcza fascynacja, przyjaźń, pierwsza miłość i próba odwagi, z której bohaterowie wyniosą poważną, życiową lekcję. Niczego tu nie brakuje.

fot. Imperial CinePix

Tym, który ją odbierze jest Quentin, dorastający chłopak, od zawsze zakochany w dziewczynie z sąsiedztwa, pięknej Margo Roth. Margo właśnie wkracza w okres dojrzewania, ma znajomych poza Quentinem i jest na tyle niedostępna, żeby skutecznie pobudzać wyobraźnię chłopaka. Udaje jej się to zwłaszcza, gdy znika – pozostawiając na murze notatkę o Papierowych miastach i szlak tajemnicy za sobą.

Quentin z przyjaciółmi oczywiście ruszają jej śladem, nie wiedząc dokładnie w co się pakują. Przygody chłopaka nie są spektakularne – rozgrywają się raczej w planie osobistym, dzieją się dyskretnie w jego duszy i pozostają ukryte przed jego kolegami. Wrażliwy Quentin w miarę rozwoju podróży i komplikacji po drodze uczy się czegoś o ludziach, ale przede wszystkim uczy się czegoś o sobie, w gorzki sposób uświadamiając sobie, że w życiu mogą się przydarzyć gorsze rzeczy niż nuda czy monotonia. To także od nich chciał uciec ruszając za Margo, dziewczyną, która zawsze kojarzyła mu się z nowością, eksperymentowaniem, brakiem strachu przed przygodą. Światem, po który samodzielnie nigdy nie umiał sięgnąć.

fot. Imperial CinePix

Łącząc to wszystko z wakacyjno-nostalgicznym klimatem, Schreier wychodzi z podjętego tematu obronną ręką. Wybiera dla zagadnienia ramę, która łagodzi zarówno naiwność historii, jak i jej pretensjonalność, dodaje do niej gorzkie elementy, pozwalając bohaterowi po raz pierwszy „liznąć” dorosłości i towarzyszącemu jej rozczarowaniu. Wciąż co prawda jest to lekcja życia dla nastolatków, jednak w tej klasie – w której tak łatwo popaść w nieznośność – Schreier znajduje klucz do ominięcia wielu podobnych pułapek tego typu kina.

5/10

Urszula Lipińska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)