Robert Gliński: ''dziwię się, że mój brat chciał zostać ministrem kultury''
Robert Gliński nie ukrywa, że decyzja jego brata o wejściu do rządu i objęciu teki ministra kultury i dziedzictwa narodowego „boli go i uwiera”. Reżyser „Cześć, Tereska”, „Homo.pl” czy „Kamieni na szaniec” prosił Piotra Glińskiego, by nie przyjmował tej posady i twierdzi, że brat na wysokim stanowisku to dla niego wyłącznie źródło problemów.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Robert Gliński ponownie wbił szpilę bratu (więcej tutaj). Filmowiec zdradził, że po nominowaniu jego brata na ministra wiele osób dzwoni do niego z prośbą o wstawiennictwo i pomoc w załatwieniu rozmaitych spraw. Tymczasem reżyser broni się rękami i nogami przed jakąkolwiek ingerencją, szczególnie dlatego, że „jak ja coś powiem bratu, to on zwykle odwrotnie robi, więc to nie ma sensu”.
(na zdj. Piotr Gliński/PAP)
Reżyser przyznał, że gdyby Piotr Gliński poprosił go o poradę, „jakie należy wykonać posunięcia w kulturze”, to chętnie by mu odpowiedział. Ale on nigdy nie pyta. „U nas zawsze nikt nikomu nie wchodził w drogę” - przyznał Gliński, który nie ubolewa nad tym, że nie jest jednym z doradców ministra kultury. A tym bardziej, że nie siedzi na jego miejscu.
Rola ministra kultury to według reżysera „najbardziej syfiasta fucha”, gdyż trzeba sobie radzić z twórcami, „materią szalenie delikatną”, a cała masa interesantów nie przyjmuje, że pieniędzy na kulturę jest po prostu za mało.