Piotr Szwedes dla WP o "Młodych wilkach". "Ostatni moment, zanim do polskiej kinematografii weszła duża kasa"

Wirtualna Polska świętuje 30-lecie, a jej równolatkiem jest film "Młode wilki". Jak wyglądały kulisy powstawania tej produkcji? O spotkaniu z Jakimowiczem, biedowaniu i nagłej popularności mówi Piotr Szwedes, filmowy Prymus.

"Młode wilki" z Piotrem Szwedesem"Młode wilki" z Piotrem Szwedesem
Źródło zdjęć: © kadr z filmu
Przemek Gulda

Z okazji 30. lat Wirtualnej Polski zapraszamy do udziału w konkursie "Za co kochasz internet?". Do wygrania urodzinowe, podwójne bilety na wielki koncert Sanah, który odbędzie się 19 września 2025 r. na PGE Narodowym. Pokaż swoją kreatywność i świętuj razem z nami! Szczegóły i formularz zgłoszeniowy znajdziesz na stronie www.30lat.wp.pl/konkurs

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Jak trafiłeś do obsady "Młodych wilków"?

Piotr Szwedes, aktor: Zadzwoniła do mnie Ania Komornicka, która w tym projekcie zajmowała się castingiem i zaprosiła mnie na spotkanie. Byłem bardzo zdziwiony, nie miałem zielonego pojęcia, gdzie mogła mnie zobaczyć - zagrałem wcześniej tylko kilka mało widocznych epizodów. Byłem zdecydowanie bardziej aktorem teatralnym, występowałem w Teatrze Ochoty u dyrektora Machulskiego i w Teatrze Studio, u Grzegorzewskiego, moich wielkich mistrzów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rekordziści. Te filmy zarobiły najwięcej, kwoty przyprawiają o zawrót głowy

Jak wyglądały te pierwsze spotkania z ekipą filmową?

Najpierw miałem długą rozmowę z reżyserem, Jarosławem Żamojdą, na której opowiadał mi, jak sobie wyobraża ten film i mój udział w nim. I wtedy już w zasadzie było jasne, że dostanę tę rolę - kolejne spotkanie było już z dużą częścią obsady. Nie znaliśmy się wcześniej, na tym spotkaniu mieliśmy się poznać.

Ktoś szczególnie zwrócił już wtedy twoją uwagę?

Oczywiście, że Jarosław Jakimowicz. Nie ma co tu kryć, on od razu, od samego początku był Cichym - czyli postacią, którą grał w tym filmie. Pamiętam, jak szedł po Warszawie, radosny, kolorowy, z rozwianymi długimi włosami, w ciuchach z Niemiec. On naprawdę miał naturalną charyzmę, która była idealna do tej roli.

Co było dalej?

Żamojda miał iście genialny pomysł - pojechaliśmy wszyscy na dwa tygodnie pod Warszawę. Mieliśmy tam wstępne próby, pierwsze przymiarki do szczególnie wymagających scen, np. tych z wykorzystaniem samochodów. Ale przede wszystkim chodziło o to, żebyśmy się poznali. To przyniosło znakomite efekty. Z tej lekcji wnioski wyciągam do teraz - kiedy dziś produkuję spektakle ze swoją Kompanią Teatralną, zawsze wywożę obsadę na co najmniej tydzień gdzieś poza Warszawę, żeby wszyscy mogli odciąć się od swoich codziennych spraw i zbudować drużynę, która będzie grać ze sobą. To zawsze mocno pomaga spektaklowi, ale też ludziom, którzy w nim grają.

Staliście się wtedy, podczas tego wyjazdu, drużyną, bandą?

Tak, zdecydowanie. Nie ukrywam, oprócz pracy było też tam wtedy dużo balangowania, które nas mocno zbliżyło i pomogło wejść w klimat filmu. To potem bardzo pomagało już we właściwej pracy na planie.

A jak wspominasz same zdjęcia?

To był dla mnie czas z jednej strony wspaniały, z drugiej - trochę trudny. Wspaniały, bo świetnie się pracowało z tą ekipą, trudny, bo czułem duże ciśnienie. W końcu akcja koncentrowała się wokół Prymusa, czyli postaci, którą grałem i wiedziałem, że bardzo wiele, jeśli chodzi o powodzenie tego filmu, zależy ode mnie. I jeszcze jedno - okres zdjęć to było dla mnie ciągłe spieranie się z Żamojdą. Do dziś pamiętam nasze nocne rozmowy hotelowe, w których przekonywaliśmy się nawzajem, jak Prymus powinien się zachować czy zareagować. Czasem kończyło się tak, że całe sceny, już nakręcone, wypadały z filmu, bo okazywało się, że on miał jednak inną koncepcję mojej postaci.

"Młode wilki" dostępne są m.in. na TVP VOD
"Młode wilki" dostępne są m.in. na TVP VOD © kadr z filmu

Zgadzałeś się z jego argumentami?

Był już wtedy bardzo doświadczonym operatorem, ale jako reżyser w zasadzie debiutował, więc nie miałem pewności, czy wszystkie jego pomysły się sprawdzą. Wtedy powiedziałem mu jednak w końcu: "dobrze, będę grał według twoich wskazówek" i odpuściłem kilka swoich pomysłów. Ale, nie ukrywam, kiedy dziś oglądam ten film, mam poczucie, że w kilku sprawach miałem rację.

Jak wyglądał plan zdjęciowy? Czy to było raczej biedowanie wczesnych lat 90-tych, czy raczej już przepych i bogactwo z drugiej części tej dekady?

Oj, zdecydowanie biedowanie. To był chyba ostatni moment, zanim do polskiej kinematografii weszła naprawdę duża kasa. My się na nią jeszcze nie załapaliśmy. W wielu momentach musieliśmy mocno kombinować. Sceny, które dzieją się w Berlinie, nagrywaliśmy, właśnie z oszczędności, w Szczecinie. Pamiętam scenę nauki kradzieży samochodów, kręconą w szczecińskim zaułku, przerobionym przez pion scenograficzny na Berlin - były niemieckie szyldy, samochody z rejestracjami z Niemiec i inne "zachodnie" elementy. Potem kiedy film był pokazywany w Szczecinie, ta scena zawsze wywoływała śmiech miejscowych - "o, patrzcie, nasze miasto gra Berlin".

"Młode wilki"
"Młode wilki" © kadr z filmu

Na ekranie biedowania nie widać...

Bo to z pewnością nie było biedowanie pod względem artystycznym. Środki były skromne, ale świetnie użyte, żeby efekt robił odpowiednie wrażenie. To było zresztą charakterystyczne dla kina tamtego czasu - pamiętam serial "Gwiezdny pirat", który powstawał w podobnym czasie. Kiedy przyjechałem na plan, byłem załamany: jakieś ciemne korytarze, jakieś nory, nie wyglądało to za dobrze. Ale potem, na ekranie, zaczęło wyglądać wspaniale.

Pamiętam, że na pokazach zagranicznych ten serial zyskiwał znakomite opinie, a ludzie zachwycali się, jak świetne rzeczy powstają w Polsce. Mogę jeszcze tylko dodać, że sceny w "Młodych wilkach", które kręciliśmy w Międzyzdrojach w luksusowym, jak na tamte czasy, hotelu Amber, wyglądają naprawdę znakomicie. Ale... po zdjęciach bynajmniej nie zostawaliśmy na noc w tym eleganckim obiekcie. Szliśmy ścieżką między krzakami do hotelu Rybak, który był niewspółmiernie mniej luksusowy. A raczej, co tu kryć: w ogóle nie był luksusowy. Tak to wyglądało w praktyce.

Czy kręcąc ten film mieliście poczucie, że to będzie kultowa pozycja, ikoniczna dla obrazu lat 90-tych w Polsce?

W ogóle nie mieliśmy! Skupialiśmy się na tym, żeby jak najlepiej wykonać nasze zadania, jak najlepiej zagrać. Zresztą chyba nigdy nie ma się takiego przekonania już od samego początku. Kultowość rodzi się przecież sama, nie da się jej zaplanować. Kiedy dostaje się do rąk scenariusz, można oceniać, czy jest dobry, obiecujący, czy może z niego wyjść coś świetnego i ponadczasowego. Ale zawsze jest pytanie, jak ten scenariusz przełoży się na gotowy spektakl czy film. Tego zupełnie nie wiadomo na etapie prób czy zdjęć.

Kiedy zaczęło do was dochodzić, że zrobiliście coś wyjątkowego?

Już po zdjęciach mieliśmy poczucie, że udało nam się zrealizować nasze założenia, ale to, że film błyskawicznie zaczyna zdobywać wielką popularność, dotarło do nas po pierwszych pokazach. Zaczęło się prawie to samo, o czym wiele lat wcześniej opowiadali aktorzy grający w "Czterech pancernych" czy "W pustyni i w puszczy" - niemal nie mogli wyjść z domu, bo wszędzie ktoś ich rozpoznawał. Też to czuliśmy i to bardzo szybko.

"Młode wilki"
"Młode wilki" © materiały prasowe

Byliście zdziwieni?

Bardzo, bo film prawie nie miał promocji. Nie było tak, jak dziś, że plakaty i billboardy wielkich produkcji wiszą na każdym rogu. W naszym przypadku wspaniale zadziałał za to mechanizm promocji szeptanej - ludzie chodzili na ten film i po seansie namawiali swoich znajomych. I niedługo potem okazało się, że spora część Polski widziała "Młode wilki". A my nie mieliśmy wtedy pojęcia, co zrobić z błyskawicznie zdobytą popularnością. Pamiętam, że zaraz po zdjęciach obciąłem długie włosy na potrzeby filmu Zanussiego, więc wyglądałem zupełnie inaczej, niż na ekranie.

Ludzie na ulicy cię nie poznawali?

No właśnie najciekawsze było to, że poznawali, mimo wszystko. I może to był najlepszy dowód na to, że ten film staje się popularny, ważny dla publiczności, a z czasem - kultowy. Swoją drogą: ten kult podtrzymujemy próbami przygotowania trzeciej części, które trwają już rekordowe osiem lat. Trzymajcie kciuki.

Miażdżony "Jurrasic World", obskurna Warszawa w hicie Prime Video i nowe perełki w streamingu. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Mountainboard czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie

Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek
Agnieszka Holland do dziennikarzy: "Ja wiem, że odmawia mi się polskości"
Agnieszka Holland do dziennikarzy: "Ja wiem, że odmawia mi się polskości"
Tego się nie da oglądać. "Poczujecie się oszukani i znudzeni"
Tego się nie da oglądać. "Poczujecie się oszukani i znudzeni"
Po morderstwie aktywisty Apple TV+ wstrzymuje premierę serialu. Aktorka zabiera głos
Po morderstwie aktywisty Apple TV+ wstrzymuje premierę serialu. Aktorka zabiera głos
Ciąg dalszy jednak nastąpił. "Wow, to naprawdę świetny film"
Ciąg dalszy jednak nastąpił. "Wow, to naprawdę świetny film"
Grał kochanka Kidman. Teraz mówi o reakcjach fanów. "Nie uwierzysz, co robiłam, oglądając ten film"
Grał kochanka Kidman. Teraz mówi o reakcjach fanów. "Nie uwierzysz, co robiłam, oglądając ten film"
Pobudza najniższe instynkty. "Nadmierna brutalność, ekranowy sadyzm"
Pobudza najniższe instynkty. "Nadmierna brutalność, ekranowy sadyzm"
Zwierzęca krwawa zemsta. Feministyczny horror pokazuje rogi
Zwierzęca krwawa zemsta. Feministyczny horror pokazuje rogi
Emma Watson o relacji z J.K. Rowling po jej transfobicznych komentarzach. "Chcę kochać ludzi"
Emma Watson o relacji z J.K. Rowling po jej transfobicznych komentarzach. "Chcę kochać ludzi"