Powstaje film o jedynej cichociemnej w historii. Elżbieta Zawacka jeszcze za życia została legendą

Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem. Elżbieta Zawacka miała być nauczycielką, a została generałem. Jedyną cichociemną. Jedni mówią o niej "bohaterka", a ona tak wiele razy powtarzała, że nie lubi tego słowa.

Powstaje film o jedynej cichociemnej w historii. Elżbieta Zawacka jeszcze za życia została legendą
Źródło zdjęć: © Youtube.com
Magdalena Drozdek

03.04.2018 | aktual.: 03.04.2018 13:45

Była jedną z dwóch kobiet-generałów w polskiej armii. Legendarna bohaterka. Teraz biografię tej wyjątkowej Polki wzięli na warsztat filmowcy. W roli głównej Katarzyna Bujakiewicz.

Drobna blondynka ze spadochronem

Noc z 9 na 10 września 1943 roku. Gdzieś na obrzeżach wsi Osowiec ląduje trzech spadochroniarzy. Samolot chwilę krąży nad nimi, po czym wraca w stronę Wielkiej Brytanii. Skoczkowie to wyszkoleni na Wyspach polscy komandosi. Wrócili do kraju w ramach operacji "Neon 4". Żołnierze AK z pobliskiej placówki wiedzieli, kto "przyleciał". Podbiegli do pierwszego skoczka. Próbowali wyplątać go z lin, pomóc wstać. – To kobieta! – krzyknęli tylko. A przed nimi stała drobna Elżbieta, jedyna cichociemna. – Tej daty się nie zapomina – mówiła po latach. – Byłam jedyną kobietą. Na pewno znalazłoby się dużo więcej chętnych, tylko nie było miejsca w samolocie.

Elżbieta nie znalazła się tam przez przypadek. Całe życie poświęciła walce o niepodległą Polskę. Nie zachowywała się nigdy jak rówieśniczki. Na studiach działała w organizacji przysposobienia kobiet do obrony kraju, potem była instruktorką Przysposobienia Wojskowego Kobiet (PWK), by w końcu awansować na komendantkę regionu.

Obraz
© Facebook.com

Gdy wybuchła wojna, dołączyła do żołnierzy. Działała w Batalionie Służby Wojskowej, który brał udział w obronie Lwowa. I gdy działania zakończyły się, walczyła dalej. Tym razem jako łączniczka i kurierka. Była jedną z niewielu osób, które wiedziały niemal wszystko o sytuacji polskiego podziemia.

- Stała się postacią legendarną. Uchodziła za człowieka ostrego i wymagającego od innych, ale najbardziej od samej siebie. Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem – pisał o Elżbiecie Jan Nowak-Jeziorański. - Średniego wzrostu, blondynka o niebieskich oczach miała w sobie coś męskiego. Była surowa, poważna, trochę szorstka i bardzo rzeczowa. W czasie rozmowy ani razu nie uśmiechnęła się, nie padło ani jedno słowo natury bardziej osobistej, nic co nie wiązało się ze służbowym tematem. "Zo" nie miała na to czasu – wspominał.

Trudno się dziwić, że nie miała czasu. W pierwszych latach drugiej wojny światowej działała najpierw na Górnym Śląsku, potem w Warszawie, a że sprawdzała się, zaczęła tworzyć sieć kurierską pomiędzy Londynem a Szwecją. Na Zachód wyjeżdżała z cennymi informacjami, a do Polski wracała z walizkami wypchanymi dolarami na działalność konspiracyjną. Potem doszły jej kolejne obowiązki i jeszcze więcej ryzyka. Na fałszywych papierach jeździła z raportami i meldunkami za granicę Trzeciej Rzeszy. Grała na nosie żołnierzom i urzędnikom, którzy nigdy nie zorientowaliby się, że należy do ruchu oporu.

Elżbieta, Elisabeth, Elise, Zo

Była jak kameleon. Nawet nie wiadomo, w jak wielu misjach uczestniczyła, bo ona sama straciła rachubę. We Francji była Elise Riviere, w Niemczech – Elizabeth von Brauneg, w Anglii – Elizabeth Watson, w Polsce? Zofią Zajkowską, Zelmą, Zo, no i w końcu Elżbietą. Tyle że nie miała czegoś takiego jak życie prywatne. Była żołnierzem – to było najważniejsze.

- To było dobre życie. Uważam, że miałam szczęśliwe życie. Pewnie, że przychodziły chwile, w których żałowało się, że nie miało się dzieci własnych, rodziny. Ale tak się złożyło. Tamto było ważniejsze – wspominała w filmie dokumentalnym z 1996 roku.

Obraz
© Facebook.com/ Katarzyna Bujakiewicz na planie "Emisariuszki"

"Tamto", czyli służba. Rodzinę mogła tylko odwiedzać, swojej nie miała możliwości założyć. Miała rodzeństwo. Ukochana siostra Klara mieszkała w Sosnowcu i Elżbieta często ją odwiedzała. Przyjeżdżała zawsze nocnym pociągiem. Bała się, że ktoś ją rozpozna. Któregoś razu nie zastała siostry w mieszkaniu. Sąsiadka powiedziała jej, że Klarę zabrało gestapo – trafiła do Ravensbruck. Wkrótce okazało się, że aresztowano i pozostałych członków rodziny. Została sama. Niemcy zaoferowali, że będzie mogła wykupić brata. Koledzy z konspiracji nawet chcieli jej pomóc i wyłożyć pieniądze. Ale Elżbieta wiedziała, że jeśli pójdzie na posterunek, to będzie jej koniec. Zbyt wiele osób związało z nią swoje życie. Nie mogła dać się złapać. Brat ostatecznie zginął w obozie Auschwitz.

W marcu 1944 roku groziło jej aresztowanie. "Zo" wycofano z działalności kurierskiej i przeniesiono do Wojskowej Służby Kobiet. Działając w WSK, brała udział w Powstaniu Warszawskim, a po jego upadku z Krakowa nadzorowała działalnością kurierską na trasach do Szwajcarii.

Wojna się skończyła, ale Elżbieta dalej musiała walczyć. Tym razem z UB. W 1951 roku została aresztowana. – Wtedy się wszystko skończyło – wspominała. – Grozili mi naturalnie śmiercią. Skończyło się na wyroku 10 lat więzienia. Potem skróciło się to do czterech. Wyszłam, gdy nadeszła odwiliż. To więzienie ubowskie, to pozbawienie wolności nie było ważne – mówi, machając nonszalancko ręką. – Ważne było, żeby jeszcze zdążyć coś zrobić - dodała.

Elżbieta poświęciła się pracy naukowej. Na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu zajmowała się gromadzeniem materiałów archiwalnych o AK i kobietach-żołnierzach.

Obraz
© Facebook.com

Za swoją działalność w trakcie wojny i po jej zakończeniu otrzymała Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Walecznych (nawet pięć razy), Order Orła Białego, a trzy lata przed śmiercią prezydent Lech Kaczyński przyznał jej stopień generała brygady – tym samym została drugą kobietą-generałem w historii polskiej wojskowości.

- Nie lubię słowa ‘bohaterka’, bo to nie o to chodzi. Bohaterski czyn jest jeden, nagły. A tu chodzi o stałą służbę, o poświęcenie siebie, rodziny. Teraz Polska wychowuje następne generacje. Polska bogata kulturowo wzbogaca je. To jest ten konieczny bieg historii. Uważam, że te przeżycia trzeba przekazać. Naród nie może zgubić żadnego pokolenia – mówiła generał Zawacka.

Jak chciała, tak się stanie. Powstaje film "Emisariuszka. Elżbieta Zawacka Zo". Opowie o jej życiu i działalności w podziemiu. Reżyserem jest Bartłomiej Żmuda, w roli głównej Katarzyna Bujakiewicz. Jest obsada, jest historia i scenariusz, tylko funduszy brakuje. Twórcy opublikowali 3-minutowy teaser, który ma pomóc w gromadzeniu środków na pełnometrażowy film fabularny. W produkcję zaangażowało się już Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Kolejny film historyczny robiony na nutę patriotyzmu? Wydaje się, że nie tym razem. Sam teaser zapowiada nostalgiczny film o kobiecie, która nie chciała być bohaterką i za taką nigdy się nie uważała.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (64)