Paul Walker: po jego śmierci doszło do bulwersujących wydarzeń
02.12.2017 | aktual.: 28.03.2018 14:22
Paul Walker dla wielu był praktycznie anonimowym aktorem, przystojniakiem grającym w filmach dla mało wymagającego widza. Histeria, jaka wybuchła po jego śmierci, z jednej strony pokazała prawdziwą skalę jego popularności, z drugiej wpisała się w dobrze znany hollywoodzki trend.
Jego dorobek pozostaje bezdyskusyjny, ale zasadne jest pytanie, czy gdyby nie okoliczności tragedii, Walker kiedykolwiek trafiłby na pierwsze strony gazet i stał się bohaterem masowej wyobraźni. Niewykluczone, że zaskakujący wybuch popularności ma coś wspólnego z mechanizmem, który zadziałał po tragicznej śmierci Brandona Lee, syna słynnego Bruce'a Lee. Aż nie chce się wierzyć, że od jego głośniej śmierci minęły już 4 lata.
Jeszcze kilkanaście miesięcy po tragedii nazwisko Walkera wciąż było obecne w mediach. Wszystko z powodu m.in. oskarżeń byłej partnerki, pozwu jego córki przeciwko Porsche, awantury o spadek, próbie sprzedaży skandalicznych zdjęć oraz tego, jak twórcy "Szybkich i wściekłych” zastąpili go w filmie.
Fan czterech kółek
Paul Walker zadebiutował na dużym ekranie w połowie lat 80., jednak przełom w jego karierze nastąpił w 2001 r., kiedy wcielił się w postać Briana O'Connera w pierwszym filmie serii "Szybcy i wściekli”.
Choć w późniejszych latach pojawiał się w najróżniejszych produkcjach, jego twarz na zawsze będzie kojarzyć się z nieustraszonym mistrzem kierownicy.
Również z tego względu jego śmierć w wypadku samochodowym, w którym życie stracił także przyjaciel aktora, Roger Rodas, wywołała tak wielkie poruszenie. Zwłaszcza, że Walker był prywatnie wielkim entuzjastą czterech kółek i wyścigów oraz wytrawnym kolekcjonerem samochodów.
Śmierć w płomieniach
Do wypadku doszło 30 listopada 2013 r. Prowadzone przez przyjaciela aktora rozpędzone Porsche Carrera GT wypadło z drogi w kalifornijskim Santa Clarita, wpadło na słup i stanęło w płomieniach. Sekcja zwłok wykazała, że mężczyźni ponieśli śmierć kilkadziesiąt sekund później w pożarze wraku.
Początkowo spekulowano, że wypadek spowodowała awaria układu kierowniczego lub ubytek płynu hamulcowego, jednak śledztwo wykazało, że auto wypadło z drogi z innego powodu.
Najważniejszą przyczyną tragedii była nadmierna prędkość. Auto straciło przyczepność na skutek najechania na charakterystyczne i stosowane w wielu stanach USA nieodblaskowe markery najezdniowe, służące do oznaczania pasów ruchu. Wjeżdżając na nie z nadmierną prędkością pojazd na chwilę traci przyczepność, a sterowanie nim jest utrudnione. Sytuacji mężczyzn nie poprawiły również używane w aucie opony.
Zdaniem ekspertów przy prędkości, z jaką jechał pojazd, Rodas nie miał żadnych szans, aby po utracie przyczepności zapanować nad pojazdem.
Zdjęcia, pedofilia i spadek
Po śmierci aktora w mediach co rusz zaczęły pojawiać się mniej lub bardziej sensacyjne informacje.
W grudniu 2013 r. magazyn "Globe” doniósł, że świadek tragedii próbował sprzedać zdjęcia wnętrza wraku samochodu przedstawiające zmasakrowane zwłoki Walkera i Rodasa.
*- Widać wnętrze Porsche strawione przez ogień. Ciała są mocno poparzone, ale wyraźnie je widać wewnątrz samochodu. Walker upadł do tyłu i ma rozłożone ręce. Cały jest spalony, a na jego ciele nie ma żadnych ubrań *- relacjonował informator gazety.
Równie bulwersujące okazały się zakusy byłej dziewczyny gwiazdora i matki jego córki. Chodziło o ogólnie znany fakt, że aktor zaczął spotykać się ze swoją ostatnią partnerką, gdy ta była niepełnoletnia. Rebecca McBain w obawie, że spadek po aktorze przejdzie jej koło nosa, oskarżyła zmarłego o pedofilię.
Sprawa zakończyła się w lutym 2014 r., kiedy sąd orzekł, że 25 mln dolarów przypadnie jedynie Meadow, nastoletniej córce Walkera.
"Wady konstrukcyjne”
Z kolei we wrześniu 2015 r. prawnicy córki aktora oskarżyli koncern Volkswagena. W pozwie pisano, że śmierć Paula Walkera spowodowana była "wadami konstrukcyjnymi” samochodu.
Argumentowano, że "Porsche Carrera GT jest niebezpiecznym autem, które nie powinno się pojawiać na ulicach". Zdaniem prawników firma ponosiła winę za nieprawidłowe działanie systemu Porsche Stability Management (PSM), który "odpowiada za utrzymanie stabilności i trakcji nawet na granicy dynamicznej jazdy". Co ważne, autorzy pozwu twierdzili, że tuż przed zderzeniem samochód Paula Walkera jechał około 101-114 km/h (policja mówi o 140 km/h) i przy takiej prędkości system PSM powinien zadziałać.
Producent odwołał się od pozwu, co nie powstrzymało ojca zmarłego oraz żony Rogera Rodasa przed ponownym skierowaniem sprawy do sądu. W kwietniu 2016 r. zapadł pierwszy wyrok. Sędzia Philip Gutierrez uznał jednak, że Porsche nie jest winne śmierci mężczyzn, a dowody przedstawione przez prawników Kristine Rodas określił mianem "niewystarczających".
Ugoda między Meadow Walker a Porsche została podpisana 16 października 2017 r. Nie jest znana jej treść, jednak wiadomo, że zarówno Porsche, jak i Meadow Walker zażądały odrzucenia pozwu złożonego przez pełnomocnika dziewczyny.
Brian O'Conner nie umarł
Wielkie zainteresowanie wzbudziły również perypetie twórców filmu "Szybcy i wściekli 7", których niespodziewana śmierć Walkera postawiła w niezwykle trudnej sytuacji.
Ponieważ Walker zdążył nakręcić część scen ze swoim udziałem, postanowiono, że w brakujących ujęciach zostanie on zastąpiony innym aktorem. Spekulacje trwały miesiącami, w końcu podjęto decyzję, że Briana O'Connera zagra jeden z braci zmarłego.
Niedawno bracia aktora ujawnili, że Brian może jeszcze pojawić się w kolejnych obrazach. Vin Diesel spytał Walkerów, czy nie byłoby nietaktem przywrócenie bohatera Paula.
- Vin zadzwonił do mnie i rozmawialiśmy o tym przez jakąś godzinę *- mówi Caleb Walker. *- Zapytał, czy byłoby to dla nas akceptowalne. Chce dać fanom do zrozumienia, że on wciąż gdzieś tam jest.
*- Universal chce mieć pewność, że będzie to zrobione z szacunkiem dla Paula i jego rodziny *- dodał drugi z braci, Cody.
Dziewiąta i dziesiąta odsłona "Szybkich i wściekłych” trafią do kin odpowiednio w kwietniu 2020 i 2021 r.