Polskie kino pomija dojrzałe aktorki. Winiarska i Kolak twierdzą, że w filmach obsadza się je w rolach dramatycznych matek
Babcia, mama, sąsiadka, pani z apteki. Na takie role mogą liczyć aktorki po 60. roku życia. Aby zarobić, często zmuszone są przyjmować role w serialach, które są dla nich jedynym źródłem dochodu.
Dojrzałe kobiety w amerykańskim kinie
Wytwórnie amerykańskie zaczęły zapełniać filmową lukę dla starszych widzów. Bo ludzie po 65. roku życia chcą oglądać filmy o sobie. O przemijaniu, chorobie, starości, samotności i seksie, który też jest częścią ich życia. Świat filmu jest pełen nazwisk, zbyt wielkich, by obsadzać je do mało znaczących ról: sąsiadek, mam i babć. Za przykładem amerykańskiej kinematografii poszło kino europejskie. Weźmy tu chociażby na celownik filmy włoskiego reżysera, Paula Sorrentino, który nakręcił "Wielkie piękno” oraz film o przekornym tytule "Młodość”, do którego zaangażował największe gwiazdy starej daty: Michaela Caine’a, Harveya Keitela czy Jane Fondę.
Ta ostatnia stała się prawdziwym przykładem tego, że starszy wiek nie oznacza końca kariery. Obecnie jest jedną z najbardziej zapracowanych gwiazd ekranu, a niedawno skończyła 82 lata! Tylko w ubiegłym roku zagrała fenomenalną postać wdowy, która szuka bliskości w łóżku, a partnerował jej równie sędziwy Robert Redford. "Nasze noce" to kino spokojne i skromne, ale niepozbawione ambicji przedstawienia starości w szczery sposób. Film porusza kwestię seksu po 70-tce oraz samotności ludzi starszych, których dzieci i wnuki dorosły i zaczęły żyć własnym życiem.
To nie jedyny film z Jane Fondą w roli głównej. W tym roku zagrała w "Pozycji obowiązkowej”, mniej ambitnym i droższym filmie rozrywkowym, a towarzyszyły jej równie znane: Diane Keaton i Candice Bergen. Od kilku lat, dzięki umowie z Netflixem wciela się w rolę rozwódki, porzuconej dla mężczyzny w zabawnym serialu "Grace i Frankie”. O dziwo, serial cieszy się ogromną popularnością osób w każdym wieku.
68-letnia Meryl Streep to kolejna ikona filmu, która ma na swoim koncie trzy Oscary i 18 nominacji do tej statuetki. Jej role zawierają cały wachlarz wielobarwnych postaci, od komedii przez dramaty po filmy nowatorskie. 72-letnia Helen Mirren tylko w tym roku pojawi się w trzech produkcjach. 1 czerwca na polskie ekrany wszedł kolejny film z jej udziałem, * "Ella i John"* . To kolejny skromny tytuł, który jest perłą wśród hałaśliwych przebojów podbijających box office. Tytułowa wieloletnia para po siedemdziesiątce udaje się w sentymentalną podróż od Bostonu do Kay West, gdzie mieszkał Hemingway.
Smutna rzeczywistość polskich aktorek
W Polsce sytuacja nie wygląda tak kolorowo. Aktorki po 60. roku życia nie mogą narzekać na nadmiar ciekawych ról. Bo owszem, o ile czekają na nie propozycje grania mam i teściowych w popularnych serialach, to jednak kino skazuje je na epizody.
Do takich pomijanych ze względu na wiek na pewno należy zaliczyć 67-letnią Marię Winiarską, żonę Wiktora Zborowskiego, której nie widać w filmie. Jej mąż natomiast jest wziętym aktorem i grywa każdego roku. Wspomnijmy tu chociażby jego niezwykłą rolę Matogi z filmu "Pokot”, czy Karlisa Janovicsa z polsko-estońskiej koprodukcji, "Świt”. Choć aktorka trzydzieści lat temu sama zdecydowała odejść z teatru i poświęcić się duetowi "Siostry Winiarskie", to dziś sama jest zaskoczona, że pojawiły się propozycje z seriali. Jak mówi wszystko za sprawą Instagrama, który jest obserwowany przez 59 tys. osób.
Zapytaliśmy ją czy brak nazwiska "Winiarska" w filmie to jej osobisty wybór, czy przymus przejścia na emeryturę ze względu na wiek. Żona Zborowskiego pojawia się teraz wyłącznie w serialach.
- Może to nie są role o których marzą gwiazdy, ale cieszę się, że w ogóle się pojawiły, bo mam 67 lat. W Przyjaciółkach" zagrałam babcię, a w dziewięciu odcinkach serialu "Na wspólnej" osobę starszą. Owszem, nie są to wątki romantyczne, choć pojawiła się taka propozycja zagrania w serialu "M jak miłość". Po tym, jak Olga Frycz zrezygnowała z serialu, moja rola została wycięta. Więc gram role matek czy babć, ale co innego mamy grać w tym wieku? Ważne, żeby to było dobrze napisane. Myślę, że propozycje pojawiły się dzięki Instagramowi. Nie jestem w stanie inaczej wyjaśnić tego zainteresowania moją osobą.
Dorota Kolak jest jedną z bardziej zapracowanych gwiazd showbiznesu i zdaje się, że żadnej pracy się nie boi. Grywa na deskach teatru, ale również w filmach uznanych reżyserów, nie odmawiając udziału w popularnych serialach. Tylko w 2016 r. zagrała w czterech filmach, w tym nagrodzonym tytule Tomasza Wasilewskiego "Zjednoczone stany miłości”. Rok później pojawiła się w trzech produkcjach. Kolak zdaje się przeczyć tezie jakoby wiek spychał aktorki na dalszy plan. Zapytaliśmy ją, w czym tkwi jej sekret.
- To jest trudne pytanie. Blisko związuję się z reżyserami np. z Tomaszem Wasilewskim i Kingą Dębską. Dzięki temu mam propozycje filmowe. Druga kwestia, to sprawa uniwersalnych warunków fizycznych, które pozwalają mi grać mi zarówno młodsze, jak i starsze bohaterki. Filmy kierowane są głównie do ludzi młodych i czterdziestolatków. Nikt nie wierzy, że historia miłości sześćdziesięcioletniej kobiety kogoś zainteresuje. Na ogół obsadza się nas w rolach dramatycznych matek. Kino robione jest dla ludzi młodych, bo reżyserzy i scenarzyści uważają że ludzie dojrzali do kina nie chodzą.
W filmie Janusza Majewskiego, "Ekscentrycy. Po słonecznej stronie ulicy”, 64-letnia wówczas Anna Dymna zagrała postać Bayerowej. To pierwsza większa rola po czterech latach nieobecności na wielkim ekranie.
- Zagrałam wiele ról. Od ponad 45 lat jestem aktorką. Przetrwały role z mojej młodości, bo ludzie lubią to, co jest młode, ładne, zgrabne i wdzięczne. Starość jest pewnego rodzaju niepełnosprawnością. Zmieniłam się: jestem gruba, dwukrotnie większa niż kiedyś. Ludzie chcą mnie taką, jaką byłam kiedyś, a czas mija. Nie mam z tym żadnego problemu. Tak musi być – powiedziała w krótkim wywiadzie dla Onetu, tuż po premierze filmu.
Aktorki same tworzą dla siebie miejsca pracy
Zdaniem Ewy Kasprzyk, starsze aktorki powinny znaleźć sposób na siebie. Sama przyznaje, że stworzyła sobie miejsce pracy zamawiając u Marcina Szczygielskiego sztukę, która zapewniła jej główną rolę. Spektakl był wystawiany przez ponad osiem lat. Rola wielkiej divy w sztuce "Dalidamore" w Teatrze Kwadrat jest kolejnym świetnym przykładem na to, że inwestycja (dosłowna) przynosi benefity w postaci pieniędzy i rozpoznawalności. Nie każdy jednak może sobie pozwolić na produkcję czy reżyserię
- Zostałyśmy w którymś momencie odsunięte i nie upomniałyśmy się o to. A jeśli to zrobiłyśmy, to zbyt późno - powiedziała w "Dzień Dobry TVN" * Barbara Bursztynowicz, która prawdopodobnie już na zawsze będzie kojarzona z postacią Eli Chojnickiej z telenoweli "Klan". - *W Ameryce aktorki biorą sprawy w swoje ręce, ale nie każdego na to stać. Mnie nie stać na to, by wyprodukować sztukę teatralną. Trzeba o to mocno zabiegać - dodaje.
Agnieszka Mandat, po latach grania w serialu o domu nad rozlewiskiem, stworzyła wspaniałą rolę Janiny Duszejko w filmie Agnieszki Holland "Pokot". To jednak nie otworzyło jej drzwi do kinowego świata.
- Tymczasem prawie wszystkie wielkie role, zarówno w kinie, jak i w teatrze, pisze się dla mężczyzn - powiedziała "Gazecie Wyborczej". A wniosek przyszedł kilka lat temu, gdy grała rolę opóźnionej umysłowo Kaśki w "Domu nad rozlewiskiem". Jej postać spotkała się nie tylko z uznaniem, ale i wielką sympatią widzów w każdym wieku.
- Najwyraźniej jest głód na nie i warto robić filmy ze świetnie napisanymi rolami dla starszych kobiet. Niestety, scenarzyści, pewnie dlatego, że sami są młodzi, piszą głównie o młodych i atrakcyjnych. Ale tych ich romansów nie jesteśmy już w stanie oglądać, bo ile można?
Dziś, aby zapewnić sobie pracę uczy grania młodszych od siebie, a także reżyseruje sztukę. To komedia "Pierwiastek z minus jeden" Hemara , która będzie miała premierę 29 czerwca w krakowskim Starym Teatrze.
- Jakoś nie proponują mi nic filmowego, choć za "Pokot" dostałam nagrody w Moskwie i hiszpańskim Valladolid - powiedziała "Gazecie Wyborczej".
To zdaje się potwierdzać słowa Bursztynowicz i wieloletnią już aktywność Ewy Kasprzyk, że dojrzałe kobiety muszą polegać wyłącznie na sobie - muszą być bardziej przedsiębiorcze i aktywne niż ich młodsze koleżanki po fachu i otwierać się na doświadczenia, które wcześniej, były poza ich zasięgiem (chociażby reżyserię czy produkcję). Czyżby ludzie dojrzali nie chcieli oglądać filmów o sobie? Filmy z Jane Fondą czy Meryl Streep zdają się przeczyć tej tezie, bo każdego roku przyciągają do sal kinowych tysiące widzów. "Pozycja obowiązkowa" po tygodniu od daty polskiej premiery uplasowała się na trzecim miejscu w box office. W dniach 21-25 maja film obejrzało ponad 42 tys. widzów. Jak widać, kino dla dojrzałych, to nisza która tylko czeka na chęci polskich twórców.