Rok spędził w więzieniu. "Zło dało się wyczuć w powietrzu"
Robert Downey Jr. jest najbardziej jaskrawym przykładem z Hollywood, że można dosłownie sięgnąć dna, a potem nie tylko się z niego odbić, ale z impetem wejść na sam szczyt. Gwiazdor nie ma problemu z tym, by wracać do najmroczniejszych wątków życiorysu. Nie kryje jednak, że najtrudniejsze były dla niego pobyt w więzieniu i odwyk.
Od samego początku zapowiadał się na znakomitego aktora. Downey Jr. dawał jeden aktorski koncert za drugim. Od średnio udanego z perspektywy czysto filmowej "Air America", gdzie przyćmił samego Mela Gibsona, po "Chaplina", za występ w którym był po raz pierwszy nominowany do Oscara. Do pewnego momentu branża przymykała oko na jego imprezowe i narkotykowe wyskoki.
Ostatecznie jednak na przełomie lat 90. i 2000. był w branży pariasem. Niewielu producentów chciało go zatrudniać - zwyczajnie bali się, co nieprzewidywalny gwiazdor może zrobić na planie. W końcu - RDJ praktycznie sięgnął dna. Wylądował w więzieniu. W odosobnieniu spędził rok – wychodząc za kaucją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po wyjściu z więzienia poszedł na odwyk. Nie miał wyjścia. Trzeźwości wymagała od niego branża. Downey Jr. postawił sobie za punkt honoru powrót do pracy. W jego nowym życiu, już bez używek, które prowadzi od 2003 r., niewątpliwie kluczową rolę odegrała żona, Susan. To ona postawiła mu ultimatum i najzwyczajniej - uratowała.
Po latach gwiazdor wraca do doświadczenia więzienia. Dziś twierdzi, że to najbardziej niebezpieczne miejsce, do jakiego mógł trafić. Podkreśla, że więźniowie osadzeni w placówce byli przemieszani - niezależnie od tego, jakiego kalibru przestępstwo popełnili.
- Zło można było wyczuć już w powietrzu – wspomina. - To takie wrażenie, jakbyś trafił do nieodpowiedniego, złego sąsiedztwa. Nie było wielkich szans na przetrwanie. Były tylko groźby - dodaje. RDJ podsumowuje też, że co prawda nie padł ofiarą przemocy psychicznej, wymieniając chociażby drwiny, które musiał tam znosić.
Kiedy znalazł się w ośrodku leczenia uzależnień, dobrych kilka tygodni zajęło mu zdanie sobie sprawy, w jakim jest położeniu. - Do dzisiaj nie wyobrażam sobie gorszej sytuacji niż ta, w której wysyłają cię do takich instytucji – wspomina po latach.
Ostatecznie mroczny okres życia pozostawił daleko za sobą. Stopniowo odbudowywał swój wizerunek i pozycję w Hollywood. Aż przyszły role, które wywindowały go na sam szczyt – mowa o "Iron Manie" i Sherlocku Holmesie, w których na nowo pokazał paletę swoich możliwości. Dziś jest nie tylko jednym z najlepiej zarabiających, ale i najbardziej rozchwytywanych aktorów w Hollywood. I nadal sięga po kolejne wyzwania. Niebawem wróci na ekrany – tym razem w "Oppenheimerze" Christophera Nolana.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy szokującego i rozseksualizowanego "Idola" od HBO, znęcamy się nad Arnoldem Schwarzeneggerem i jego Netfliksowym "FUBAR-em" i, dla równowagi, polecamy najlepsze seriale wszech czasów. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.