Podwodny taniec
W wodzie czują się jak królowie życia, a łódka jest ich domem. Eliza Kubarska w fascynującym dokumencie chce ocalić od zapomnienia społeczność Badjao. Film „Badjao. Duchy z morza” był jedną z propozycji zakończonego niedawno festiwalu Planet + Doc.
Legenda o ludziach, których przodkowie mieli skrzela stała się punktem wyjścia do opowieści o nomadach morza. Badjao zamieszkują tereny miedzy Filipinami, Borneo i Indonezją. Większość życia spędzają pod wodą, gdyż nauczyli się trudnej sztuki free – divingu. Umiejętności nurkowania szkoli się główny bohater filmu, dziesięcioletni Sari. Lekcji udziela mu wujek Alexan, ostatni nurek głębinowy na wyspie Mabul. Mężczyźni wyruszają łódką na otwartą przestrzeń morza. Początkowo chłopiec obsługuje kompresor, który jest podłączony do prymitywnego silnika pompującego powietrze do rurki. Następnie rolę się zamieniają, jednakże Sari obawia się długiego przebywania pod wodą. Wujek okazuje się mistrzem nurkowania, potrafi spędzić kilka minut łowiąc ryby na włócznię. Wydaje się, że woda jest dla niego naturalnym miejscem do życia. Pojawiają się jednak problemy ze sprzętem, co więcej w nocy duże koncerny czyszczą ryby z morza przy użyciu świateł halogenowych. Badjao mają jedynie małą latarkę, która w najważniejszym
momencie psuje się. Do domu wracają z kilkoma rybami, a nie jak dawniej z pełnym koszem. Skutkuje to niezadowoleniem żony, podejrzewającej męża o zdradę. W patowej sytuacji nie pomagają dary złożone przodkom – duchom z morza.
Reżyserka opowiada o inicjacji chłopca, który musi wybrać pomiędzy niebezpiecznym światem natury, zgodnym z obyczajami przodków a bezpieczną i płatną pracą przy obsłudze turystów. Nie dziwi więc, pragnienie wujka chcącego, aby Sari zrezygnował z paktu z diabłem. „Badjao. Duchy z morza” jest pretekstem do przywołania zanikającej tradycji ludzi morza. Rozwój przemysłu turystycznego spowodował powstanie wielu eleganckich kurortów, co wpłynęło na przeludnienie tych terenów. Widz obserwuje ośrodki z pokładu łódki, dzięki czemu w pełni ocenia ingerencję turystów. Most dzieli dwa światy, które nie mogą się na nim spotkać. Przybywający do kurortów goście nie są zainteresowani sytuacją ludu zamieszkującego slumsy.
Za sprawą narracji morze rządzi uwagą widza. Niezwykle piękne podwodne zdjęcia sprawiają, że można mówić o poetyckiej morskości. Oglądając film miałem wrażenie, że reżyserka zbliża się do atmosfery „Człowieka z Aran” Roberta Flaherty’ego. Doskonale łączy elementy niepokojącej siły natury z pragnieniem wolności bohaterów wplątanych w brutalne przemiany cywilizacyjne. To jeden z tych dokumentów, który bezgranicznie poszerza horyzonty.