Seks, kicz i 8 mln widzów. Po premierze "Dziejów grzechu" Grażyna Długołęcka nie miała czego szukać w kraju
Rola u Waleriana Borowczyka wiele ją kosztowała
"Dzieje grzechu" z 1975 r., epatująca erotyką opowieść o tragicznej miłości Ewy Pobratyńskiej do żonatego Łukasza Niepołomskiego, zgromadziły przed ekranami tłumy. Jeśli wierzyć statystykom, w samej Polsce dzieło Waleriana Borowczyka obejrzało wówczas niemal 8 mln widzów.
Choć produkcja nie przypadła polskiej krytyce do gustu – reżyserowi zarzucono epatowanie seksem i kiczem oraz promowanie pornografii – spodobała się za granicą, gdzie przyjęto ją nad wyraz ciepło.
Prawa do emisji wykupiło aż 200 stacji telewizyjnych na całym świecie. Borowczyk miał więc powody do zadowolenia. Jednak tego samego nie można powiedzieć o filmowej Ewie, czyli Grażynie Długołęckiej, która właśnie obchodzi 66. urodziny.
Aktorka nie kryła, że film, który miał stać się przepustką do wielkiego świata, zupełnie pogrzebał jej karierę, skazał ją na ostracyzm i wpędził w nerwicę.