Patryk Vega: biznesmen, katolik, fachura. Kim jest reżyser, który znalazł klucz do polskiej publiczności?

Patryka Vegę poznałem osobiście na kilka dni przed premierą "Nowych porządków". Zastałem go drzemiącego w biurze na warszawskiej Sadybie. Spokojnego snu ojca sukcesu “Pitbulla” pilnował bojowy york. Podczas rozmowy reżyser odpowiadał na pytania szybko i precyzyjnie, jakby strzelał z pistoletu. Twórca bodaj najbardziej brutalnych polskich filmów zaskoczył mnie wyznaniem, że jest katolikiem i najbardziej zależy mu na zbawieniu. Vega to w ogóle same sprzeczności.

Patryk Vega: biznesmen, katolik, fachura. Kim jest reżyser, który znalazł klucz do polskiej publiczności?
Źródło zdjęć: © ONS.pl
Łukasz Knap

29.09.2017 | aktual.: 29.09.2017 19:25

Nie zawsze był praktykującym katolikiem. Kilka lat wcześniej prowadził hulaszczy tryb życia: palił, pił i ćpał. Zdarzały mu się ciągi, kiedy wlewał w siebie dwa litry whisky na dobę. To był czas, kiedy zachłystywał się znajomościami z gangsterami, wdawał się w brudne sprawy, dostał nawet wyrok w zawieszeniu za kradzież z włamaniem.

Z ciemnej strony mocy - jak sam nazywa tamte lata - wyszedł przez… wypadek, w którym zderzył się czołowo z innym samochodem. - Moja terenówka pękła na pół, urwało mi pedały, nie zadziałał ładunek w pasie, w związku z czym ten pas w ogóle mnie nie spiął. Pamiętam jak z samochodu z naprzeciwka wybiegł chłopak krzyczący, że zabiłem mu ojca - opowiadał mi Vega. Po tym wydarzeniu się otrząsnął i chociaż “nadal ma słabości”, stara się iść we właściwym kierunku. Na premierze “Botoksu” dziękował Duchowi Świętemu. W kuluarach mówiono, że najwidoczniej za mało się modli. Krytycy nie zostawili na nim suchej nitki. Nieoficjalnie, bo “Botoks” wchodzi do kin bez pokazu prasowego.

Nielubiany przez krytyków, uwielbiany przez publiczność

Ale złymi recenzjami Vega nie musi się przejmować. Jego osiągnięcia reżyserskie, poza serialowym “Pitbullem” i “Służbami specjalnymi”, nie miały najlepszej prasy. Dawno temu przestał śnić o Złotej Palmie. Może nie nakręci filmu, którym będą zachwycać się krytycy, ale to jemu Paweł Pawlikowski, zdobywca Oscara za “Idę”, może zazdrościć frekwencji w polskich kinach. Samoukowi, który nigdy nie skończył żadnej szkoły filmowej i nie bierze złotówki od PISF-u.

Liczby mówią za siebie. W dwa lata wyreżyserował i wyprodukował trzy filmy (“Służby specjalne”, “Pitbull. Nowe porządki” i “Pitbull. Niebezpieczne kobiety”), które zobaczyło 5 mln widzów. To wynik, o którym może marzyć każdy polski filmowiec. W ciemno można założyć, że “Botoks” odniesie podobny sukces i nikt chyba nie umie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób Vega - przez jednych nazywany geniuszem, przez innych hochsztaplerem - znalazł klucz do polskiej publiczności. I czym ten klucz właściwie jest?

Kino z pierwszej strony “Faktu”

Do dziś nie dostał żadnej znaczącej nagrody filmowej poza Wężem - za najgorszy film - dla “Last Minute”, który chyba na dobre zakończył jego przygodę z komedią. Wcześniej nakręcił równie przebojowe, co obciachowe “Ciacho”. Oba tytuły udowodniły, że nie czuje komedii, że dużo lepiej wychodzi mu gatunkowy miszmasz atrakcji, jakim jest “Pitbull”, który łączy sensacyjną fabułę z szybkim montażem, który pozwala zobaczyć thriller, kryminał i komedię w jednej scenie. Ma być jak na pierwszej stronie “Faktu”: ostro, strasznie, śmiesznie i pikantnie.

O produkcjach Vegi można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że są dopieszczone. Powstają bez ceregieli, na wysokich obrotach, z dopiętym budżetem i bez fanaberii. Ostatni “Pitbull. Niebezpieczne kobiety” jest nie tyle filmem, ile hybrydą, teledyskową mieszaniną scen, które zdają się mieć wątki przewodnie, ale w gruncie rzeczy należałoby je opisać jako wolnoamerykankę, w której wszystkie chwyty są dozwolone. Polska jest w nim krainą bezprawia, dzikim, bazarowym Wschodem, w którym najwięcej do powiedzenia ma mafia. Vega mówi, że pokazuje świat, który zna od podszewki. Lubi powtarzać, że nie wymyślił ani jednego dialogu, że wszystko jest u niego prawdziwe.

"Pitbull" to Patryk Vega

Jedno trzeba mu oddać. Nawet jeśli spiskowa wizja świata, którą najlepiej wyraziły “Służby specjalne”, jest bujdą na resorach, a język bohaterów to zlepkiem kilku slangów (głównie: policyjnego i kryminalnego), siłą Vegi jest realizm. Nie warsztat reżyserski, ale dokumentacja. Serialowy “Pitbull” tchnął życie w polski serial, który wcześniej kojarzył się z drewnianymi dialogami à la “Klan”. Vega udowodnił, że wie o czym opowiada i ma znakomity słuch.

Biznesmen

Gorzko pożegnał się z “Pitbullem”, gdy okazało się, że nie mógł się dogadać z partnerem biznesowym Emilem Stępniem, prezesem Ent One Investments, mającym prawa do serii. Panowie mieli pokłócić się o “poziom artystyczny filmu", co w kontekście fast foodowej estetyki obrazu zabrzmiało jak gorzki żart. “Uznałem, że wolę w ogóle nie robić tego filmu, niż mam nakręcić coś, czego będę się wstydził latami” - napisał Vega, wymazując z pamięci swoje wszystkie artystyczne porażki. Poparli go odtwórcy głównych ról: Piotr Stramowski, Tomasz Oświeciński i Maja Ostaszewska, która napisała: - Dla mnie "Pitbull" to Patryk Vega.

Cios w plecy zadał mu Marcin Dorociński. Zgodził się zagrać w nowym “Pitbullu”, którego wyreżyseruje Władysław Pasikowski, twórca “Psów”. Przecież właśnie u Vegi rozbłysła gwiazda Dorocińskiego jako gliniarza Despero i Andrzeja Grabowskiego jako Gebelsa. Obaj stworzyli ikoniczne role i trzeba przyznać, że Vega ma talent przyciągania największych aktorskich talentów. Mimo reżyserskich wzlotów i upadków, potrafił skupić wokół siebie największych: Lindę, Gajosa, Kota, Stenkę.

“Relacja aktor-reżyser jest tak naprawdę bardzo intymna. Ja sam się często przed nimi też obnażam jako człowiek po to, żeby to samo dostać od nich. Dla mnie nie jest to jedynie relacja pod tytułem "zakończenie umowy i do widzenia". Mam poczucie, że z tymi ludźmi łączy mnie jakaś część mojego życia” - mówił w wywiadzie dla Gazety.

Obraz
© ONS.pl

Czy bez “Pitbulla” uda mu się przyciągnąć do kin kolejne miliony widzów? O ile będzie trzymał się kryminalnych tematów, które są jego konikiem, ma szansę odnosić sukces za sukcesem. Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie, bo w planach ma trzy filmy: o handlu dziećmi, rosyjskiej mafii i kobietach w mafii. Że będzie się powtarzał? Nie szkodzi. Nie ucina się głowy kurze znoszącej złote jaja.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (211)