Wzloty i upadki żelaznego Roberta Downeya Jr

Po zakończeniu przygody z Tonym Starkiem i kinem superbohaterskim najbardziej kasowy aktor kina Robert Downey Jr. zaliczył bolesny spadek formy w "Doktorze Dolittle". Czy po odejściu z MCU będzie już tylko odcinał kupony od sławy?

Robert Downey Jr
Robert Downey Jr
Źródło zdjęć: © Getty Images

20.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 12:42

Downey Jr. spędził na graniu sarkastycznego geniusza i miliardera Tony’ego Starka grubo ponad dekadę oraz odegrał kluczową rolę w budowaniu marki kinowego uniwersum Marvela (MCU), a przebojowa kreacja superbohaterskiego Iron Mana pozwoliła mu wymazać ostatecznie grzechy buntowniczej młodości. Aktor od jakiegoś czasu zaczął jednak głośno mówić, iż poświęcanie większości zawodowej energii na granie Starka krępuje jego inne plany, zarówno aktorskie, jak i producencko-reżyserskie.

I trudno mu się dziwić, gdyż od 2008 roku popularny RDJ zagrał w kilku zaledwie filmach niezwiązanych z MCU (wliczając w to "Sędziego" z 2014 r., pierwszy projekt firmy producenckiej Downeya, który okazał się mimo dobrych chęci klapą finansową). Zaś na powrót do roli Sherlocka Holmesa aktor czekał aż dziesięć lat (część trzecia w 2021 lub 2022 r., w zależności od warunków dyktowanych przez pandemię). Co dalej?

Prawda jest taka, że udział w MCU pozwolił aktorowi wspiąć się na sam szczyt Hollywood, ale zarazem w jakiś sposób go naznaczył. W tym sensie, że Downey Jr. nie zagra już teraz raczej w ciekawym kinie niezależnym w typie "Wszyscy twoi święci" czy "Charlie Bartlett". Nie będzie także poszukiwał, jak wielu jego mniej sławnych kolegów po fachu, oryginalnych reżyserskich głosów.

Wszystko wskazuje na to, że skupi się na dużych widowiskach (wspomniany "Sherlock Holmes 3") i wspomaganiu gwiazdorskich projektów kumpli z branży (zagra razem z Gerardem Butlerem, Evą Longorią oraz Benicio Del Toro w "All-Star Weekend", debiucie reżyserskim Jamie’ego Foxxa, z którym wystąpił w "Soliście"). Porażka finansowa i frekwencyjna "Doktora Dolittle’a” pokazała dodatkowo, że jedynie swą ekranową charyzmą Downey Jr. nie jest w stanie przyciągnąć uwagi masowego widza.

Nikt dzisiaj zresztą nie jest. Bezpowrotnie minęły bowiem czasy, w których otrzymujący gaże w wysokości dziesięciu czy dwudziestu milionów dolarów gwiazdorzy zapewniali filmom sukces samą swoją obecnością na ekranie. RDJ musi więc zacząć staranniej dobierać projekty. I być może przemyśleć strategię na kolejne lata. Co natomiast warto podkreślić, aktor już wielokrotnie udowodnił wieszczącym mu koniec kariery, że potrafi dostosować się do różnych sytuacji.

Syn swego ojca

Robert Downey Jr. urodził się w 1965 roku i był od małego niejako predysponowany do kariery w branży rozrywkowej: jego matka była z zawodu aktorką, ojciec, Robert Downey Senior, uznanym reżyserem, który nie tylko zabierał syna na plany filmowe, ale też pozwolił mu zadebiutować jako pięciolatkowi w "Pound". Oznaczało to jednak również, że młody Downey miał w zasadzie całe życie pod górkę, bowiem aktorzy dziecięcy, zwłaszcza ci, którzy poznawali słodko-gorzki smak sławy w latach 80. oraz 90., są z założenia bardziej podatni na alkoholowo-narkotykowe pokusy.

W przypadku przyszłego Iron Mana również tak było, chociaż zaczęło się już wcześniej, od popalania w wieku dziesięciu lat trawki z ojcem-imprezowiczem, który w tak efektowny sposób okazywał mu rodzicielskie uczucia. Chłopak poszedł więc siłą rzeczy w jego ślady i bawił się na całego, zanim jeszcze rzucił w szkołę w wieku szesnastu lat, by skupić się na aktorstwie.

Shelrock Holmes
Shelrock Holmes© Materiały prasowe

RDJ starał się między innymi o role Mavericka w "Top Gun" i Bruce’a Wayne’a w "Batmanie", jednakże widzowie zakochali się w nim po raz pierwszy w opartym na prozie Breta Eastona Ellisa "Mniej niż zero", gdzie zagrał… młodego-gniewnego pogrążającego się w kokainowym uzależnieniu. Wraz z uznaniem widzów i krytyków pojawiły się pierwsze załamania, bo życiorys RDJ zaczynał niepokojąco przypominać ten z "Mniej niż zero".

Nikt jednak nie zwracał na to początkowo większej uwagi, bo Downey Jr. dawał jeden aktorski koncert za drugim. Od średnio udanego z perspektywy czysto filmowej "Air America", gdzie przyćmił samego Mela Gibsona, po "Chaplina", za występ w którym był po raz pierwszy nominowany do Oscara (przegrał z szarżującym Alem Pacino w "Zapachu kobiety"). RDJ stracił po drodze kilka ról, na których mu zależało, między innymi tę Edwarda Nożycorękiego, ale rządził ekranem w takich filmach jak "Urodzeni mordercy" i z perspektywy aktorskiej był na dobrej drodze do panteonu sław.

Tyle że dla sędziny, która skazała ostatecznie aktora na trzy lata więzienia w zawieszeniu, liczyły się jego wybryki poza planem. Posiadanie narkotyków i broni, prowadzenie nago pod wpływem substancji odurzających, lekceważenie zaleceń kuratora. Lista wykroczeń ciągnęła się długo i od połowy lat 90. wpływała już znacząco na karierę aktorską Roberta Downeya Jr. Innymi słowy, coraz mniej producentów chciało z nim pracować.

Więcej niż zero

Nawarstwiające się wybryki oraz rosnące problemy aktora z prawem poskutkowały wcześniej kilkoma wyrokami, jednak dopiero ten wspomniany wstrząsnął nim na tyle, że coś się zaczynało stopniowo w RDJ zmieniać. Odsiedział w zamknięciu prawie dwanaście miesięcy, co było wydarzeniem bezprecedensowym dla aktora jego kalibru, ale po wyjściu jeszcze przez kilka lat nie potrafił wygrać z uzależnieniem.

Stracił między innymi dlatego rolę w popularnym serialu "Ally McBeal" i nie mógł pojawić się u Woody’ego Allena w "Melindzie i Melindzie", bo żaden ubezpieczyciel nie chciał ryzykować kolejnych jego wybryków. Albo żądali zaporowych kaucji od producentów, którzy też nie mieli zamiaru borykać się z nieprzewidywalnym ex-gwiazdorem.

I kiedy wydawało się, że Downey Jr. już się skończył, nastąpiły dwa przełomy. Za pierwszy odpowiadał Mel Gibson, który z własnej kieszeni ubezpieczył RDJ, by ten mógł wystąpić z nim w komedii "Śpiewający detektyw". Drugim była średnio udana rola w przeciętnym horrorze "Gothika", na którego planie aktor poznał i zakochał się w producentce Susan Levin. Od 2003 roku, gdy "Śpiewający detektyw" i "Gothika" miały swoje premiery, Robert Downey Jr. przestał pić i zażywać narkotyki, i wystarczyło mu pięć lat, by wrócić do pierwszej ligi.

Iron Man 3
Iron Man 3© Materiały prasowe

Ba, gdy w 2008 roku świat zakochał się w jego interpretacji Tony’ego Starka, RDJ miał już na koncie nie tylko szereg znakomitych ról – autoironiczny występ w "Kiss, Kiss, Bang, Bang" czy mocne drugie plany w "Good Night, and Good Luck" George’a Clooneya i "Zodiaku" Davida Finchera – ale także kolejną nominację do Oscara. Za drugoplanową rolę białego gwiazdora, który przechodzi w "Jajach w tropikach" operację plastyczną, by zagrać rolę czarnoskórego żołnierza. Da się? Da się.

RDJ nie miał w tym akurat roku żadnych szans na nagrodę, gdyż było pewne, że zostanie ona przyznana pośmiertnie Heathowi Ledgerowi za kreację Jokera w "Mrocznym rycerzu", jednak aktor udowodnił wszem i wobec, że znajduje się w iście szczytowej formie. Rolę Starka otrzymał na długo przed nominacją za "Jaja w tropikach", w pewnym sensie warunkowo, ponieważ reżyser Jon Favreau nie chciał słyszeć o żadnym innym kandydacie, natomiast gdy "Iron Man" wchodził w maju 2008 roku do kin, nikt już nie wątpił w zasadność zatrudnienia Downeya Jr.

Quo Vadis, RDJ?

Pisanie o uniwersum kinowym Marvela w kategoriach ograniczeń wydaje się głupotą, zwłaszcza że Downey Jr. dorobił się dzięki występom w kolejnych superbohaterskich superoprodukcjach miana najbardziej kasowego aktora w historii box-office. Czyli takiego, który jest gwarancją zysku dla producentów. Sam zarobił zresztą dziesiątki milionów dolarów, co z kolei pomogło mu założyć na własnych warunkach firmę producencką marzeń.

A jednak trudno nie zauważyć, iż rozwój aktorski RDJ mocno wraz z rolami w MCU zahamował, bo granie przez ponad dziesięć lat tej samej postaci – a mimo całej charakterologicznej ewolucji, którą Stark przechodzi, pozostaje w dużej mierze tą samą postacią, w której świat zakochał się w 2008 roku – naznaczyło wszystkie jego pozostałe role. Łącznie z Sherlockiem Holmesem, który już w drugiej części (2011 r.) przejawia bardzo wiele cech Tony’ego Starka. Trudno uwierzyć, że w części trzeciej będzie inaczej.

Robert Downey Jr
Robert Downey Jr© Getty Images

Nie jest to, rzecz jasna, problem, bowiem RDJ mógłby już nie nakręcić w życiu żadnego dobrego filmu, a i tak będzie należało mu się miejsce w annałach kultury masowej, szkoda natomiast Downeya Jr., który był aktorskim kameleonem potrafiącym doskonale naśladować legendarnego Charliego Chaplina. Ba, był w stanie zagrać w ciągu kilku miesięcy popadającego w paranoję dziennikarza oraz szalonego białego aktora grającego czarnego aktora w hollywoodzkim pastiszu hollywoodzkiego kina wojennego.

Szkoda artysty, który szukał dialogu z widzem, niezależności, różnorodności, choćby tylko po to, żeby się nie zastać. RDJ ma wciąż potencjał, żeby tworzyć wybitne kreacje, mierzyć w Oscary i wspierać niezależne reżyserskie głosy. Pokazują to zarówno jego na poły dramatyczne, na poły komediowe występy w ostatnich filmach o Avengerach, jak i nieudany, lecz aktorsko interesujący "Sędzia".

Pytanie, czy Downeyowi - aktorowi, który przeszedł przez osobiste piekło, żeby osiągnąć sukces, będzie się jeszcze kiedykolwiek chciało, czy może - podobnie jak ostatnimi laty Johnny Depp – osiądzie na laurach i będzie grał po prostu różne wariacje jednej i tej samej postaci? Pytanie, czy Downey-producent i Downey-reżyser wybiorą taką samą drogę, czy jednak będą podejmować jakieś ryzyko? Więcej zresztą w obecnej sytuacji gwiazdora pytań niż odpowiedzi. Jedno wydaje się natomiast być pewne: RDJ nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i jeśli zechce, nawet pandemia nie będzie w stanie go powstrzymać.

Źródło artykułu:WP Film
robert downey jr.iron mantony stark
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)