"Powidoki": ulubieńcy Andrzeja Wajdy spotkali się po latach
18.01.2017 | aktual.: 20.01.2017 08:48
Ostatni film zmarłego niedawno Andrzeja Wajdy, opowiadający o losach malarza Władysława Strzemińskiego (w tej roli Bogusław Linda), wzbudza ogromne emocje i ściąga przed ekrany tłumy. "Powidoki", kameralne kino artystyczne zgromadziły aż 78 412 widzów.
Łódzka premiera "Powidoków" była również okazją do spotkania się po latach obsady jednego z najgłośniejszych polskich filmów, naszego kandydata do Oscara, "Ziemi obiecanej". Andrzej Seweryn, Daniel Olbrychski i Wojciech Pszoniak zrobili sobie wspólne zdjęcie z wybitnym plakacistą Andrzejem Pągowskim, wspominając dawne chwile i pracę pod okiem Wajdy, uchodzącego za jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów
Obawy Azji
W "Ziemi obiecanej" Daniel Olbrychski wciela się w Karola Borowieckiego. Podobno Wajda od samego początku chciał go w obsadzie, choć sam aktor - który miał już za sobą rolę Azji w „Panu Wołodyjowskim” i właśnie kończył pracę nad „Potopem” - nie był początkowo zachwycony tym pomysłem.
Zgodził się jednak, głównie ze względu na Wajdę, z którym lubił współpracować. Oczywiście nie pożałował tej decyzji.
Kłótnia polityczna
Niedługo Olbrychskiego będzie można oglądać w filmie "Marie Curie" Marie Noëlle (premiera w marcu), a także w "Kamerdynerze" Filipa Bajona. Aktor chętnie występuje również na scenie, choć ostatnio zrezygnował w udziale w spektaklu "Kwartet" w Teatrze Narodowym.
Powód? Konflikt z koleżanka, Anną Chodakowską. Jak się okazało, poszło o politykę.
Olbrychski twierdził, że nie mógł słuchać, jak Chodakowska wychwala pod niebiosa rządy PiS. Miał też dość jej opowieści o zamachu w Smoleńsku i Rosjanach mordujących Polaków. Zapewne nie podobało mu się również, że Chodakowska nazywa go zwolennikiem "ubeków z KOD".
– Żałuję, że dałam się sprowokować. Trzeba było przytakiwać, nie odzywać się, wychodzić. Mam niestety większy kredyt na konflikt. Jestem w gorącej wodzie kąpana i strasznie się zacietrzewiam - zdradziła Chodakowska w rozmowie z WP (więcej tutaj)
.
Obsadowe zamieszanie
Wojciech Pszoniak miał początkowo zagrać znacznie mniejszą rolę. Wajda chciał go obsadzić jako Zuckera, męża Lucy. Ale aktorowi ta propozycja nie przypadła do gustu.
Ostatecznie Pszoniak wylądował na pierwszym planie, zostając Morycem Weltem, którego początkowo miał zagrać Jerzy Zelnik. Rola Zuckera powędrowała zaś do Jerzego Nowaka.
Odbił się od dna
Pszoniak - uznany przez Gustawa Holoubka i Zbigniewa Zapasiewicza za jednego z największych polskich aktorów dramatycznych po 1960 roku - nie miał łatwego życia. W młodości cierpiał z powodu biedy, dwukrotnie też próbował popełnić samobójstwo. Dopiero z czasem udało mu się wyjść na prostą, między innymi dzięki ukochanej żonie Barbarze.
*- Pobraliśmy się z ogromnej miłości i ta miłość jest w nas nadal. Jesteśmy oddanymi sobie ludźmi. Może gdybyśmy się nie kochali nie byłoby to takie proste. Basia jest znakomitą żoną. Z nią wszystko jest piękne *- mówił.
Ostatnio chętnie zabiera głos w tematach politycznych i wciąż występuje przed kamerami. Dwa lata temu pojawił się w "Carte Blanche", ostatnio zaś w spektaklu telewizyjnym "Hanoch odchodzi bez słowa".
Dopełnienie trójki
Ostatnim ze słynnego tria, Maksem Baumem, został Andrzej Seweryn (na zdjęciu z Anną Nehrebecką), którego Wajda wypatrzył w „Albumie polskim” Jana Rybkowskiego.
- Pomyślałem, że ktoś tak skupiony na swojej roli będzie dobrym dopełnieniem tej trójki – mówił reżyser. Seweryn zgodził się bez wahania, a pracę z Wajdą niezwykle sobie cenił.
*- Z Wajdą pracowało się inaczej niż z innymi reżyserami. Siedziało się do pierwszej w nocy, wymyślając razem sceny. Gdzieś koło godziny drugiej reżyser mówił: „Idę spać, a wy się zastanówcie i zobaczymy, co jutro będziemy robić”. Wszyscy mieli poczucie, że uczestniczą w powstawaniu tego filmu. Każdy mógł coś powiedzieć, nawet fryzjerki, rekwizytorzy, wózkarze. To było niezwykłe *– wspominał.
Wielka rola
Seweryn niedawno znowu święcił triumfy. Wszystko za sprawą roli Zdzisława Beksińskiego w "Ostatniej rodzinie" w reżyserii Jana Matuszyńskiego.
Na premierze zjawił się w towarzystwie swojej najnowszej, piątej żony, Katarzyny Kubackiej (wcześniej był mężem Bogusławy Blajfer i aktorek Krystyny Jandy, Laurence Bourdil i Mireille Maalouf).
W latach 80. wyjechał do Francji, gdzie mieszkał aż do 2010 roku. Dopiero wtedy zdecydował się wrócić na stałe do Polski. Rok później objął stanowisko dyrektora Teatru Polskiego, w którym również gra w przedstawieniach i reżyseruje.