Piotr Adamczyk wygryzł hollywoodzkiego gwiazdora. Sam w to nie wierzył
W jednym z ostatnich wywiadów Piotr Adamczyk opowiedział o swoich zawodowych planach i najważniejszych rolach. Jedną z nich z pewnością było wcielenie się w Karola Wojtyły. Opowiedział zabawną, a jednocześnie nieco przerażającą anegdotkę z tym związaną.
Po zagraniu Karola Wojtyły, Piotr Adamczyk długo nie mógł uwolnić się od wizerunku Jana Pawła II. Jakiś czas temu w rozmowie z Jarosławem Kuźniarem podkreślił jednak, że "kompletnie nie jest już papieżem". Okazuje się jednak, że międzynarodowa sława, którą film przyniósł aktorowi, miała też ciemne strony i przysparzała kłopotliwych sytuacji.
- A ten papież przylgnął do mnie jak łatka. Dla jednych był powodem do żartów, dla innych stałem się ucieleśnieniem zmarłego Jana Pawła II, w Meksyku proszono nawet, bym błogosławił dzieci, jedzenie. Sama świadomość, że Ojciec Święty mnie pobłogosławił, sprawiała, że niektórzy traktowali mnie jak żywą relikwię - powiedział w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej".
- Na szczęście ten etap mam już za sobą. Choć nadal dostaję dużo wiadomości i polubień, zapewne przy okazji telewizyjnych powtórek, z Filipin, Afryki. Dzięki tej roli miałem szansę pokazać się ogromnej publiczności. Filmy obejrzało ok. 800 milionów widzów na całym świecie - dodał Piotr Adamczyk.
W rozmowie poruszono też temat Juda Law. Okazuje się bowiem, że Polak sprzątnął hollywoodzkiemu gwiazdorowi rolę Wojtyły sprzed nosa.
- Słyszałem, że był faworytem, dopóki nie zmienił się reżyser. Giacomo Battiato uznał, żeby dać szansę Polakowi - przyznał Adamczyk. - Długo traktowałem opowieści o wygranym castingu z Jude’em Law w formie anegdoty, dopóki on sam nie wspomniał o tym w jednym z wywiadów.