"Pętla" Patryka Vegi receptą na koronawirusa
O "filmopodobnych" produkcjach Patryka Vegi mówi się na ogół, że są prymitywne, schematyczne, wulgarne, bełkotliwe, infantylne, chaotyczne. Można się z tym zgodzić lub starać się polemizować. Nie ulega jednak wątpliwości, że to właśnie dzieło tego reżysera wyrwało polskie kina z letargu, w jakim z powodu pandemii znajdowały się od wielu miesięcy.
Gdzie diabeł nie może tam Vegę pośle. Przed tygodniem w kinach poległy dwie wysokobudżetowe hollywoodzkie produkcje "Tenet" oraz "Nowi mutanci", które podczas premierowego weekendu zgromadziły odpowiednio 54,1 i 15,4 tys. widzów. W gruncie rzeczy zawiódł przede wszystkim thriller science-fiction Christophera Nolana. Oczywiście nie film sam w sobie.
Rozczarowanie związane było z jego małą popularnością (zwłaszcza w porównaniu do odbioru tego tytułu w innych europejskich krajach). Wbrew oczekiwaniom, "Tenet" nie poprawił w wydatnym stopniu sytuacji w polskich kinach. Kilka dni później uczyniła to jednak rodzima produkcja autorstwa Patryka Vegi.
Podczas premierowego weekendu "Pętlę" obejrzało 178,4 tys. osób. Jest to zdecydowanie najlepszy rezultat otwarcia osiągnięty od początku czerwca, czyli od momentu ponownego otwarcia kin. Do tej pory największą widownią w czasach reżimu sanitarnego mogła pochwalić się animacja "Scooby-Doo!", która zebrała na starcie 60,8 tysiąca osób.
Produkcja Vegi w ciągu trzech premierowych dni wyświetlania zgromadziła więcej widzów niż wszystkie tytuły razem wzięte przez pierwsze półtora miesiąca po zniesieniu lockdownu. Przez większość wakacji frekwencja w polskich kinach rosła bardzo powoli i dopiero przed tygodniem weekendowa widownia – po raz pierwszy do niemal sześciu miesięcy – wzniosła się powyżej stutysięcznego pułapu (130 tys.). Podczas minionego weekendu mieliśmy już frekwencję na poziomie 260 tys. osób. Udział "Pętli" w tym osiągnięciu przekracza 70 proc.
Można więc stwierdzić, że obecnie znajdujemy się w mniej więcej połowie drogi do kondycji w jakiej znajdowały się polskie kina przed pandemią. Na początku marca, w ostatni weekend przez zamknięciem kin na filmowe seanse zostało sprzedanych 540 tys. biletów. Obecnie na dobry wynik pracuje właściwie jednak tylko "Pętla" (drugi w tym tygodniu "Tenet" zebrał zaledwie 34,6 tys. osób), ale bardzo mocnym wsparciem dla polskiej produkcji powinien stać się film "Mulan", który będzie miał premierę już w najbliższy piątek. Można więc liczyć na kolejny duży wzrost frekwencji w kinach.
Co warto jeszcze podkreślić… "Pętla" nie tylko wyrwała kina w naszym kraju z letargu, nie tylko przypomniała widzom o konieczności wcześniejszego kupienia lub rezerwowania biletów, jeśli przy kasie biletowej nie chcesz usłyszeć, że nie ma już wolnych miejsc na sali (tak, wiele seansów było wyprzedanych). Pod względem popularności błyszczy nie tylko na tle tytułów rozpowszechnianych w trudnych czasach reżimu sanitarnego.
"Pętla" podczas premierowego weekendu – przy maksymalnie 50 proc. wypełnieniu sali – osiągnęła bowiem lepszy wynik niż poprzedni film Patryka Vegi "Bad Boy", który na początku tego roku zebrał na starcie 155,6 tysiąca widzów. Pokonała też takie tytuły, jak "Mayday" (174,9 tys. sprzedanych biletów), "Swingersi" (141,2 tys.) czy też "Sala samobójców. Hejter" (143 tys.).