Czym się różni druga część przygód sympatycznej pandy od takich animacji, jak „Shrek”, „Epoka lodowcowa” czy „Madagaskar”? To film w znacznie większej mierze skierowany do małego widza – bez ciętych żartów w stylu „Wszyscy wiemy, co łączyło Żwirka i Muchomorka…” czy innych mrugnięć do dorosłych, obeznanych w kodach popkultury. Ma za to coś, co go wyróżnia – prawdziwy morał. „Kung Fu Panda 2” to po prostu mądra bajka.
Wszystkich głównych bohaterów znamy już z „jedynki”. Spotykamy się więc ponownie z nieco nadpobudliwym misiem Po (teraz pracującym „na etacie” jako Smoczy Wojownik chroniący Dolinę Spokoju) oraz jego wiernymi towarzyszami: Tygrysicą, Żurawiem, Modliszką, Żmiją i Małpą, czyli Potężną Piątką. Tym razem czeka ich naprawdę trudne zadanie. Oto okrutny paw Lord Shen postanawia podbić Chiny. Wydawałoby się, że dla mistrzów kung-fu pokonanie jakiegoś drobiu to bułka z masłem. Problem jednak w tym, że ów paw dysponuje bronią, z którą starochińska sztuka walki zwyczajnie nie ma szans. Mowa o armatach, prochu, kulach i ogniu. Co gorsza, Po nie jest w najlepszej formie. Po latach życia u boku ojca-gęsi zaczyna dostrzegać, że różni ich bardzo wiele. Nachodzące go traumatyczne wspomnienia i potrzeba poznania własnych korzeni pozbawiają pulchnego misia tego, co wojownikowi kung-fu potrzebne jest najbardziej – umiejętności skupienia i koncentracji. Od czego jednak ma się przyjaciół…
W „Kung Fu Pandzie 2” nie brakuje scen, które autentycznie śmieszą – tak widza małoletniego, jak i dorosłego (jak np. ta, kiedy Po, stojąc na wysokiej wieży, wygłasza płomienne przemówienie do uciemiężonych i nawołujące wroga do uczciwej walki, jednak stoi zbyt daleko i nikt za bardzo nie rozumie, o co mu chodzi). Jest tu także bardzo wiele scen walki, z której nie każdy wychodzi bez szwanku. Jednak nie można powiedzieć, że animacja ta epatuje przemocą czy okrucieństwem. Podobnie jak w m.in. „Królu lwie”, tu także mały widz jest uświadamiany, że otaczający go świat to nie tylko tęcze i kolorowe jednorożce, ale także źli ludzie ze złymi zamiarami. Jednak dobro może zwyciężyć, kiedy wokół siebie mamy zaufanych przyjaciół, rodzinę (nieważne, czy koniecznie biologiczną) i, zamiast rozpamiętywać to, co złe, będziemy potrafili cieszyć się dniem dzisiejszym. To naprawdę dużo, jak na współczesną animację.
Zachwyca tu także konstrukcja postaci. Panda Po to twardy wojownik, ale z miękkim sercem (i futerkiem), kochający swojego tatę ponad wszystko, mimo że ten czasem robi mu swoją czułością „obciach” przed kolegami. Lord Shen nie jest zły bez powodu, ale nie chce/nie potrafi zrozumieć, że to nie przeszłość jest najważniejsza. Największe wrażenie robi jednak postać Tygrysicy – szalenie twardej, chłodnej profesjonalistki, pełniącej dla Po rolę najlepszej przyjaciółki, nauczycielki i… matki.
Cieszy również fakt, że w końcu film w technologii 3D rzeczywiście prezentuje widzom efekty trójwymiarowe (w przeciwieństwie np. do „Gnomeo i Julii”). Jak zawsze perfekcyjnie podłożony jest także dubbing. Co prawda w oryginale głosów postaciom użyczyli Jack Black, Dustin Hoffman, Angelina Jolie, Lucy Liu i Gary Oldman, a w naszej wersji Marcin Hycnar, Jan Peszek czy Jarosław Boberek, ale przecież nie ilość gwiazd jest tu najważniejsza.
Końcowa sekwencja filmu zapowiada kontynuację historii misia Po. Jeśli będzie podobna do dwóch pierwszych części, to już teraz warto zacząć się cieszyć.