Zofia Rysiówna i Adam Hanuszkiewicz. To ona rządziła w domu i na scenie

Ona była wybitną odtwórczynią ról tragicznych, przez miesięcznik "Teatr" wybrana aktorką półwiecza, on – genialnym reżyserem, współtwórcą Teatru Telewizji. Ich drogi zeszły się tuż po wojnie. Przeżyli razem 20 lat. "Wybitnie inteligentna, ale charakter ciężki" – mawiał po latach o swojej drugiej żonie Adam Hanuszkiewicz. "Poczciwiec" – odwdzięczała się Zofia Rysiówna. Czy naprawdę miała ciężki charakter, nie nam sądzić. Ale na pewno był on ze stali.

Zofia Rysiówna i Adam Hanuszkiewicz
Zofia Rysiówna i Adam Hanuszkiewicz
Źródło zdjęć: © ArchiwumTVP

Aktorka urodziła się 17 maja 1920 r. w Rozwadowie (dziś dzielnica Stalowej Woli) jako najmłodsza z siedmiorga rodzeństwa. Ojca nie pamiętała, zmarł, gdy miała trzy miesiące. Matka wróciła z dziećmi do rodzinnego Nowego Sącza i tu właśnie wychowała się Zofia. W wieku ośmiu lat zadebiutowała przed publicznością, recytując wiersz na obchodach odzyskania przez Polskę niepodległości, a później występowała na scenie "Sokoła" w jasełkach przygotowanych przez brata Zbigniewa. W 1938 roku zdała maturę i wyjechała na studia do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej w Warszawie, by kształcić się pod okiem takich legend jak Aleksander Zelwerowicz czy Stanisława Wysocka. Po wybuchu wojny uczyła się na tajnych kompletach, ale brat Zbigniew wciągnął ją do konspiracji. Złożyła na jego ręce przysięgę, po czym wróciła do Nowego Sącza by, podobnie jak on, pracować jako łączniczka i kurierka.

W ich domu przy ul. Matejki zatrzymywali się ludzie podziemia. Wśród nich emisariusz emigracyjnego polskiego rządu Jan Karski. Aresztowany na Słowacji, torturowany, po próbie samobójczej (podciął sobie żyły) trafił do sądeckiego szpitala, gdzie pilnowało go Gestapo. Zdołał jednak przesłać Rysiom prośbę o pomoc. Akcję uwolnienia więźnia zorganizowano perfekcyjnie. O szczegółach planu trzeba było jednak poinformować samego zainteresowanego. Tego zadania podjęła się 20-letnia Zofia, w przebraniu zakonnicy. Po uwolnieniu Karskiego posypały się aresztowania. Rysiowie ukrywali się w Warszawie, ale po roku Niemcy wytropili również ich. Zofia trafiła do więzienia, gdzie była torturowana, lecz nie zdradziła nikogo. We wrześniu 1941 roku wysłano ją do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Tam otrzymała numer 7286 i spędziła koszmarne cztery lata. By podtrzymać na duchu siebie i innych, śpiewała, więc nazywano ją Słowikiem.

Po wyzwoleniu obozu pieszo wróciła do domu. Złożyła egzamin aktorski przed Komisją ZASP-u w Krakowie, a 30 października 1945 roku zadebiutowała na deskach krakowskiego Teatru Miejskiego im. Juliusza Słowackiego rolą kobiety w spektaklu "Przejrzały oczy nasze" w reż. Józefa Karbowskiego. 22 grudnia zaś zagrała pierwszą tytułową rolę w "Balladynie" Słowackiego. To właśnie tam, w krakowskim teatrze, poznała młodszego o cztery lata Adama Hanuszkiewicza (ur. 16 czerwca 1924 r. we Lwowie). "Wiedliśmy bardzo skromne życie. Nie mieliśmy właściwie żadnych znajomych. Byliśmy zdani na własne siły – wspominała Zofia Rysiówna. – Wiele czasu spędzaliśmy razem. Adamowi nie działo się najlepiej. Bronisław Dąbrowski, dyrektor Teatru im. Słowackiego, nie akceptował go. Juliusz Osterwa wprawdzie darzył sympatią i uznaniem, ale nie dawał mu żadnych poważnych zadań aktorskich. Snuliśmy wspólne plany życiowe i zawodowe. Chodziliśmy na spacery. Ćwiczyliśmy też dialogi z ulubionych sztuk. Aby mieć sprawność w dialogowaniu, mówiliśmy sobie fragmenty "Wesela", które wówczas grane było w Starym Teatrze. Nie zawsze graliśmy razem, ale zawsze staraliśmy się bywać na swoich premierach, po których dzieliliśmy się wrażeniami" . 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W 1948 roku wzięli ślub. Dla niego, choć był tak młody, było to już drugie małżeństwo. Pierwsze zawarł, mając zaledwie 18 lat. "Właściwie całe życie miałem żonę. Staż kawalerski nie był mi znany" – żartował. Pierwszą żoną aktora była Marta Stachiewiczówna. "Zakochałem się, przespałem. Rano ciotka siadła na łóżku, powiedziała, że to grzech. I wzięliśmy ślub" – opowiadał. Po trzech latach doczekali się córki Teresy, ale wkrótce po jej narodzinach małżeństwo rozpadło się. Związek z Zofią był o wiele dojrzalszy. Oboje pracowici, ambitni, utalentowani. Doskonale wiedzieli, czego chcą. Pracowali w tych samych teatrach Krakowa, Poznania, w końcu – Warszawy. Doczekali się córki Katarzyny (1953 r.) i syna Piotra (1957 r.). Wydawali się parą idealną, ale wtajemniczeni wiedzieli, że i w domu, i w pracy rządziła niepodzielnie ona. Może zdecydowała o tym różnica wieku lub jej trudne wojenne doświadczenia? "Niemal przez cały czas naszego związku mnie strofowała. Mówiła: »bełkoczesz«, a ja się nigdy nie obrażałem" – wspominał aktor. Nina Andrycz miała grać z Hanuszkiewiczem w "Annie Kareninie", ale nic z tego nie wyszło, bo, jak twierdziła, on się wycofał na żądanie żony. "Rysiówna była straszną despotką, trochę też histeryczką i zabroniła mu grać. Była o mnie zazdrosna, a że była góralką, to podobno zapowiedziała biednemu Hanuszkiewiczowi, że porąbie dzieci siekierą" – opowiadała słynna aktorka.

Po przeprowadzce do Warszawy w ich małżeństwie zaczęło się psuć. Pani Zofia nie potrafiła odnaleźć się w stolicy, gdzie "w brudnych oficynach straszą niemili ludzie, gdzie ulicami pędzą auta w szaleńczym pędzie, gdzie w fotelach na teatralnej widowni popija się coca-colę". Dom był dla niej azylem, w którym chroniła się przed tym obcym dla niej światem. Nieporozumienia małżeńskie zdarzały się coraz częściej. Kiedyś, podczas dyskusji, powiedziała do męża w złości: "Przecież człowiek ma wpływ na swoje myślenie". Ku jej zaskoczeniu odparł: "Otóż nie! Nie ja myślę, mnie się myśli! Bo myślenie nie zależy od woli". Ich wspólny czas dobiegał końca. Może musiało tak być – Adam Hanuszkiewicz nieraz mawiał, że można go ścisnąć, zgnieść, a on i tak pozostanie wolny. Gdy miał 17 lat, odszedł od rodziców, którzy rozwiedli się w czasie wojny. Nie mógł się z nimi porozumieć, więc wynajął pokój. Przez całe życie szedł do przodu, nie oglądając się za siebie. Jednak nigdy nie mówił o nikim źle, nawet o wrogach. W 1967 roku aktor, wówczas dyrektor warszawskiego Teatru Powszechnego, po raz kolejny poczuł, że musi odejść. Nawiązał romans z młodszą o 9 lat aktorką tego samego teatru, Zofią Kucówną.

Dla Zofii Rysiówny, która również pracowała w Powszechnym, był to podwójny dramat. W pracy jak zawsze była profesjonalistką, nie dawała po sobie poznać, jak boli ją ta zdrada, ale cierpiała bardzo. Walczyła o męża i ojca swych dzieci, lecz tę walkę przegrała. "Jestem z rozbitej rodziny. Sam rozbiłem niejedną" – przyznał po latach Adam Hanuszkiewicz. Po rozwodzie zawodowo, jak zawsze, dogadywali się doskonale, a dyrektor dobierał sztuki tak, by w pełni wykorzystać talent byłej żony. Prywatnie było niestety znacznie gorzej. "Starałem się pozostać ojcem dla moich dzieci, ale ilekroć tam przychodziłem, rozgrywał się między nami taki mniej więcej dialog: »Co z dziećmi?«, »A co ciebie dzieci obchodzą?«, »Jak się uczą?«, »Od kiedy ty się nimi interesujesz?«" – wspominał pan Adam. W końcu pani Zofia znalazła ukojenie u boku operatora Sergiusza Sprudina, z którym spędziła 30 szczęśliwych lat. Pożegnała się ze sceną rolą Mamae w "Panience" w Teatrze na Woli, podczas jubileuszu 80. urodzin. Zmarła 17 listopada 2003 r., spoczęła w rodzinnym grobie w Nowym Sączu. Adam Hanuszkiewicz ożenił się z Zofią Kucówną, lecz po 13 latach rozwiódł się z nią, by wziąć czwarty ślub, z młodszą o 30 lat aktorką Magdaleną Cwenówną. Byli razem do jego śmierci 4 grudnia 2011 r.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)