"Przychodzi facet do lekarza": Hipochondryk chory z miłości
Czterdziestoletni Francuz – hipochondryk w ostatnim stadium zaawansowania napadów lękowych – trafia do więzienia w Czerkistanie. Czy to nie doskonały punkt wyjścia tudzież dojścia dla komedii? Niewątpliwie. Zwłaszcza, gdy w drodze czekają nas perypetie Romaina-francuskiego-pieska-Fauberta i jego dziwacznych, grubą kreską narysowanych znajomych, wielka historia miłosna, towarzystwo romantycznego rewolucjonisty z dalekiego kraju, absurdalna zamiana ról i ciąg skojarzeń z historią opowiedzianą w ostatniej komedii z Muppetami poza prawem w rolach głównych.
"Przychodzi facet do lekarza" – najnowsza komedia hołubionego we Francji komika Dany’ego Boona – jest nierówna, ale potrafi bawić do łez. Konstrukcja bohaterów i fabularnych zwrotów akcji jest tak przerysowana, że – choć w świecie rzeczywistym totalnie niewiarygodna – może stanowić scenariusz komedii absurdu, w której absolutnie wszystko może się wydarzyć, jeśli tylko zostanie odmalowane ręką sprawnego rysownika. Boonowi sprawności nie brakuje. Jeśli jego film, bohaterowie i scenariusz na coś cierpią – jest to jawna przesada środków stosowanych do utrzymywania widza w stanie ciągłego rozbawienia. Boon nie jest specem od jednego typu komizmu – miesza je ze sobą wszystkie i bez opanowania, ale to jego znak szczególny i tym, którzy lubią wyjść z kina z poczuciem nadmiaru „Przychodzi facet do lekarza“ na pewno przypadnie do gustu. Film spodoba się też miłośnikom kina gatunków, bo romans splata się tu z thrillerem, a komedia z
dramatem.
Romain Faubert (Dany Boon we własnej osobie) to czterdziestoletni singiel, niepoprawny hipochondryk, który znajduje ukojenie tylko w ramionach swojego lekarza, Dimitriego Zvenki (Kad Merad). Ten, zmęczony pacjentem, jakiego od dobrych osiemnastu lat nie może wyleczyć standardowymi metodami, postanawia zawierzyć sposobom alternatywnym. Dimitri przekonuje Romaina, że lekiem na całe zło jest miłość do kobiety. Boon splata wątki fabularne w taki sposób, że od tematu (nie)udanych randek w ciemno gładko przechodzimy do kwestii nielegalnych imigrantów zalewających francuski port w Calais, a stamtąd do tragikomicznej zamiany ról i więziennego thrillera. Za sprawą nietypowego zbiegu okoliczności przewrażliwiony Romain Faubert podszywa się pod niebezpiecznego rewolucjonistę z Czerkistanu i postanawia sprostać wymogom nowej biografii oraz fascynacji, jaką terrorystę darzy Anna (Alice Pol), siostra Dimitriego.
Owa zamiana ról jest oczywiście tylko punktem zapalnym dla serii mniej i bardziej zabawnych sytuacji. Te z kolei, ku wielkiemu zaskoczeniu, przywołują skojarzenia z filmem Jamesa Bobina „Muppety: poza prawem“ (2013), w którym neurotyczna żaba Kermit zamienia się rolami z niebezpiecznym terrorystą, który uciekł z syberyjskiego więzienia. Gra w obu filmach toczy się oczywiście o kobietę, a przyjaźń zostaje wzniesiona na piedestał jako jedna z najwyższych wartości w życiu człowieka (i Muppeta). Te skojarzenia nie przeszkadzają. Uczulają raczej na to, że nie oglądamy komedii o życiu i żeby się dobrze bawić musimy uwierzyć w historię wyssaną z palca i ożywić postać raz po raz umierającego hipochondryka z twarzą Jasia Fasoli i mimiką Jacquesa Tati.