Rodzice zamordowanego chłopca są oburzeni. Nawołują do bojkotu kandydata do Oscara

26 lat po makabrycznej zbrodni dokonanej przez dwóch 10-latków rodzice ofiary przeżywają tamto wydarzenia na nowo. Tym razem za sprawą irlandzkiego filmowca, który ich zdaniem stanął po stronie zwyrodnialców. I może za to dostać Oscara.

Rodzice zamordowanego chłopca są oburzeni. Nawołują do bojkotu kandydata do Oscara
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

14 lutego 1993 r. na torach kolejowych w okolicy Liverpoolu policja znalazła przepołowione zwłoki Jamesa Bulgera, który miesiąc później obchodziłby trzecie urodziny. Matka chłopca zgłosiła jego zaginięcie dwa dni wcześniej. Właśnie wtedy, robiąc zakupy w centrum handlowym, na chwilę straciła go z oczu. Nagranie z kamer monitoringu wykazało, że w tym momencie do małego Jamesa podeszło dwóch 10-latków, o których wkrótce miał usłyszeć cały świat.

Rozmyte nagranie z centrum handlowego, obrazujące moment uprowadzenia 2-latka, zostało opublikowane w mediach. Dzięki temu kobieta znająca jednego ze sprawców zadzwoniła na policję i 8 dni po dokonaniu morderstwa Jon Venables i Robert Thompson usłyszeli zarzuty. Obaj chłopcy byli 10-letnimi wagarowiczami.

Na zdjęciu: prawdziwi Jon Venables i Robert Thompson

Obraz
© Fair Use

Tragedia na językach

Opinia publiczna była w szoku, słysząc o szczegółach morderstwa 2-latka przez dwóch 10-latków. W trakcie rozprawy sądowej prokurator odtworzył 20 godzin nagrań z przesłuchań chłopców, którzy przyznali się do uprowadzenia, torturowania i pozostawienia ciała Jamesa na torach kolejowych. Chłopcy liczyli, że upozorują w ten sposób wypadek, jednak patolog nie miał wątpliwości, że 2-latek zginął w męczarniach na długo przed nadjechaniem pociągu.

Dochodzenie wykazało, że James był widziany w towarzystwie przyszłych oprawców przez 38 osób. Chłopcy pokonali pieszo 4 km i byli po drodze zaczepiani przez nieznajomych, zaniepokojonych widokiem płaczącego dziecka (James przewrócił się i nabił sobie guza). Jon i Robert zachowali jednak zimną krew i kłamali, że to ich młodszy braciszek lub zaginiony chłopiec, którego prowadzą na policję. Żaden z dorosłych nie podważył ich wersji.

Obraz
© Materiały prasowe

Pod koniec 1993 r. Jon Venables i Robert Thompson, już jako 11-latkowie, zostali skazani na 8 lat pozbawienia wolności. Byli najmłodszymi mordercami skazanymi w XX w. w Wielkiej Brytanii.

Ralph i Denise Bulger, rodzice Jamesa, rozwiedli się w 1995 r. i założyli nowe rodziny. Po śmierci synka byli wielokrotnie w centrum uwagi mediów, gdyż o morderstwie Jamesa Bulgera powstawały książki, programy i filmy dokumentalne. Tragedia inspirowała twórców gier komputerowych, filmów i seriali fabularnych. Bartosz M. Kowalski przeniósł tragedię z 1993 r. na polskie realia w filmie "Plac zabaw" z 2016 r. Vincent Lambe swoim krótkometrażowym filmem "Detainment" ("Zatrzymanie") poszedł o krok dalej.

Nie zapytał rodziców

22 stycznia okaże się, czy film Lambe'a powalczy o Oscara w kategorii "Najlepszy krótkometrażowy film fabularny", ale już pojawienie się "Detainment" na skróconej liście wśród 9 innych potencjalnych kandydatów, wywołało oburzenie rodziców Jamesa Bulgera.

- Jeszcze nigdy nie byłem tak urażony czymś, co okazuje tak mało współczucia Jamesowi i jego rodzinie – mówił w wywiadzie dla "Mirror" Ralph Bulger, zarzucając reżyserowi druzgocące okazywanie sympatii zabójcom jego syna.

Jego zdaniem Lambe chce po prostu wybić się na głośnej tragedii, nie zważając na uczucia i stanowisko rodziny ofiary. Matka Jamesa występując w programie telewizyjnym mówiła wprost, że należy zbojkotować "Detainment" i potępia działalność reżysera, który ani razu nie skontaktował się z nią, ani z jej byłym mężem przed przystąpieniem do realizacji filmu.

Druga strona medalu

"Detainment" to 30-minutowy film nakręcony na podstawie nagrań dokonanych w trakcie przesłuchań chłopców skazanych za morderstwo Jamesa Bulgera. Vincent Lambe oskarżony przez rodziców ofiary o niegodne zachowanie oferował im część zysków, jednak jego propozycja została odrzucona. 38-letni producent, który wyreżyserował dotychczas cztery krótkometrażówki, nie ma sobie nic do zarzucenia i konsekwentnie broni się przed narracją rodziców Jamesa.

- Chociaż mam ogromną sympatię dla rodziny Jamesa Bulgera, myślę, że równie ważne jest uznanie cierpienia rodzin dwóch chłopców, którzy byli odpowiedzialni za morderstwo – tłumaczył w wywiadzie.

- Po wyzbyciu się gniewu wobec dwóch 10-latków, którzy popełnili tę haniebną zbrodnię, zostają dwie pary smutnych rodziców, próbujących zrozumieć, do czego zdolni są ich synowie – mówił reżyser, podkreślając, że "Detainment" nie odciąga uwagi od straszliwej zbrodni, ale "przedstawia sposób, w jaki chłopcy przyznali się do tego, co zrobili, a także pokazuje wyjątkową pracę wykonaną przez policjantów z Merseyside".

- Jedynym sposobem na to by, zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości, jest zrozumienie przyczyn – mówił reżyser w "The Sun".

Ciąg dalszy nastąpił

Jego słowa o zapobieganiu padły kilka miesięcy po kolejnym zatrzymaniu Jona Venablesa. W 2001 r., po 8 latach w zakładzie zamkniętym, obaj sprawcy zostali wypuszczeni na wolność. Dostali nowe tożsamości i zaczęli nowe życie na wzór uczestników programu ochrony świadków. O dalszych losach Roberta Thompsona nic nie wiadomo, natomiast Jon Venables po kilku latach na wolności znowu trafił na czołówki gazet.

W 2010 r. Venables został skazany za posiadanie i rozpowszechnianie dziecięcej pornografii w internecie. Trafił za kraty na dwa lata. Przy okazji rozprawy ujawniono, że już w 2008 r. morderca Jamesa Bulgera wdał się w konflikt z prawem. Najpierw przez uliczną bójkę (uznano, że działał w samoobronie), a trzy miesiące później znaleziono u niego kokainę.

Venables skończył odsiadkę w 2012 r., ale niedługo nacieszył się wolnością. Pod koniec 2017 r. pojawiły się informacje, że mężczyzna znowu trafił do więzienia, jednak Ministerstwo Sprawiedliwości wstrzymywało się od komentarza. Dopiero w styczniu 2018 r. potwierdzono, że Jon Venables przyznał się do posiadania i rozpowszechniania filmów i zdjęć z dziecięcą pornografią, za co został skazany na 3 lata i 4 miesiące więzienia. Komisja zwolnień warunkowych ma po tym czasie orzec, czy mężczyzna może wrócić na wolność.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (232)