Sonia Bohosiewicz: Bardzo cenię sobie dom

*Sonia Bohosiewicz z całą pewnością należy do najbardziej zdolnych, cenionych i uznanych aktorek młodego pokolenia. Jak sama przyznaje, choć zwykle gra silne kobiety, jej aktorska szuflada jest bardzo pojemna. Niedawno zagrała w dramacie telewizyjnym "Laura", a na premierę kinową czeka komedia "Wojna żeńsko-męska".*

Sonia Bohosiewicz: Bardzo cenię sobie dom
Źródło zdjęć: © AKPA

16.12.2010 12:20

WP.PL: Pochodzisz z Cieszyna. Śląskie tradycje są obecne w twoim domu?

Sonia Bohosiewicz: Zazwyczaj wtedy, gdy przyjeżdża moja mama a wraz z nią mój ulubiony żur śląski i rolady z modrą kapustą i kluskami. To pyszna, ale niestety zbyt tłusta kuchnia, aby ją kultywować na co dzień.

WP.PL: Jesteś silną kobietą?

Sonia Bohosiewicz: Troszkę tak. Czuję coś takiego, co wyniosłam ze Śląska. Lubię, kiedy w domu jest ład i porządek. Nie umiem wypoczywać w bałaganie. Potrafię wstać o piątej rano sprzątać do siódmej i wtedy znów wracam do łóżka. Bardzo sobie cenię dom, wartości, święta, spotkania z rodziną. Jestem przekonana, że to jest absolutnie najważniejsza rzecz jaka nam się może zdarzyć w życiu.

WP.PL: Grasz bardzo różnorodne postacie. Czy jest to twoja świadoma strategia jako aktorki?

Sonia Bohosiewicz: One nie są tak bardzo różnorodne. Wszystkie mają wspólny mianownik - siłę i temperament. W różnych proporcjach, ale generalnie to jest taka moja szuflada, do której reżyserzy sięgają i wiedzą, że to im zrealizuję. Nie obrażam się na tą szufladę, bo ona jest bardzo fajna. Mieści się w niej zarówno siła jak i wrażliwość.

WP.PL: Większość aktorów boi się zaszufladkowania.

Sonia Bohosiewicz: Przypuszczam, że gdyby pan Janusz Gajos miał do końca życia grać uśmiechniętego Janka z blond włosami z "Czterech pancernych", to chciałby wyjść z tego wizerunku. Moja szuflada jest bardzo pojemna.

WP.PL: Zagrałaś niedawno w filmie "Laura" opowiadającym o dramatycznej akcji ratunkowej w kopalni Halemba. Jesteś stamtąd, zapewne lepiej rozumiesz środowisko kopalni, górników?

Sonia Bohosiewicz: Jasne, że tak. To miejsce jest naznaczone zagrożeniem, które cały czas istnieje. Kiedy jest jakiś wypadek, to płaczą wszyscy. Ci ludzie wiedzą, że żyją cały czas jak pod wulkanem. Nie znają dnia ani godziny. Byłam kiedyś w liceum na wycieczce w kopalni. Przekonałam się na własne oczy, że to jest niesamowicie ciężki kawałek chleba, że tam jest duszno i niewiarygodnie gorąco. Nie wiem jak oni tam wytrzymują.

WP.PL: Z tego co mówisz ukazuje się zupełnie inny obraz Śląska. Wiele osób na słowo "górnik" myśli tylko o przywilejach emerytalnych, strajkach. Czy sądzisz, że takie filmy jak "Laura" pomogą przybliżyć ten prawdziwy obraz?

Sonia Bohosiewicz: Trochę tak, choć ta historia dotyczy czegoś innego. Tego, że w pewnym momencie, w ostatecznościach, zawieszamy swoje niesnaski na kołku i zaczynamy z powrotem ze sobą rozmawiać. Tak jak Marian Dziędziel z Anną Seniuk. W obliczu tragedii najważniejsi zawsze są ludzie.

A śląskie kobiety mimo tego, że dzień im się wymyka z rąk - mąż raz chodzi na drugą szychtę, raz na pierwszą szychtę, albo go nie ma w nocy, albo w dzień, a potem odsypia - bardzo regularnie starają się przygotowywać posiłki, zawsze w sobotę jest sprzątanie, zawsze w sobotę jest pranie. Na co dzień starają cię być uśmiechnięte, ciepłe, przytulać wszystkich do tych swoich wielkich piersi, a z drugiej strony ciągle wiedzą, że w każdej sekundzie może się coś strasznego zdarzyć.

WP.PL: W lutym z kolei wejdzie do kin fabuła "Wojna żeńsko - męska", w której wystąpiłaś razem z siostrą Mają. Czy to było trudne?

Sonia Bohosiewicz: Uwielbiam grać ze swoją siostrą. Ona jest utalentowana, a to najważniejsze w jakiejkolwiek... współpracy. Specyfika naszego zawodu polega na tym, że musimy się przed sobą otworzyć. Mamy już za sobą te wszystkie rodzaje kokieterii, niuansów, kamuflowania się. Wiemy jakie jesteśmy. Mogę spokojnie zwrócić jej uwagę i nie muszę się bać, że się na mnie obrazi.

WP.PL: Czy w prywatnym życiu matkowałaś siostrze?

Sonia Bohosiewicz: Miałam osiemnaście lat, kiedy wyjechałam na studia, a Maja jest piętnaście lat młodsza. Przez pierwsze trzy lata przebierałam ją, chodziłam z nią na spacery, pomagałam mamie w domu. Miałam piętnaście lat i robiłam to bardziej z przymusu niż z ochoty, bo najchętniej poszłabym gdzieś z koleżankami. Nigdy nie straciliśmy kontaktu, pisała do mnie listy i czekała na każdy mój przyjazd do domu. Kiedy Maja skończyła podstawówkę, zabrałam ją do Krakowa, gdzie chodziła do liceum, no a teraz mieszka z nami. Studiuje w Warszawie i pomaga mi przy synku.

WP.PL: Super niania?

Sonia Bohosiewicz: O, jest super nianią.

WP.PL: Twoje wyobrażenia o tym zawodzie zmieniły się przez lata?

Sonia Bohosiewicz: Kiedy myślałam o aktorstwie, to było inne aktorstwo. Była pani Krystyna Janda, Anna Seniuk... Dzisiaj, w większości, dziewczyny marzą pewnie o Angelinie Jolie. Wtedy też nie było paparazzich.

WP.PL: A czy oni się tobą interesują?

Sonia Bohosiewicz: Rzadko. Kiedy czekają w Galerii Mokotów na Dodę, a akurat ja się w niej pojawię. Ale nie zauważyłam, żeby specjalnie ktoś za mną jeździł. * WP.PL: Co jest dla ciebie w życiu najważniejsze?*

Sonia Bohosiewicz: Niezmiennie rodzina. Syn, mąż, rodzice, moi teściowie, moje rodzeństwo. To są takie najważniejsze dla mnie osoby i najważniejsze relacje. Nie mam innych marzeń. Oczywiście mówię to z pozycji osoby sytej, bo dostaję propozycje nowych ról. Wydaje mi się jednak, że bez sukcesu zawodowego też mogłabym żyć.

WP.PL: Pamiętasz najważniejszy lub najszczęśliwszy dzień twojego życia?

Sonia Bohosiewicz: Było wiele takich momentów, ale one są takie osobiste i tak intymne, że wypowiedziane przestałyby być moimi.

WP.PL: Dziękuję za rozmowę.
Ewa Jaśkiewicz/ AKPA

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)